Wpis z mikrobloga

Coś się wpis przyblokował i muszę skopiować ()

Wiecie co, pracuje w Stonce już prawie rok i tylu #januszybiznesu poznałem, że aż szkoda się tym nie podzielić ¯\(ツ)/¯ Można by z tego napisać książkę, ale jednej sytuacji nigdy nie zapomnę.

Siedzę sobie na jedynce (Dla ludzi wyższych sfer wyjaśnię, że ta kasa działa cały czas. Jest blokowania tylko w trakcie przerwy) i nagle poczułem. Poczułem te wibracje. Wibracje, które niosą ze sobą zapach cebuli, wąsów i schodzonych skarpet w sandałach. Nie zdążyłem się przygotować, ponieważ przyszedł kupić dosłownie 4 kajzerki po 29gr. Smród zepsutej cebuli coraz mocniej bił po twarzy, jakby wielka cebulowa ręka tłukła Cię po ryju swoją rządzą promocji. Kładzie torebkę na taśmie. Ja nabijam bułki na kasę i mówię

- "To będzie 1,16."

W tym momencie czas stanął, ziemia przestała się kręcić i nastał moment zbliżenia kamery na wąsatą twarz. Czekam, aż zacznie grzebać w tej swojej portmobiedzie, a ten stoi i się na mnie gapi. Już widzę, że wąs kipi, więc czekam na #!$%@?. Po chwili, która wydawała się wiecznością, przemówił

- "Jakie 1,16?! Pan mie ma za idiotę?! Liczyć Pan nie umisz?? Tam wyraźnie pisze (Już przestałem poprawiać ludzi z tym "pisze", bo kopanie się z koniem ma więcej sensu) że Hajzerka kosztuje 28 gryszy!"

więc po napiciu się porannej kawy dostałem przypływ odwagi i stwierdziłem, że widocznie jest błąd, a za te 4 grosze domu nie wybuduje. No i się #!$%@? zaczęło...

- "Ja z kerownikiem proszzz! Nazwisko! Cie złodzieju z pracy #!$%@?ą, już ja tego dopilnuje szczawiu lewusie Ty! Ty zakałłoo Ty!"

Wypociny aż mu z wąsów leciały prosto na białe, podciągnięte pod kolana skarpetki odziane w 2 paski materiału, znanego pod świętą nazwą #sandaly do momentu przyjścia kierownika. Nawet Jej dojść do słowa nie dał. Najpierw powtórzył pieśń Jego ludzi na mój temat, potem poszła salwa w kierunku znanego i kochanego dyskontu. Po oddaniu mu 4 groszy napiął dumnie tors, że aż mu się zadaszenie nad nieużytkiem podniosło. Po czym jak aktor najwyższej półki filmów akcji (po oblizaniu zapoconych wąsów oczywiście) rzucił na odchodne

- "Tutaj nie chodzi o 4 grysze, tylko o zasady."

Po czym zabrał torbę bułków, podciągnął skarpety i wyszedł zostawiając sklep w płomieniach i cebuli.

#panieprezydencie jak tu nie pić?