Wpis z mikrobloga

Pracują pod samym murem, a jednak bardzo daleko od więzienia. Nawet hałasy nawołujących się
z wnętrza kryminału złodziei tego nie zmienią.
Każdego ranka przechodzą w inny zapach.
Zapach więzienia. Taniej kuchni, kibla, facetów stłoczonych w ciasnych przestrzeniach,
robotników i tych, co spełniają się na atlasie zainstalowanym na spacerniku. Jeszcze tanie
papierosy, dużo cuchnących fajek, mogą być męskie. Kawa i herbata. Paprykarz szczeciński,
kasza gryczana. Doktor mówi, że wszystkie więzienia pachną tak samo. Sralnia, sypialnia i
bawialnia w jednym.
W owczarni inaczej. Pachnie ciepłem zwierząt, wełną, mierzwą. Stary, pierwotny zapach, co
przenosi myśli człowieka w odległy czas. Można wejść na strych, wypełniony po sufit sianem.
Gęsta woń kojarzy się z beztroskim latem, spaniem po stogach, wakacjami na wsi. Zapach
więzienia tu nie dochodzi.
Najlepiej ma oczywiście Doktor. Doktor, człowiek wrażliwy i pod pięćdziesiątkę, fan
Musorgskiego, z wykształcenia wiolonczelista i pianista, właściciel wypielęgnowanych rąk
wyraźnie nienawykłych do pracy fizycznej, przez cały dzień obraca się w chmurze pszczelich
zapachów. Wystarczy, że przy czyszczeniu uli włoży głęboko głowę do skrzyni i już jest
oszołomiony intensywnym zapachem propolisu, którym przesiąkły deski. Jednocześnie gęsty i
delikatny, jakby nieco syntetyczny, jest dla Doktora odtrutką na więzienie, serum, szczepionką na
zaduch celi. Głowa przestaje ciążyć, przyszłość rysuje się całkiem wyraźnie. Odsiedzi swoje za
fałszerstwa dokumentów i rozkręci firmę brokerską.
Napisze książkę o swoich przygodach w Afryce. O tym, jak sprowadzali do Konga tomografy z
pomocy humanitarnej, potem pisali, że przyszła burza piaskowa i sprzęt uległ zniszczeniu, a
tomograf sprzedawali do Iranu. Się żyło, z fantazją i polotem. A teraz jest czas, jak to się mówi,
odpoczynku i refleksji. Czas na myśl, że nikt go tu nie zapraszał, że bardzo ładnie poprosił o
sanatorium w Wołowie. Ma, czego chciał.
* * *
Przechodzą nie tylko w inny zapach. Jest coś jeszcze ważniejszego.
To język.
Za murem kalifaktor fasuje szamkę, szamak rządzi, ciach bajera, ostatnio jeden świr tak chciał iść
na przepustkę, że jebnął na bańkę z koja, od złej zasypki można się przekręcić, ten siedzi z
dychy, czyli że na przykład wywalił staruszce bejsbolem, a ten jest ćwiarą, czyli dwadzieścia pięć
lat dostał, ciach bajera, rok nie wyrok, dwa lata jak dla brata, jak źle napiszesz, to cię znajdę, z
nerwów można #!$%@?ć klawiszowi fikołem, zły klawisz to łeb, ale zryty łeb to złodziej, co ma
źle pod kopułą, na przykład od spida, kajfus węszy, Rafał siedział kiedyś z typami z Bolesławca,
co mieli niechude wyroki, niechudy wyrok, damy zastawkę, wokanda, warunek, masturbacja,
chcieli chłopaki pedofila przekopać po patencie, ale oddziałowy nie pozwolił, ciach bajera,
kabaryna, betoniara, Głogów, Strzelce Opolskie, Wałbrzych, wrocławskie Klęczki, Sztum jest
#!$%@?, kryminał w starym stylu.
A po tej stronie są tryki i maciorki, matki, są raciczki, owieczki, łąki, a na łąkach motyle,
jagniątka beczą żałośnie, ta owieczka to Śnieżynka, dobrostan, wykot, sianko, czarnogłówki,
wrzosówki, suffolk, ogół, pszczoła miodna właściwa Apis mellifera mellifera i pszczoła kraińska
Apis mellifera carnica, obrzeżyny, runo, podogonie, pojarek, czerw, pierzga, mleczko, włos
puchowy i rdzeniowy, taniec okrągły, truteń zapładnia królową wysoko nad ziemią, wywijanie
odwłokiem, substancja mateczna, źródło pożytku, rójka, zimowla, pszczółki zbieraczki, każda
owieczka beczy inaczej, wysoko i nisko, grubym głosem i ledwo, ledwo głosikiem.
Mieszają się te dwa języki ze sobą, narzecza więziennych twardzieli i łagodnych hodowców.
Uczą się nowej rzeczywistości, czegoś więcej niż trudnej sztuki przeżycia w więzieniu. Kiedy
biorą na ręce jednodniowe jagniątko, roztapiają się i wyglądają jak mali chłopcy z ukochanym
szczeniakiem na rękach.
Krystian, blady i zaaferowany dwudziestosiedmiolatek z Lubina, który przez lata żył z okradania
sklepów, piwnic i kiosków, z przejęciem opowiada o różnicach pomiędzy owcą wrzosówką a
suffolk i czarnogłówką. Tłumaczy, że te pierwsze są malutkie, mają czarne nogi i głowy, to rasa
ginąca, na kożuchy, a teraz nikt kożuchów w Polsce nie robi, mięsa w niej mało. Bardzo
spokojne i posłuszne, nie rozbiegają się po polu. Mięsne lubią pobrykać. Suffolki są większe,
mają szersze głowy, duży tułów i szeroki grzbiet, dobry tryk czarnogłówki może ważyć nawet sto
pięćdziesiąt kilogramów i lepiej nie podchodzić, jak ma zły humor, bo rogi strasznie twarde.
Krystian dobrze sobie radzi w owczarni, lubi zwierzęta i to się czuje, dlatego awansował na
stróża. Co kilka dni zostaje na noc w kanciapie pilnować stada. Co godzina podchodzi do
kawałka szyny zawieszonego na słupie i wali w nią prętem, kogutkowy słyszy, że więzień jest na
swoim miejscu. Gdyby nie ta szyna, byłoby jak w zwykłym gospodarstwie.
Doktor już wie, że każdy ul ma inny charakter. Są takie, że możesz rękę włożyć bez rękawicy i
wyjąć plaster, ale są też inne, że i w siatce nie podchodź. Rozróżnia rodzaje miodu. Albo może
opowiedzieć o tym, jak się pszczoły porozumiewają. Przez taniec, naprawdę. Pszczoła, która
znalazła pokarm, przylatuje do ula i za pomocą skomplikowanego zestawu ruchów potrafi
nakierować swoje siostry we właściwą stronę.
Jest więc jakiś inny świat poza celą, inny język, coś więcej niż gadki o wokandzie i najbardziej
#!$%@? kryminałach.
Są pytania inne niż kto w jakim więzieniu siedział i czy gdzie indziej też jest tak potwornie
ciasno.

Fragment książki "Najlepsze buty na świecie" Michała Olszewskiego

#reportaz #ksiazka #literatura #sztum