Wpis z mikrobloga

Bardziej od warszawskich taksówkarzy(zlotówy) nienawidzę tylko ekip filmowych. Mieszkam na ulicy, na którą co jakiś czas wpada jakąś ekipa filmowa. Wtedy dzień wcześniej stawiają znaki, że zajmują chodnik na tej ulicy, żeby postawić swoje autokary itd. Zajmują cała jedna stronę ulicy(gdzie już teraz jest ciasno, bo biedaki z korpo obok nie dostają swoich miejsc parkingowych w biurowcu, więc parkuja jak chcą - często parkujac tak, że bez problemu zmieścilyby się dwa samochody, ale idioci to idioci. Wracając do tematu. Jeśli nie zabierzesz auta na czas to mamy 3 opcje:
1. Mandat i ewentualnie staną na miejscach dla niepełnosprawnych (tak, są dwa miejsca obok siebie i stają na nich jakby było ich)
2. Mandat i stają obok Twojego auta na ulicy. I teraz najlepsze: Nie myśl, że się rusza jeśli będziesz chciał wyjechać... Auto będzie zablokowane, dopóki nie skończą zdjęć. Do tego ulica ma dwa pasy, więc blokują cały jeden pas.
Od razu odpowiadam - nie dostają mandatu.
3. Hol. Wpada laweta i zabiera auto.

Opowiem o swoich dwóch przeżyciach z ekipami filmowymi.

Pierwszy raz natknąłem się na chamstwo takiej ekipy kiedy wracałem wieczorem do domu. Na pasy wyszedł gość i stał na środku. Zwyczajnie ubrany, po prostu stanął na środku pasów i się nie ruszał.
Zatrabilem, ale tylko na mnie popatrzył i odwrócił głowę. Zatrabilem jeszcze raz. To samo. Wcisnalem ten klakson i go trzymałem dopóki się nie ruszy. Nagle zza aut wyskakuje do mnie facet z wrzaskiem oznajmiajac, że przez moje trabienie nie mogą nagrać sceny. Oświadczyłem, że trabienie, żeby ten gbur zszedł z jezdni, bo chcę przejechać. Na co usłyszałem, że oni kręcą, a nie chcą mieć w tle jeżdżących samochodów.

[]
Miałem niezły ubaw, gdy facet który był równie wkurzony jak ja stanął na awaryjnych przed samą szyba gdzie kręcili. Widziałem już tylko jak ekipa pochodziła do niego, ale po gestykulacji jego rąk mogę się domyślić, że raczej szybko nie odjechał.

Druga sytuacja miała miejsce w pracy. Coś tam u nas kręcili, a musiałem dostać się do sali, która znajdowała się za ekipa filmowa. Kamerzysta gdy tylko zobaczył, że chce przejść od razu dał mi do zrozumienia, że przejścia nie ma, bo kręcą timelapsa. Myślę sobie, że ok. Przejdę za kamerami, oni tam siedzą, więc nie będę nikomu przeszkadzał. Gdy tylko poszedłem na około od razu usłyszałem soczyste "Czy ja #!$%@? niewyraźnie mówię? Głuchy #!$%@? jesteś? Nie ma przejścia tedy, bo pracujemy."
Popatrzylem na nich... Miejsca było sporo, bez problemu mógłbym przejść i nikomu nie przeszkadzać... Popatrzylem w stronę okna i zrozumiałem, że timelaps miał uchwycić zachód słońca i poruszające się chmury.
Przeszedłem przez sam środek najwolnej jak potrafiłem. Tego się nie spodziewali, bo zaniemowili. Następnego dnia się dowiedziałem, że zniszczylem im 30 minut idealnego materiału. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Czy to było zle? Nie wiem, ale może kogoś nauczyło, że nie jest pępkiemświata.
  • 1
@Muraku: Ja tylko raz miałem styczność z ekipą filmową. Odczucia te same "MY TU KRĘCIMY, PROSZĘ DAĆ NAM PRACOWAĆ", jakiekolwiek próby tłumaczenia że to nie ich teren i my mamy prawo być tutaj tak jak oni nie pomagają bo "MY TU KRĘCIMY". #!$%@? że to jakiś gówno serial pokroju "Szkoły" czy "Trudnych spraw".
Jedyny sposób na ich chamstwo to wchodzenie w kadr, albo darcie ryja tuż obok.