Wpis z mikrobloga

Kładziesz się spać tylko z jedną myślą. Jutro kolejny dzień wakacji i okazja do rewanżu na odwiecznych rywalach z drugiego bloku. Oby przetrwać te kilka godzin w łóżku i rano ruszasz na podbój podwórkowego boiska.

Zapominasz o śniadaniu, mama zdąża ci tylko zapakować kilka kanapek w papierową torbę, a ty po ubraniu swoich kornerów i nowej koszulki reprezentacji Holandii (#!$%@?, duma cie rozpiera, że będziesz grał dzisiaj w koszulce Overmarsa!) wystrzeliwujesz niczym bełt z kuszy i z prędkością przeczącą każdemu prawu fizyki znajdujesz się w kilkadziesiąt sekund na boisku.

Jesteś pierwszy. Zaklepałeś boisko. Jakiś dzieciak, którego widzisz pierwszy raz na oczy przybiegl o 5 sekund za późno.
-wypad, my dzisiaj zajmujemy boisko! - krzyczysz pewny swego do swojego rywala, a ten z opuszczoną głową zmierza ku blokowi. Pozostaje mu bicie piłą o ścianę i #!$%@? sąsiadów od bladego świtu do wieczora, którzy nie obejrzą niedzielnej Familiady w spokoju, a żarty Strasburgera przeplatane będą cyklicznym odgłosem odbijanej od ściany piłki.

Powoli na boisku robi się coraz ciaśniej. Pod jedną bramką siadają twoi najlepsi współtowarzysze. Znasz ich od czasów piaskownicy, kiedy to dzień w dzień na twojej twarzy lądowała łopatka i piasek, który miał stać się babką. Takie agresywne podejście zaprocentowało po latach, myślisz sobie. Podwórkowe dzieciaki grają twardy i nieustępliwy futbol.

- Gruby, nie siadaj na piłce! Chcesz, żeby sie zrobiło jajo? - krzyczysz do swojego koleżki, który kariery piłkarskiej raczej nie zrobi, ale zawsze stanowi solidny punkt twojej drużyny. Solidny, bo jak ktoś odbije się od jego ogromnego brzucha, to pewne jest, że skończy mecz z kontuzją.

Sytuacja się klaruje. Was jest sześciu, przeciwników siedmiu. Co zrobić, oglądałeś już mecze w telewizji, kiedy drużyna grająca w przewadze przegrywała mecz z kretesem.

- Gramy na stare, czy na nowe?
- Na nowe. Lotni?
- Tak, lotni bramkarze.

Najważniejsze zasady zostały ustalone. Święte reguły, których złamanie oznaczało wykluczenie z boiskowej społeczności. Przynajmniej do momentu, aż wszyscy zapomnieli o tym, że złapałeś piłkę w ręce po podaniu zawodnika z twojej drużyny.

- Dziś wy ściągacie koszulki. Jeden od nas nosi okulary, a jak ściągnie to nic nie widzi. U was jest dwóch Overmarsów, a u nas trzech. Znowu podawałby tam, gdzie nie trzeba.

Zaczyna się mecz. Tumany kurzu wybijają się od twardego jak beton podłoża. W końcu Gruby od ciebie z drużyny kopie piłkę tak wysoko,że wypada daleko za przyboiskowy płot.

- Gruby! Prawo Pascala. Kto #!$%@?, ten #!$%@?! - z uśmiechem mówisz do niedoszłego strzelca gola, że to on będzie gonił za piłką. Gruby bez jednego zająknięcia, żółwim tempem, udaje się poza boisko, w poszukiwaniu piłki.

Chwila odpoczynku. Zanim Gruby znajdzie tą piłkę, to trochę minie. Na wyimaginowanej tablicy po kilku godzinach gry widnieje remisowy wynik 18-18. A może twoja drużyna wygrywa jedną, lub dwiema bramkami? Kto by to wszystko zliczył.

- Dobra chłopaki, kto strzeli ostatniego gola, ten wygrywa!

Gruby podaje piłkę ci na skrzydło, a ty szybkim sprintem znajdujesz się pod bramką przeciwnika. Uderzasz z całej siły, ale piłka trafia w poprzeczkę. Strzał był tak silny, że piłka wróciła do Grubego. Niestety, ale ostatni obrońca się nie popisał. Był tak zmęczony, że piłka się od niego odbiła, a najlepszy snajper drużyny przeciwnej strzelił złotą bramkę.

- Znowu przegraliśmy, ale jutro gramy rewanż!
- Pewnie. A zanim się ściemni, to może zagramy w autonogę?
- Super pomysł. Gruby, ty stajesz na bramce. Bo #!$%@?łeś ostatnią akcję.

http://kibole24.pl/artykul/847/futbol_to_cos_wazniejszego.html

#mirkohooligans #kibole #kibice #pilkanozna #lata90