Wpis z mikrobloga

wiem, ze sa 20 metrowe fale na oceanie, ze marynarze na statkach i platformach wierniczych mierza sie ze sztormami, a adrenalina jest wtedy, gdy sie zastanawiasz, czy spadochron sie otworzy dostatecznie nisko...
wiem, ze windsufing moze byc fajny, podobnie kitesurfing, a wspinaczka na skalach bez zabezpieczenia zapewnia codzienna porcje wrazen.

ale gdy jest sie zwyklym wykopkiem, ktory z piwnicy wychodzi tylko do do pracy albo zeby poleciec do rozwego, gdy najwiekszy #sportekstremalny zycia, to poswiecenie hetmana zeby wygrac partie w szachy...

wtedy stanie po pas w oceanie, i patrzenie jak kilkanascie/kilkadziesiat metrow od ciebie zaczyna rosnac fala, ktora za kilka sekund uderzy w ciebie z pelna sila, mierzac 3-5 metrow wysokosci, budzi respekt.

czlowiek uswiadamia sobie, jaki jest maly, jak malo potrzeba, by zmienic go w pyl... te sekundy, gdy mozg wola "uciekaj" i cialo rwie sie do biegu w przeciwna strone, a ty stoisz w tym pieprzonym oceanie i czekasz, az ta fala w ciebie uderzy... potem nastepna i nastepna, a przed kazda z nich czujesz respekt - zwlaszcza po tym, jak jedna mniejsza walnela cie w glowe, gdy - idiota - podskoczyles, i dostales z grzywy w ucho i straciles przytomnosc*...

kocham #ocean

* bo przeciez nie myslisz, ze taka fala potrafi #!$%@? z predkoscia samochodu, czy pociagu i uderzyc rownie mocno, jak nie mocniej...