Wpis z mikrobloga

Pogrzeb mojego dziadka ze strony matki pamiętam jak przez mgłę, w sumie to pamiętam tylko jedną scenę, gdy nasz sąsiad napluł na trumnę dziadka. Po latach gdy jeszcze babcia żyła, a ja podrosłem nabrałem odwagi i zapytałem o co chodziło sąsiadowi.

Dziadek był partyzantem AK przez cały okres wojny, a gdy się zakończyła nie wyszedł z lasu i działał w WiNie. Pech chciał, że się zakochał i wpadł z babcią. Był rok 1947 babcia sama w domu z dzieciakiem, dziadek w lesie razem z kumplami dezorganizował wczesny PRL, w sumie to zastraszali działaczy, nie wiem czy zabił kogoś w tamtych czasach, ale możliwe. Komunistyczny rząd ogłosił amnestię i dziadek po siedmiu latach mieszkania w lesie miał chyba dosyć, babcia mówiła, że widział bezsens takiej walki, ale moim zdaniem po prost chciał pożyć jak normalny człowiek. Towarzysze broni chcieli dać go pod sąd, ale jako, że podziemie już się właściwie rozsypało, to sami utworzyli go sobie i skazali dziadka na śmierć za zdradę. O ile dziadek posiedział krótko w areszcie, to jego kumple, którzy nie skorzystali z amnestii dostali po kilka ładnych lat.

Dziadka oczywiście nikt nie zabił, ale za to jego dawny kolega z lasu napluł na jego grób przy 5-letnim chłopczyku - tyle mieli odwagi.

#neuropa #4konserwy #zolnierzewykleci #takaprawda #wspomnieniapradziadka
  • 6
@lakukaracza_: dla mnie sytuacja dalej jest niezrozumiała. U mnie w domu mamy ambiwalentny stosunek do "wyklętych", bo mój dziadek nie raz opowiadał, ze mijał się z tzw. "bandami" (tak ich wtedy nazywano) w lesie i mierzyli do siebie z broni, aż tracili się z oczu (mój dziadek był generałem WP), bo łatwo można było od nich wyłapać w potylicę.