Wpis z mikrobloga

Świeczki na urodzinowym torcie gasi dziś Iggy Pop. Nie ma chyba fana muzyki, który nie kojarzyłby choćby utworu "The Passenger". Kawałek napisany przez artystę podczas jazdy berlińską kolejką na stałe wpisał się już do kanonu światowej muzyki.

Bezimienny pasażer odbywa podróż, która zdaje się nie mieć ani początku ani końca. Powszechna interpretacja utworu głosi, że postać tułacza to zwierciadło duszy muzyka punkowego - społecznego wyrzutka. Jednocześnie uświadamia nam jednak, że i dla niego jest miejsce w świecie, w którym "wszystko jest twoje i moje".

Nie da się ukryć, że droga jaką Pop przebył na szczyt pełna była wyboistych fragmentów, jak i ostrych zakrętów. Jeszcze w latach siedemdziesiątych Iggy szokował publiczność, grając w zespole The Stooges. Wulgaryzmy, okaleczanie się czy obnażanie w czasie koncertów było na porządku dziennym.

Po rozpadzie grupy pomocną dłoń do artysty wyciągnął Dawid Bowie (na marginesie: słychać go w refrenie do "The Passenger"), dzięki czemu solowa kariera Popa nabrała rozpędu. Co ciekawe muzyk "uciekł" w bardziej spokojne klimaty - fani zarzucali mu zwrot w kierunku muzyki popularnej, ale kolejne albumy (zwłaszcza te z przełomu wieków) dowiodły, że "punk is not really dead".

#ciekawostki #muzyka #kartkazkalendarza #iggypop #dawidbowie #groovepl
  • 1
@groove_pl: Warto jeszcze dodać, że Iggy o "Passenger'rze" mówił, że zainspirował go wiersz Jima Morrisona z The Doors o tym, że życie przypomina podróż samochodem, z którego nie można wysiąść, im dłużej trwa podróż tym większe poczucie uwięzienia, oraz, że nie masz wpływu na swoje życie-podróż - jesteś tylko pasażerem...