Wpis z mikrobloga

Mirki i Mirabelki, od kilku miesięcy pisze sobie takie pseudo-artykuły o samochodach. Taka drobna synteza, pełna uproszczeń i przemilczeń, głównie dlatego, że skierowana do osób które niekoniecznie znają dane modele. Teraz stwierdziłem, że może wrzucę jeden z nich na wykop, wcześniej się bałem hejtu, ale co tam, raz się żyję. Jeśli się spodoba to może dodam tego nieco więcej.

#ciekawostki #bristol #fighter #vincepisze #samochody

Na dziś coś niezwykłego i bardzo mało znanego (poprawcie mnie, jeśli się mylę).

Bristol Fighter

Zanim zacznę o samochodzie, powiem troszeczkę o firmie. Firma ta powstała jako British and Colonial Aircraft Company w 1910 roku. Z nazwy można łatwo wywnioskować, że zajmowała się konstrukcją samolotów. Była to prawdopodobnie pierwsza firma na wyspach zajmująca się tą dziedziną. Bardzo szybko zaczęła odnosić sukcesy dzięki zamówieniom od armii. Podczas drugiej wojny światowej wytwarzała takie maszyny jak Beaufighter, Beaufort czy Blenheim. Poza samolotami, ważna częścią działalności było produkowanie silników lotniczych - między innymi Pegasus, używanych chociażby w polskim PZL.37 Łoś. Po wojnie w 1945 roku BAC zatrudniał około 70000 pracowników, a zamówienia z armii się skończyły. Zaczęto więc szukać innych sposobów na zarobek. Jednym z nich było rozpoczęcie produkcji samochodów sportowych. Za bazę posłużyły przedwojenne modele BMW.

Tutaj robimy szybki przeskok o jakieś 50 lat. Wspomnę tylko że Bristol Cars nie udało się powtórzyć sukcesu firmy-matki (która po wojnie została przejęta i w obecnej chwili jest częścią BAE Systems). Na przełomie wieków Bristol stał się małą wytwórnią ręcznie składanych samochodów z jednym salonem sprzedaży. Nawet liczba wyprodukowanych rocznie samochodów nie jest pewna, więc będę bazował na plotkach ; ).

Bristol Fighter został zaprojektowany przez Maxa Boxstorma. Był projektowany od początku do końca jak najbardziej tradycyjnymi metodami. Anegdota mówi, że z racji oszczędności dopiero gotowy samochód można było przetestować w tunelu aerodynamicznym, a obliczenia różniły się od rzeczywistości o mniej niż 2% (żeby osiągnąć taki efekt inżynierowie takiego Ferrari potrzebują tygodni, jeśli nie miesięcy w tunelu). Osiągnięto opór aerodynamiczny na poziomie Cx 0,28. Samochód miał być możliwie jak najprostszy, więc wywalono wszystkie niepotrzebne głupoty typu komputer pokładowy, kontrola trakcji, ABS czy poduszki powietrzne. Kierowca musiał mieć spore cohones żeby nim jeździć bez tych udogodnień, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że silnik to wolnossąca 8-litrowa jednostka V10 znana z Dodge’a Vipera o mocy 531 koni mechanicznych i 712Nm. A wszystko to na tyle koła. Podobno sześciobiegowa skrzynia pozwalała na pierwszym biegu osiągać prędkość 150 km/h(!), a prędkość maksymalna wynosiła około 340 km/h. Pierwsza setka pojawiała się po 4 sekundach. Masa własna to równe 1600 kg.

To nie koniec - inżynierowie Bristola przygotowali jeszcze dwie wersje tego samochodu. Bristol S był usportowioną (jakby zwykły był za mało sportowy) wersją z tym samym silnikiem, ale podkręconą do 636 KM i 790Nm, a jego prędkość jak i przyspieszenie podobno były identyczne z modelem podstawowym.
Ostatnim przedstawicielem Fightera był Bristol Fighter T. Jak się domyślacie, T oznacza turbo, a turbo oznacza znaczny wzrost mocy - w tym wypadku 1026 KM i 1405Nm! Dobrze widzicie, to więcej niż produkowany w tym samym czasie Bugatti Veyron. Jego prędkość maksymalna została sztucznie ograniczona do „więcej niż wystarczających” 326 km/h, ale Bristol chwalił się że bez ograniczeń przekroczyłby 430 km/h!
Napisałem "przekroczyłby", ponieważ żaden egzemplarz nie został nigdy wyprodukowany. W ogóle według plotek od 2004 do 2011 roku wyprodukowano 13 sztuk tej niezwykłej maszyny. Jednym z powodów mogła być cena wynosząca od 229 000 za podstawowy model do 256000 za model S. Oczywiście wszystko się dzieje w Wielkiej Brytanii, więc ceny są w funtach. Produkowany był od 2004 do 2011.

Teraz troszeczkę prywaty, ponieważ gdy go po raz pierwszy ujrzałem około 2004 roku w jakiejś gazecie, od razu się zakochałem. Może nie jest najładniejszy, ale jest to maszyna dla kogoś, kto naprawdę musi umieć jeździć, żeby mógł się cieszyć możliwościami tego samochodu. I to było tak niedawno, już w naszych czasach! Jest piękny i jest moim marzeniem.
DoktorVincent - Mirki i Mirabelki, od kilku miesięcy pisze sobie takie pseudo-artykuł...

źródło: comment_gpo0p53mn08nQRwYoOXaeVlUXMxbEIiL.jpg

Pobierz
  • 2
Bardzo fajny tekst. Nie znam szczegółów, więc o faktach i technikaliach nie będę dyskutował, ale jako przedstawienie marki i modelu bardzo interesujące. Osiągi auta imponujące. Mnie również podoba się to cacko, prawdziwa perełka.