Wpis z mikrobloga

Byłem świadkiem pewnej sytuacji.

W moim mieście, pod dworcem kolejowym od dobrych kilku lat stoją ludzie i sprzedają papierosy. Wiecie o co mi chodzi - sprzedaż na lewo, pewnie własnoręcznie skręcane, w woreczkach strunowych pakowane pewnie po 20 sztuk, "reklama" ogranicza się do tego, że ci ludzie po prostu trzymają te szlugi w taki sposób, żeby były widoczne. Rzecz pewnie znana z większości średnich miast w Polsce.
Sytuacja: jestem dziś we wspomnianym miejscu i widzę jak trzy Grażyny otoczyły jakąś młodszą Grażynę i taka rozmowa:
[...]
- do widzenia!, możesz iść sobie w miejsce X
- ale tam nie ma ludzi [młodsza Grażyna]
- mnie to nie obchodzi! do widzenia!
[...]
Zwyczajnie pojawił się ktoś nowy, niemile widziana konkurencja, którą trzeba zastraszyć i przegonić.

Dlaczego o tym piszę? Sam nie jestem palaczem. Od lat widziałem pod dworcem sprzedających papierosy - chcą zarobić, co mi do tego? ALE TO? Przecież to jest zwyczajna mafia - nielegalna działalność, posiadanie "swojego" rewiru i przepędzanie/straszenie konkurencji. Do tej pory byłem neutralny wobec nich, ale teraz mam ochotę gdzieś zgłosić to robactwo.
#patologiazmiasta #urzadskarbowy
  • 1