Wpis z mikrobloga

@neilran: Zacząłbym od tego, że poglądy Nietzschego w ogóle były jedną wielką ewolucją. Początkowo Nietzsche w ogóle nie używał pojęcia nadczłowieka, mówił jeszcze o geniuszach. Geniusze byli właśnie tym, co dziś utożsamia się z nadczłowiekiem — czyli generalnie ludźmi "wyższego sortu", posiadającymi większe zdolności i dzięki temu potrafiący narzucać własną wolę (co było jedną z większych cnót dla Nietzschego).

Później jednak, gdzieś w okolicach "Zaratustry", pojęcie nadczłowieka zaczyna oznaczać raczej formę
@Kampala: dzięki, miło się czytało, treściwie.

Nietzsche, wbrew pozorom, wymagał od swojego człowieka empatii, współodczuwania. Rozumiał to jednak odwrotnie niż chrześcijanie, nie jako litość.


@Kampala: chrześcijaństwo jakie znam też nie nawołuje do litości. Myślę że litość jest czymś przejściowym w rozwoju duchowym człowieka.

Nie czuję jakoś chęci przybliżenia sobie Nietzschego, ale to nie Twoja wina. Widzę w nim głównie pychę :P