Wpis z mikrobloga

#architektura #art #design #ciekawostki #historia

Wroga architektura

„Defensive design”, czyli w wolnym tłumaczeniu wroga architektura, to projektowanie mające na celu modelowanie zachowań w przestrzeni miejskiej tak, by pewne działania wymuszać, a innym zapobiegać. Założeniem takiego designu jest ochrona przestrzeni miejskiej oraz jej użytkowników – działania mają niewątpliwie pozytywny wpływ na ograniczenie przestępczości i zniszczeń mienia publicznego. Przykłady takiego designu wtopiły się w naszą codzienność i wiele z nich dziś traktujemy jako standard – chociażby ogrodzenia o zaostrzonych sztachetach.

Jednym z pierwszych elementów takiego designu było wprowadzenie w XIX wieku do krajobrazu miejskiego latarni ulicznych. Oświetlenie spowodowało spadek przestępczości oraz wzrost poczucia bezpieczeństwa. Architektura regulująca prawidłowe funkcjonowanie miasta nasiliła się w XX wieku, kiedy na ulicach pojawiło się mnóstwo samochodów. Wprowadzone zostały elementy uniemożliwiające parkowanie w niedozwolonych miejscach – metalowe barierki, słupki i innego rodzaju przeszkody. Za element takiego projektowania można uznać również progi zwalniające umieszczane przed przejściami dla pieszych.

Wroga architektura ma walczyć również z różnymi przejawami wandalizmu bądź nieakceptowalnego zachowania. W Hamburgu ściany niektórych budynków zostały pomalowane specjalną farbą odbijająca strumień w kierunku mężczyzny oddającego mocz na tę powierzchnię. W Niemczech można znaleźć toalety publiczne z oświetleniem ultrafioletowym, które nie pozwala heroinistom dostrzec swoich żył, co ma utrudnić zaspokojenie głodu narkotykowego własnie w tym pomieszczeniu. Niektóre zachodnie miasta wypowiadały również wojnę deskorolkarzom, stosując niewielkie wybrzuszenia w powierzchniach takich jak kamienne ławki czy schody. Do defensywnego designu zaliczają się również, montowane na fasadach budynków, kolce przeciw ptakom.

Historię XX-wiecznego designu defensywnego dopełnia monitoring, który z jednej strony poprawia nasze bezpieczeństwo, a z drugiej poddaje nas inwigilacji.

Jest też cała kategoria rozwiązań, które koncentrują się na problemie bezdomnych – a właściwie na problemie, jakie z osobami bezdomnymi ma społeczeństwo. Miasta, w celu ochrony wizerunku, zachowania czystości i dobrego wyglądu ulic, zaczęły utrudniać włóczykijom życie, spychając niewygodny problem. Kolce na chodnikach, ławki z dodatkowymi barierkami – moment, w którym miasta zaczęły wprowadzać tego typu utrudnienia można uznać za punkt, w którym taki design stał się opresyjny, wręcz wrogi. I to właśnie te działania wywołały międzynarodową debatę, obecną w największych mediach świata.

Główną rolę grają tu ławki – wyposażone w gęsto rozmieszczone poręcze lub po prostu zbyt krótkie i zbyt strome, by można się było na nich położyć. Na wielu przystankach na świecie, również w Polsce, rezygnuje się z tradycyjnych ławek, w zamian oferując pasażerom barierki, o które mogą się oprzeć. Innym „osiągnięciem” wrogiego designu są metalowe kolce, uniemożliwiające bezdomnym rozłożenie posłania na podestach czy posadzce.

Definicja bezdomności zmieniała się na przestrzeni wieków, podobnie jak podejście do niej. W zamierzchłych czasach był to wędrowiec, który mógł liczyć na gościnność ludzi napotkanych po drodze. W XVI wieku, okresie protestanckiej reformacji, bezdomność zaczęła być postrzegana jako grzech. Brak dachu nad głową jest, niestety, problemem powszechnym w obliczu klęsk żywiołowych czy wojen. W latach lat 70. XX wieku bezdomność zaczęła być kojarzona z moralną słabością i nieudolnością życiową. Ta percepcja, przekonanie o tym, że każdy jest odpowiedzialny za swój własny los, dominuje do dziś.

Bezdomność to nie tylko brak miejsca do życia. To przede wszystkim wyjęcie z relacji społecznych, które niesie ze sobą stałe miejsce zamieszkania. Władze miejskie, próbując na nią wpływać poprzez działania odstraszające, odwołują się do poczucia bezpieczeństwa, estetyki, komfortu większości „normalnych” mieszkańców. Nie rozwiązują problemu u źródeł, lecz zamiatają go pod dywan.

Może zamiast instalować słupki zaśmiecające przestrzeń miasta, należałoby położyć silniejszy nacisk na edukację kierowców, ograniczanie ruchu samochodowego i tworzenie przestrzeni dla pieszych? Tam samo, zamiast odstraszać bezdomnych – stworzyć miejskie programy wychodzenia z bezdomności?

Wrogi design to forma inżynierii zachowań, interakcji i stosunków społecznych. W przestrzeni miejskiej staje się jednak narzędziem segregacji, budującym barierę pomiędzy tymi, którzy są upoważnieni do korzystania z niej, a tymi, którzy budzą nasze obawy, niesmak czy dyskomfort. Ta decyzja zawsze jest odgórna. Tworzenie zabezpieczeń niejako kryminalizuje obecność bezdomnych w przestrzeni publicznej i rozszerza spektrum zachowań, które wzbudzają podejrzenia. Każda osoba śpiąca na trawniku, przebywająca za długo w jednym miejscu, przesiadująca w samochodzie powoduje niepokój.

Takie działania są jednocześnie narzędziem utrwalającym nowoczesny system kastowy, w którym elity i klasa średnia próbują się izolować od najbiedniejszych na tyle, na ile to jest możliwe. Do tego dochodzi kapitalizm i prawo własności. Dziś ogromne części miast są w rękach prywatnych, powstają prywatne i pół-prywatne przestrzenie publiczne, z których ochrona może wypraszać nieproszonych gości.

Przykrywanie niewygodnych tematów tylko pozornie buduje spokój, jednocześnie kalecząc miasto. Krytycy współczesnego defensywnego designu zaznaczają, że uderzając w jedną grupę, można nieświadomie skrzywdzić inną. Przykładem są podpórko-ławki, które na nic nie przydadzą się osobom niepełnosprawnym i starszym, czyli grupie znacznie liczniejszej niż bezdomni. Miasta są przedłużeniem ludzkich marzeń o funkcjonalnej wspólnocie. Decydowanie o tym, kto może do tej wspólnoty należeć jest się niebezpieczną zabawą.

źródło:
https://www.morizon.pl/blog/wroga-architektura-defensive-design/
Pobierz kurkuma - #architektura #art #design #ciekawostki #historia

Wroga architektura

...
źródło: comment_y1uDqQn5fdFsKR0kSrwOGxG7H8d7nquc.jpg
  • 93
"Defensive design" jest niestety potrzebny - zawsze znajdą się niereformowalne jednostki, a zabranie słupków czy podziału ławek tylko spowoduje akceptację tych nieprawidłowości.

Takiego bezdomnego, który potencjalnie mógłby spać na takiej ławce, z reguły nie obchodzi to, że od niego śmierdzi, że nie wolno srać pod drzewem w parku. Z linią wyznaczającą parkowanie natomiast jest inny problem - przyzwolenie społeczne i sporadyczne kary za niestosowanie się do niej.

Niestety życie w społeczeństwie polega
W zamierzchłych czasach był to wędrowiec, który mógł liczyć na gościnność ludzi napotkanych po drodze.


@kurkuma: No nic dziwnego. Jak ci koleś nie wali z odległości stu metrów to od razu jest milej widziany. Wędrowiec, który śmierdział moczem i alkoholem z pewnością nie mógł liczyć na gościnność.

Nie rozwiązują problemu u źródeł, lecz zamiatają go pod dywan.


@kurkuma: To nie jest zamiatanie pod dywan. Ten "design" ogranicza populację bezdomnych (czyli
Mam odmienne zdanie. Porównywanie sytuacji osób bezdomnych dziś i kiedyś jest absurdalne. Poziom opiekuńczości państwa w stosunku do takich osób jest bardzo wysoki (odnoszę się do warunków polskich). Co to znaczy, że dawniej przestrzeń była dla nich wolna? W jakim sensie? W których latach? PRL? W czasach przedwojennych nie było w ogóle ławek, na których mogliby spać, a gdy już się takie pojawiły, to biedota była z nich przeganiana, aby ludzie "na
Jeśli miasto jednocześnie funduje noclegownie i stawia ławki zakrzywione i z barierkami, to nie jest to walka z bezdomnymi i decydowanie kto może należeć do społeczeństwa. Jest to pomoc zamiast wspierania patologii. Sprawa jest prosta - idź do noclegowni, szukaj pomocy. Jak nie, to nie mamy o czym gadać.

Można takie podejście krytykować i podjąć dyskusję, ale ignorowanie pomocy a skupianie się tylko na kolcach i ławkach jest paskudną manipulacją.