Wpis z mikrobloga

Noo więc postanowiłem obejrzeć pierwszy raz w życiu te słynne Super Bowl. Jakby ktoś się kiedyś zastanawiał czemu superbohaterowie i blockbustery powstały w USA, to polecam sprawdzenie sobie tego widowiska - wszędzie flagi, odrzutowce, fajerwerki, hymn, Lady Gaga, najwymyślniejsze (i nawet fajne) reklamy, zwiastuny kinowych hitów (całe szczęście że nie było teasera Epizodu VIII bo by doritosy #!$%@?ły mi ekran), cheerleaderki - jakby oglądało się ostateczne wydarzenie rozrywkowe w historii świata. Na boisku podobnie - nawet rzut monetą sprowadzony to rangi show (głos sędziego słyszalny na całym stadionie, 100 kamer wokół), zawodnicy wyglądający jak Kapitan Ameryka, pozy po zdobyciu punktów, zbijanie kasków, america fuck yeah. Miałem wrażenie, że to #!$%@? jakiś międzygalaktyczny pojedynek, a nie mecz drużyn z miast o łącznej ludności mniejszej niż Poznań. Ułamek sekundy po zdobyciu punktów w dogrywce największą gwiazdę otacza milion fotoreporterów, konfetii wszędzie, jezu. Nawet sam mecz ułożył się doskonale - heroiczny powrót, dogrywka, zwycięstwo "o centymetry".

I wiecie co w tym wszystkim jest najlepsze? Że te całe show, to nie gówno w ładnym papierku. To był naprawdę kawał świetnej i zdrowej rywalizacji, sportowego #!$%@?, atletycznych wygibasów i łez szczęścia. Jestem absolutnie zachwycony.

No przynajmniej do powrotu Ekstraklasy.

Burger dzisiaj zjedzony, na dniach pożyczam od kumpla Xboxa, jeszcze tylko #!$%@?ć lepę z ucha w pysk jakiemuś niewierzącemu w lądowanie na Księżycu i tydzień amerykański można uznać za udany.

#nfl #superbowl #sport #usa #futbolamerykanski
  • 4