Wpis z mikrobloga

Zgodnie z obietnicą zamieszczam #mirkoopowiadania, wiem że długie w #!$%@?, ale przeczytajcie, bo się cholera napracowałem. Poza tym to jest #truestory. Temat na dole.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No więc dzisiaj chciałbym opowiedzieć wam o pradziadku kuzyna kumpla wujka mojego dobrego znajomego. Historia jest całkowicie prawdziwa, a pradziadek ten był niezwykle interesującą osobą. To historia o życiu, śmierci, odwadze, walce o akceptację i godność osobistą. O człowieku, który z powodu uprzedzeń miał przeciw sobie niemalże całe ówczesne społeczeństwo oraz rząd Stanów Zjednoczonych, a mimo to poradził sobie, nie wyrzekając się przy tym swojej tożsamości.

Chciałbym zabrać was na moment do XIX-wiecznej Ameryki. Jak pewnie wiecie, po wygranej przez Unię wojnie secesyjnej, za sprawą Abrahama Lincolna niewolnictwo w USA zostało zniesione – nie rozwiązało to jednak problemu ciemnoskórej ludności a Ameryce, gdyż uwolnienie niewolników dało początek segregacji rasowej, za sprawą której gnębiono Murzynów przez kolejne dekady.

Ta historia jednak nie będzie o Murzynach, ponieważ nie byli oni jedyną dyskryminowaną grupą w ówczesnej Ameryce.

Mogliście słyszeć o dyskryminacji Indian. Kolonizatorzy zabrali należące do czerwonoskórych od setek lat ziemię, a ich samych pozamykali w rezerwatach, znaczną część wcześniej mordując. Indianie do dziś są w Ameryce dyskryminowani, przez amerykańskich rednecków uważani za podludzi, żyją na ogrodzonych płotem skrawkach ziemi, będących żałosną namiastką tego, co należało do ich przodków.

Jednak ta historia nie jest również o Indianach, bo dyskryminowanych grup w USA było znacznie więcej.

Stany Zjednoczone są dzisiaj uznawane za ostoję liberalizmu, bo w ostatnich latach coraz to więcej stanów zaczęło legalizować małżeństwa jednopłciowe – jednak nie zawsze tak było. Jeszcze kilkanaście lat temu w pewnych częściach USA za stosunki homoseksualne groziła odpowiedzialność karna.

Jednak ta historia nie jest o homoseksualistach. Bo widzicie, mógłbym opowiedzieć wam o nienawiści do Murzynów, gejów czy Indian, lub nawet pójść dalej, do dyskryminacji ludności latynoskiej czy muzułmanów. Prawda jest jednak taka, że takich historii wszyscy słyszeliśmy już multum. Ja natomiast chcę wam opowiedzieć o plamie na historii USA, którą zalano Perwollem i wszyscy o niej zapomnieli. Otóż jest pewna grupa, o której cierpieniu się nie mówi.

Wikingowie.

Ci bardziej dociekliwi z was słyszeli pewnie o tym, że Wikingowie dopływali do wybrzeży Ameryki na długo przed Kolumbem. Pewnie słyszeliście o Leifie Erikssonie, który założył osadę na wybrzeżach Nowej Fundlandii. Pewnie słyszeliście, że Wikingowie bardzo szybko sobie odpuścili i wrócili do domu.

To nieprawda.

W rzeczywistości znaczne grupy Wikingów zaczęły wędrówkę w głąb Ameryki, poprzez dzisiejszy Nowy Brunszwik i Nową Szkocję, zakładając osiedlając się w północno-wschodnich rejonach dzisiejszego USA, głównie w okolicach Vermont, New Hampshire i Connecticut, częściowo też w stanie Nowy Jork. Byli to w większości ludzie nastawieni na uprawy, nie na plądrowanie - postanowili oni przenieść się ze Skandynawii ze względu na #!$%@? twardą, zmarzniętą ziemię, w której nie dało się orać. Najlepiej świadczą o tym słynne słowa samego Leifa Erikssona, który przed wyprawą miał powiedzieć do żony, że prędzej mu #!$%@? zamarznie i odpadnie, niż wyrośnie tu marchewka.

Tak więc po pokonaniu kilku lokalnych plemion indiańskich Wikingowie zadomowili się na dobre w tych rejonach, gdzie nie wadząc nikomu żyli spokojnie przez setki lat.

Jednak przeskoczmy do właściwiej części historii, czyli roku 1872, niedługo po wojnie secesyjnej. W USA rządził prezydent Ulysses Grant, a cały kraj próbował odbudować się po wojnie. Potomkowie Erikssona dawno już rozpierzchli się po całej Ameryce, mieszając się z innymi narodowościami i rasami. Większość z nich dawno już zapomniała o swoich korzeniach, jedynie garstka nadal starała się zachować pamięć o przodkach i kultywować prastare tradycje.

Jednym z nich był właściwy bohater tej opowieści – pradziadek kuzyna kumpla wujka mojego dobrego znajomego, czyli Sven Czarnecki. Historia jego spokrewnienia z Leifem Erikssonem jest dość skomplikowana – w każdym razie bezpośrednim potomkiem Wikingów była jego matka, natomiast ojciec polskim imigrantem. Jego matka, Helga, od dziecka uczyła go o jego przodkach. Mały Sven zamiast czapki nosił hełm z rogami, wcześniej należący do jego dziadka, a jeszcze wcześniej do jego dziadka i jego dziadka – legenda głosiła, że był to hełm zrobiony przez wnuka samego Leifa Erikssona. Sven od początku spotykał się z dyskryminacją – po raz pierwszy w wieku 10 lat, gdy w szkole dzieci miały opowiedzieć o sobie na lekcji angielskiego. Wszyscy przedstawiali się jako „American”, jedynie Sven powiedział o sobie z dumą „I’m a VIKING”, uderzając przy tym – zgodnie z prastarym zwyczajem – swoim toporem w ławkę.

Jego topór został zarekwirowany, a Helga Czarnecka wraz z mężem wezwana do szkoły. Gdy usłyszeli o całej sytuacji, pan Adam Czarnecki, ojciec Svena, przeprosił za zaistniałą sytuację. Helga natomiast we wściekłości uderzyła w stół dyrektora swoim toporem, a próbującego powstrzymać ją męża powaliła sprawnym rzutem przez ramię, wprost na zszokowanego dyrektora.

Dopiero wezwany na miejsce oddział stacjonującego w pobliżu batalionu zdołał powstrzymać Helgę, kończącą właśnie przygotowania do wykonania „Krwawego Orła” na nauczycielu angielskiego, który zarekwirował jej synowi jego topór.

W ten oto sposób Helga trafiła do więzienia, jej mąż uciekł do Kanady, a Sven został sierotą. Wtedy zrozumiał, że w rządzonym przez Demokratów kraju nigdy nie uzyska swobody do kultywowania swoich tradycji. Następne 5 lat spędził w domu dziecka, skrzętnie ukrywając swoje przekonania przed ludźmi. O jego tożsamości przypominał mu jedynie rogaty hełm, który trzymał pod łóżkiem. Sven próbował nawiązywać kontakty z innymi Wikingami żyjącymi wtedy w Ameryce, jednak wszyscy mówili mu to samo – odpuść, to już nie jest nasz świat. Wściekłość w sercu Svena wzbierała coraz bardziej wraz z każdą taką odpowiedzią, gdyż nie mógł zaakceptować faktu, że jego pobratymcy wyrzekli się swoich bogów i swojej tradycji. Gdy wszyscy w domu dziecka chodzili spać, Sven wymykał się do ogrodu, gdzie używając łopaty jako zamiennika trenował walkę toporem, modląc się do Thora o siłę i odwagę. W ciągu dnia przymusowo uczył się szycia butów, gdyż polityka w jego domu dziecka wymagała od podopiecznych przyuczania się do jakiegoś fachu, a jego wniosek o zostanie czeladnikiem u kowala został odrzucony.

Gdy Sven odpuścił dom dziecka, rozpoczynała się właśnie wojna secesyjna, w której on również wziął udział. Szybko zaskarbił sobie sympatię swojego batalionu i dzięki wyjątkowym umiejętnościom we władaniu toporem zdobył dużą popularność. Wtedy też okazało się, że do jego batalionu należy również kilku innych potomków Wikingów, którzy wcześniej bali się ujawniać ze swoją tożsamością. Jako że Wikingowie są znacznie lepszymi wojownikami niż jankeskie gogusie, a Wikingiem okazał się też dowódca, który od tego momentu zarządził rezygnację ze strzelb i zmienił taktykę na szarże z toporami, w batalionie szybko zostali sami Wikingowie. Sven awansował na majora, a batalion Wikingów walnie przyczynił się do wielu ważnych zwycięstw w czasie wojny secesyjnej, zakończonej zwycięstwem Unii. Po wojnie Wikingowie złożyli przysięgę, na mocy której zobowiązali się do kultywowania tradycji swoich przodków.

Zastanawiacie się, czemu nigdy nie słyszeliście o tym elitarnym oddziale? Odpowiedź jest prosta – gdy o Wikingach usłyszał prezydent Andrew Johnson, wpadł w furię. Nie chciał, by sukces Unii był w jakimkolwiek stopniu przypisywany grupie, która otwarcie odrzuca przynależność do narodu amerykańskiego, więc dołożył wszelkich starań, by żadne zapiski o batalionie Wikingów nie przetrwały. W ten sposób wielcy wojownicy zostali wymazani z historii USA.

Jednak Andrew Johnson nie poprzestał na tym. Wydane przez niego rozkazy spowodowały, że prześladowania Wikingów przybrały na sile. Nie mieli oni zamiaru zaakceptować negacji ich wpływu na zwycięstwo Unii, więc rozpoczął się konflikt między potomkami Erikssona a rządem Stanów Zjednoczonych, którego Wikingowie nie mieli szans wygrać. Część z nich chciała zaatakować armię USA, jednak Sven wiedział, że są skazani na porażkę. Oczywiście, jako Wiking, Sven nie bał się śmierci w boju, gdyż wtedy czekała na niego wieczność w Valhalli – martwił go jednak fakt, że ich porażka stanowić będzie koniec długiej historii Wikingów w USA, podjął więc trudną decyzję o odpuszczeniu walki.

Wikingowie po raz kolejny zepchnięci zostali do podziemia.

Przeskoczmy jednak ponownie do roku 1872. Sven po wojnie założył warsztat szewski w Nowym Jorku. Helga po wyjściu z więzienia wyjechała do Nowej Fundlandii, by zamieszkać w pobliżu historycznej osady Leifa Eirkssona, gdzie po zabiciu dwóch niedźwiedzi została zastrzelona przez leśniczego, który do końca był przekonany, że strzela do trzeciego niedźwiedzia.

Nad warsztatem znajdowało się dwupokojowe mieszkanie, w którym żył wraz ze swoją żoną Kate i synem Bjornem. Sven nie popełnił błędu matki i uczył Bjorna, że przywiązanie do swoich wartości należy kultywować poprzez naukę przyszłych pokoleń, a nie przez uderzanie toporem w szkolną ławkę. Utrzymywał cały czas kontakt z pozostałymi Wikingami, którzy postępowali podobnie jak on, rezygnując zupełnie z pomysłu zbrojnej walki z rządem. Sven szybko stał się poważanym szewcem, zdobywając szacunek i sympatię mieszkańców Nowego Jorku. Wszystko wydawało się układać dobrze, aż do tragicznego roku 1883.

1 stycznia 1883 roku gubernatorem stanu Nowy Jork został Grover Cleveland, późniejszy prezydent USA. Mało kto wie, że przodkowie Clevelanda byli Anglikami. W rzeczywistości Grover był angielskim nacjonalistą, który nigdy nie wybaczył Normandom, wywodzącym się przecież od Wikingów, tego, że w XI wieku na prawie 300 lat zajęli Anglię.

Do 4 stycznia nowojorska policja zatrzymała ponad 200 Wikingów. Zostali oni oskarżeni o zdradę i spiskowanie przeciwko rządowi, czego dowodem miały być pisma z czasów konfliktu z prezydentem Johnsonem.

Sven Czarnecki wiedział, że tym razem nie można odpuścić. Wikingowie przez lata znosili ucisk, kryli się ze swoją wiarą i przekonaniami, ale nawet to nie wystarczyło, bo Republikanie przestali ich gnębić. Sven przeklinał dzień, w którym opowiedział się po stronie Abrahama Lincolna. Sprzedał warsztat, pieniądze przekazując Kate i Bjornowi, których wysłał do Europy, gdzie zamieszkali z jego krewnymi ze strony ojca.

Następnie Sven skontaktował się z pozostałymi w mieście Wikingami. Wszyscy wiedzieli, co musi zostać zrobione.

Był 12 stycznia 1883, gdy Sven Czarnecki wraz z 126 Wikingami stanął przed rezydencją gubernatora stanu Nowy Jork, znajdującą się przy Eagle Street w Albany. Na tabliczce z nazwą ulicy Wikingowie krwią pokonanych po drodze żołnierzy przed „Eagle” dopisali „Blood”, co miało przepowiadać przeznaczenie Grovera Clevelanda. Na głowie Svena znajdował się nieco za mały już hełm z rogami, który w wieku 10 lat otrzymał od matki. W ręku trzymał topór. Swój ogromny penis zarzucił na plecy, wywołując przerażenie wśród ustawionych przed rezydencją żołnierzy.

Tego dnia, podczas walki zginęło dwanaście tysięcy sześciuset osiemdziesięciu dwóch żołnierzy armii Stanów Zjednoczonych i stu dwudziestu siedmiu Wikingów. Sam Sven padł dopiero przed gabinetem gubernatora Clevelenda, który obserwował całe starcie z balkonu rezydencji, ubrany w purpurową szatę, na głowie mając historyczną koronę króla Egberta. Był to dzień, w którym Anglicy ostatecznie zwyciężyli Wikingów.

Grover Cleveland wykorzystał później swoje wpływy, by zatuszować całą sprawę, jednak przekazywana z ust do ust przez kolejnych potomków amerykańskich Wikingów historia przetrwała do dzisiaj. Bjorn i jego synowie brali później udział w wyzwoleniu Polski spod zaborów, a ich późniejsi potomkowie również przy obalaniu komunizmu (jeden z prawnuków Bjorna zginął w czasie stanu wojennego podczas starcia z trzema czołgami na warszawskiej Ochocie).

Z tego co wiem zachowali również nienawiść do Republikanów, zdaje się, że jeden z nich działa nawet obecnie w polskiej polityce.

Cóż, to już jest koniec historii Svena. Gdy następnym razem usłyszycie o grupach dyskryminowanych na przestrzeni lat w USA, chciałbym, żebyście pamiętali o dramacie Wikingów, a także o ich ostatnim boju przy Eagle Street. Historia zapomniała, jednak my nie zapomnimy.

Skol!



  • 7
@Limonene: To dosyć proste, patrz: Ja mam kumpla, takiego dobrego. I ten kumpel ma wujka. Wujek też ma kumpla (innego niż ten mój), a ten kumpel ma kuzyna. No i ten kuzyn miał pradziadka, który miał ogromnego penisa.

Czaisz?
@Salieri_: Powiem ci, że to jest naprawdę dobre, jednak na wypok trochę za długie :). Jednak po tobie spodziewałem się, że będzie coś dobrego ;), mam nadzieję, że jeszcze kiedyś zobaczę historyjki z twojego patologicznego osiedla pod tagiem #salieri, może nawet będzie obok niego tag #lizzy :)

E: lub po prostu więcej takich absurdalnych historyjek :D
@SknerusMck: no właśnie to mnie trochę boli, już i tak to skracałem i pomijałem różne fragmenty, a i tak wyszło za długie :| będę musiał sobie znaleźć jakieś inne miejsce do wrzucania takich dłuższych tekstów, bo w sumie to przy nich się najlepiej bawię, a na wypok to jednak trochę bez sensu.

A z osiedla pewnie jeszcze coś wrzucę, bo to kopalnia fajnych historii xD