Wpis z mikrobloga

Czy żyjemy w erze post-faktów?

W obiegu publicznym coraz częściej natknąć się można na konstatację, że żyjemy w erze post-faktów. Termin "post-truth politics" / "post-factual politics" oznacza kulturę polityczną, w której fakty zeszły na dalszy plan, ustępując miejsca emocjom:

In the post-factual democracy, politicians win by getting feelings right and facts wrong


###

These are strange times -- times in which facts have less influence on political realities than mood and emotion. Numbers hardly count anymore, not as much, at least, as fear and hate, rumors and mutterings of conspiracy.


###

Termin pojawił się w 2004 roku w książce "The post-truth era". W tym samym roku dziennikarz Eric Alterman użył sformowania "post-truth political environment" i "the post-truth presidency" opisując w swojej książce przypadki, gdzie narracja kolejnych amerykańskich administracji rozmijała się z faktami (np. usprawiedliwienie wojny z Irakiem przez administrację Busha). W książce "Post-democracy" z tego samego roku, Colin Crouch zauważył m.in., że debata publiczna została przejęta przez politycznych spin-doctorów, korzystających z wielu technik perswazji i zawężających debatę do kilku wybranych przez siebie dziedzin. W końcu w 2010 r. David Roberts ukuł termin "post-truth politics" opisując coraz większą przepaść między faktyczną treścią aktów prawnych, a narracją polityków, która ich dotyczy.

We live in post-truth politics: a political culture in which politics (public opinion and media narratives) have become almost entirely disconnected from policy (the substance of legislation). This obviously dims any hope of reasoned legislative compromise.


Crouch za przyczynę uważa nieracjonalne zachowanie wyborców, którzy zamiast wybierać partię na podstawie analizy faktów, wybierają ją bardziej na podstawie uczuć, a potem poszukują faktów, które wspierają narrację wybranej już partii:

Voters use crude heuristics to assess legislative proposals. This runs somewhat counter to the idealized Enlightenment view, which goes something like this: Voters


- gather facts,

- draw conclusions from the facts,

- form issue positions based on the conclusions, and

- choose a political party that shares those issue positions.

The best evidence from political science shows that the process is almost exactly the reverse. Voters:


- choose a tribe or party based on value affiliations,

- adopt the issue positions of the tribe,

- develop arguments that support those issue positions, and

- choose facts to bolster those arguments.


Crouch przywołuje też mechanizm, który sprawia, że partiom o wiele bardziej opłaca się być totalną opozycją do rozwiązań proponowanych przez konkurenta, nawet, jeśli propozycje te są zbieżne z jej własnym programem:

Notice, however, that heuristic creates a perverse incentive. It’s captured perfectly in this post by John Holbo, who asks you to imagine a two-party system wherein one party has poor discipline (members often stray to the other side on individual votes) and the other iron discipline (always voting as a bloc):

Over time, both parties will push positive proposals/legislation. Quite obviously, the Bipartisan Party will be at a tactical disadvantage, due to its lax discipline. Less obviously, it will have an ongoing optics problem. All the proposals of the Partisan Party will be bipartisan. That is, a few members of the other party will, predictably, peel off and cross the aisle to stand with the Partisans. None of the proposals of the Bipartisan Party, on the other hand, will ever be bipartisan. No Partisan will ever support a Bipartisan measure. In fact, all proposals of the Bipartisan party will face bipartisan opposition — as a few Bipartisans trudge across the aisle (there are always a few!) to stand with the Partisans. Result: the Partisan party, thanks to its unremitting opposition to bipartisanship, will be able to present itself as the party of bipartisanship, and be able to critique the Bipartisan Party, with considerable force and conviction, as the hypocritically hyperpartisan party of pure partisanship.


Przy dwupartyjnym systemie z partią "kompromisową" i partią będącą totalną opozycją, wizerunkowo wygrywa ta druga. Część propozycji partii totalnej opozycji będzie wspierana przez członków partii kompromisowej, co sprawi, że w oczach wyborców partia totalnej opozycji będzie jawiła się jako ta kompromisowa (nasze propozycje znajdują wsparcie nawet u przeciwnika). Partia kompromisowa z kolei przy totalnej opozycji przeciwnika będzie paradoksalnie jawiła się jako ta, która nie potrafi osiągać kompromisów. Aby nie przegrać w politycznym wyścigu partia kompromisowa również powinna przesunąć się na pozycje totalnej opozycji.

Polityka totalnej opozycji musi prędzej czy później pociągnąć za sobą naginanie faktów pod wynikającą z tej taktyki narrację. Należy być zawsze przeciw propozycjom przeciwnika, nawet tym sensownym, nawet jeśli jeszcze rok temu proponowaliśmy to samo. Aby uzasadnić sprzeciw wobec rozwiązań sensownych należy sprzedać je wyborcom, jako coś złego, najlepiej jako zagrożenie, albo katastrofę.

Jak w praktyce wygląda post-truth politics? Należy ciągle powtarzać te same argumenty, nawet jeśli są one weryfikowane jako niepotwierdzone lub nieprawdziwe. Krytyków należy stygmatyzować jako ludzi o złych intencjach, a niekorzystne fakty jako oszczerstwa wynikające właśnie z tych złych intencji. Całość można podlać spiskowymi teoriami o potężnym przeciwniku (lewacy, Żydzi, salon, establishment). W takim świecie fakty padające z przeciwnej strony nie są już faktami, a oszczerstwami mającymi zniszczyć nasze "plemię". Jako potężnego przeciwnika wskazuje się też mainstreamowe media, odciągając w ten sposób wyborców od tych źródeł informacji.

Zjawisku post-true politics sprzyja dynamiczny rozwój social mediów, będących często alternatywnym źródłem (pseudo)informacji oraz działającymi często jak tuby rezonansowe (echo chambers), wzmacniając (przez wielokrotne powtarzanie) jedne narracje i wygaszając inne. Internetowe społeczności gromadzą ludzi o podobnych poglądach, którzy wzajemnie utwierdzają się w nich tworząc pewną bańkę informacyjną. Powstają internetowe społeczności, których członkowie karmią się nawzajem zmanipulowanymi lub nieprawdziwymi informacjami. Do tego dochodzi degradacja dziennikarstwa, które w pogoni za kliknięciami nierzadko przedkłada krzykliwy nagłówek nad informację. Nie bez winy są również 24-godzinne kanały informacyjne, które zapychają czas antenowy wielokrotnie powtarzając te same wypowiedzi polityków - specjalistów od politycznego PR-u, często poświęcając uwagę tym najbardziej kontrowersyjnym, powodując, że osobowość polityka, czy kontrowersja zyskują przewagę nad faktami. 24-godzinny kanał, zamiast pogłębionej analizy podpartej faktami często serwuje nam telenowelę w stylu wypowiedź - riposta - odpowiedź na ripostę - komentarz "eksperta" do odpowiedzi na ripostę. Wspomnieć należy też stosowany przez media tzw. false balance, czyli prezentowanie tematu przez pryzmat jedynie skrajnych opinii - do studia zaprasza się osoby prezentujące skrajnie odmienne opinie w temacie, mimo, że nie są one podzielane przez większość społeczeństwa / środowiska. Wszystkie te zjawiska są coraz lepiej poznawane i coraz częściej używane przez specjalistów od marketingu politycznego. #informacjanieprawdziwa, #manipulacja, czy plotka to potężna broń w dobie fragmentaryzacji źródeł informacji, niezliczonych kanałów, którymi taka informacja może być powielona, nawet bez wspomnienia w mediach głównego nurtu. Ale i te często łapią bait - na korzyść fałszywych informacji działa wyścig o to, kto pierwszy poinformuje o danym wydarzeniu. Z kolei biegunka informacyjna i coraz większy szum informacyjny sprawia, że sprostowania i dowody na nieprawdziwość pierwotnego doniesienia giną w zalewie nowych informacji. Dołóżmy jeszcze mechanizmy sortowania informacji po popularności, jaką się cieszą wśród użytkowników - w tym świecie niepopularne fakty nie mają szans z popularną informacją nieprawdziwą.

Powyższy obraz nie napawa optymizmem. Co więcej, wydaje się, że partie, specjaliści od marketingu politycznego, a nawet całe państwa (Привет ( ͡° ͜ʖ ͡°)) są coraz lepsze w poznawaniu i wykorzystywaniu wyżej opisanych mechanizmów. Niestety, są one bardziej przydatne tym nieuczciwym, nie mającym oporów by grać nie fair. Wg niektórych zjawisko ściśle związane jest z falą populizmu obserwowaną w świecie zachodniej polityki.

Tyle ode mnie, zapraszam do dyskusji.

Główne źródło

#doctormanhattancontent #socjologia #media #publicystyka #polityka #neuropa #4konserwy
Doctor_Manhattan - Czy żyjemy w erze post-faktów?

W obiegu publicznym coraz części...

źródło: comment_j98iLDchNjjNMnIZ0DyIPGtcrCbXal9Q.jpg

Pobierz
  • 10
  • Odpowiedz
@Doctor_Manhattan: Książka zapewne ciekawa, ale po co wymyślać jakieś post-bzdety i mieszać w to prawdę, skoro pojęcia "demagogii", "kłamstwa" i "manipulacji" funkcjonują od dawna i są dużo bardziej adekwatne? Chyba kwestia marketingu...
  • Odpowiedz
@Hastur: patrz zalinkowany przeze mnie wpis: poruszono tam pewien paradoks: im lepszy dostęp do informacji, tym gorsza jakość przeciętnej informacji. Co może przyczynić się do pogłębienia/pogłębiania "demagogii", "kłamstwa" i "manipulacji" właśnie.
Osobiście - uważam, że przy odpowiednich reformach edukacji dałoby radę to powstrzymać lub zmarginalizować. Ale w tym poglądzie jest dużo optymizmu.
  • Odpowiedz
Książka zapewne ciekawa, ale po co wymyślać jakieś post-bzdety i mieszać w to prawdę, skoro pojęcia "demagogii", "kłamstwa" i "manipulacji" funkcjonują od dawna i są dużo bardziej adekwatne? Chyba kwestia marketingu...


@Hastur: podobne pytanie nasunęło mi się podczas tworzenia tego wpisu - czy mamy do czynienia z nowym zjawiskiem, czy bardziej to stara śpiewka w nowej odsłonie. Moim zdaniem, fundamentalne zmiany w funkcjonowaniu mediów przyniosły znaczne nasilenie demagogii, kłamstwa i manipulacji.
  • Odpowiedz
@Doctor_Manhattan: według mnie ten false-balance jest szczególnie widziany w nauce.

Media lubią silić się na obiektywizm, więc często zapraszają dwie strony jako "równoważne". Niby ma to sprawiać wrażenie, że prawda leży po środku. Oczywiście, są sprawy gdzie istnieje wiele hipotez i warto je poznać.
Ale gdy silne dowody wskazują na coś, to podważenie tego na zasadzie

"a bo mi się wydaje, że jest inaczej; tutaj w badaniu z Nigerii wykazali na
  • Odpowiedz
@MalyBiolog: zgadzam się, to jest bardzo szkodliwe zjawisko. Wydaje mi się, że poza samym wypaczaniem dyskusji na dany temat, przyzwyczaja też ludzi do filtrowania rzeczywistości w sposób czarno-biały. W TV coraz rzadsze są postawy typu "nie jestem pewien, przeanalizujmy fakty", a coraz częściej widzimy ludzi chorobliwie pewnych swoich opinii.
  • Odpowiedz