Wpis z mikrobloga

Nigdy nie byłem w kokpicie samolotowym.
Nigdy nie wchodziłem do Boeinga 747 przez luk bagażowy.
Nigdy też nie chodziłem po skrzydłach samolotu.
Aż do teraz.
Wcale nie aż tak daleko od centrum Bangkoku, właściwie 40 minut przyjemnej podróży łodzią, w otoczeniu bloków mieszkalnych znajduje się cmentarz dla samolotów. "Pochowano" tam resztki wspomnianego wcześniej Boeinga oraz dwóch maszyn MD-82. Podobna jedna z nich rozbiła się w 2007 roku na lotnisku w Phuket (zginęło wtedy 89 ze 130 osób będących na pokładzie).
Dwa kadłuby zostały przystosowane przez trzy tajskie rodziny, które postanowiły tutaj zamieszkać. Zamieszkać i pracować jako "nieformalni" strażnicy. Pobierają oni opłatę za wstęp, jednak nie ma co szukać oficjalnego cennika, gdyż taki nie istnieje. W internecie spotkałem się z widełkami od 100 do 800 bahtów (jakieś 12-90 zł) za osobę. Moja twarz została wyceniona na 200 bahtów, mój portfel na to przystał.
Na pierwszy rzut zwiedzanie dwóch mniejszych maszyn. Chodzenie po nich w miarę stabilne, niektóre części opierają się o opony, też stając na oponach można wejść wyżej. Ogólnie bezpieczne. Gdy już kończyłem, słyszę wołanie chłopca (góra 6 lat) ze szczytu Boeinga.
- Come, come, come - uśmiecham się i pokazuje, że zaraz tam będę.
Do Boeinga wchodzi się przez luk bagażowy, drzwi są zbyt wysoko. Na dole czekał już chłopiec, który sprowadzał drugiego turystę.
- Money, money, money - zaczynamy się śmiać, najprawdopodobniej z Chinczykiem, przynajmniej na takiego wyglądał.
- Ile mu dałeś? - pytam.
- 20 bahtów.
No dobra. Patrzę do portfela, a tam same "grube". Nie no, 100 mu nie dam, to dla mnie obiad i dwa napoje.
- Może być dolar? - patrzę na dzieciaka, który sprawia wrażenie jakby pierwszy raz widział taki banknot.
Udało mi się znaleźć w drobnicy 20 bahtów i przekazałem zasmuconemu chłopakowi, który oczekiwał kokosów.
Na samej górze poczułem się jak w saunie, nie mogłem dłużej wytrzymać jak pięć minut i musiałem zbiec poziom niżej. Opuściłem Boeinga, zrobiłem dwa ostatnie zdjęcia i kieruje się do wyjścia. Brama była zamknięta na kłódkę. Mogłem ją przeskoczyć, w końcu mam już wprawę po Japonii, no ale czekam na odźwierego, tfu dzieciaka. Podchodzi tanecznym krokiem mówiąc:
- Money, money, money.
Wyrośnie z niego prawdziwy biznesmen...
#rzucijedz #tajlandia #bangkok #podroze #podrozujzwykopem #nieumiemrobiczdjec
Pobierz erikito - Nigdy nie byłem w kokpicie samolotowym. 
Nigdy nie wchodziłem do Boeinga 74...
źródło: comment_eQvNSkDnSmX5MzqLRDzUajGwYK8Pv556.jpg
  • 1