Wpis z mikrobloga

#historia #iiwojnaswiatowa #historiedziadkamariana

Jakiś rok temu dowiedziałem się o historii z II Wojny Światowej mojego pradziadka, więc podzielę się nią z wami, pewnie nie jest jakaś wyjątkowa w porównaniu do innych świadectw z tego okresu, ale widziałem jak dobrze przyjął się wpis z tagu #historiedziadkamariana to i ja się podzielę (i przy okazji też pozwolę sobie na użycie tagu, gdyż pewnie wielu obserwujących jest żądnych takich historii).

Rzecz dzieje się na Zamojszczyźnie, 2 lutego 1943 roku. Skąd znam dokładną datę? Gdyż było to święto Matki Boskiej Gromnicznej, a rok również nie jest przypadkowy. Od listopada '42 do marca '43 miała miejsce akcja wysiedlania Zamojszczyzny, w skutek której przesiedlono/spacyfikowano ok. 100 tysięcy mieszkańców tego terenu, aby w ich miejsce przesiedlić ludność niemiecką.

Miejscowość o jakiej mówimy (nie chcę podawać dokładnej nazwy) jest znana w regionie z kultu maryjnego i cudownego obrazka Matki Boskiej. Nic więc dziwnego, że w każde święto Maryjne, szczególnie w tym ciężkim okresie, kościoły gromadziły wielu wiernych. Nie inaczej było wtedy, msza święta odbywała się wieczorem, kościół był pełny miejscowej ludności. Świadomość tego mieli Niemcy, którzy zdecydowali w tym momencie wkroczyć do kościoła, aby złapać wszystkich mężczyzn i przewieźć ich do obozu przejściowego w Zwierzyńcu, aby Ci nie uciekli przed wysiedleniem do partyzantki. Tam decydowano, czy osoba jest na tyle "aryjska", że można ją zatrzymać, jeśli nie, została albo wysyłana na wschód, albo do obozów pracy, lub eksterminowana (21% wszystkich w obozie zostało zaklasyfikowanych do eksterminacji). Kościół skonstruowany był tak, że nie było jak uciekać, ludzie mieli tego świadomość więc dobrowolnie poddawali się Niemcom.

Mój dziadek tego wieczoru również był na mszy, siedział jak zawsze na chórze. Kiedy tylko zdał sobie sprawę, że Niemcy wkroczyli do kościoła, schował się za starymi organami i przykrył się płachtą którą tam znalazł. Miał grubo ponad 190 cm wzrostu, a jak możecie sobie wyobrazić wiele miejsca tam nie było, lecz ten został tam około godziny, gdyż tyle Niemcy przeszukiwali kościół. Co chwilę słyszałem charakterystyczny odgłos ciężkich butów wojskowych chodzących po chórze, lecz na jego szczęście nikt go nie znalazł. Gdy usłyszał, że sytuacja się uspokoiła, zaczął uciekać z kościoła, lecz gdy z niego wyszedł widział, że w niedalekiej odległości stoją ciężarówki wojskowe pakujące miejscowych na pakę, obok nich leżało kilkanaście ciał. Wiedział, że musi ominąć to wszystko bardzo szerokim łukiem. W tym momencie nie było wiele wyjść, musiał uciec do partyzantki, lecz wcześniej chciał pożegnać się z matką i wziąć z domu najpotrzebniejsze rzeczy. Choć w prostej linii z kościoła do jego domu było ok. 400 metrów, wrócił do domu około 4 rano, gdyż musiał zrobić ogromną pętle by ominąć główne drogi. Gdy dostał się do domu, od mojej praprababci dowiedział się, że wywieziono wszystkich mężczyzn z okolicy, a Niemcy przyszli do domu pytać gdzie był dziadek, gdyż życzliwi sąsiedzi donieśli, że brakuje jego i paru innych mężczyzn. Babcia musiała powiedzieć, że ten nie żyje, szczegółów niestety nie znam, gdyż dziadek niewiele pamiętał z tego spotkania, oprócz tego, że wziął na potrzebniejsze rzeczy, pożegnał się z matką i uciekł do partyzantki, którą następny raz mógł spotkać dopiero w 1944 roku, mimo tego, że ciągle był w okolicy, to nie mógł ryzykować ani jej, ani swojego życia i nie pojawiał się w okolicy. W tym czasie walczył m.in. w powstaniu zamojskim, po wojnie wrócił do rodziny i żył do 2006 roku.
  • 8
Od listopada '42 do marca '43 miała miejsce akcja wysiedlania Zamojszczyzny, w skutek której przesiedlono/spacyfikowano ok. 100 tysięcy mieszkańców tego terenu, aby w ich miejsce przesiedlić ludność niemiecką.


@parooow: XI 1942 - III 1943 to tylko pierwszy etap, VI-VIII 1943 miał miejsce drugi etap, akcja Wehrwolf
@parooow: Bardzo ciekawa historia. Na marginesie: zdecyduj się czy piszesz w pierwszej czy w trzeciej osobie, po dziwnie się czyta

Miał grubo ponad 190 cm wzrostu, a jak możecie sobie wyobrazić wiele miejsca tam nie było, lecz ten został tam około godziny, gdyż tyle Niemcy przeszukiwali kościół. Co chwilę słyszałem charakterystyczny odgłos ciężkich butów wojskowych chodzących po chórze, lecz na jego szczęście nikt go nie znalazł..