Wpis z mikrobloga

Zniszczone kamienice przy Podwalu, ujęcie od ul. Kilińskiego, po wybuchu niemieckiego ciężkiego nosiciela ładunków wybuchowych Borgward B IV. Warszawa. 13 sierpnia 1944 r.

Powietrze było kompletnie szare - tyle było w nim pyłu - i był straszny odór spalonej krwi, spalonego ciała z trotylem. Na wiosnę następnego roku, jak się tam szło, to było czuć ten okropny smród. (...) Na ścianach były przylepione mózgi, kawały mięsa. Potem przybiegli chłopcy z łopatami i wykopali doły. (...) Łopatami zgarniano mięso do kubłów i tam wrzucano.


Borgward IV został przyjęty do uzbrojenia armii niemieckiej w 1943r. jako SdKfz 301, był opracowany i produkowany w firmie Borgward w Bremie. Posiadał z przodu urządzenie mocujące do kadłuba specjalny ładunek o bardzo dużej sile rażenia. Prostopadłościenna skrzynia, nachylona i zwężająca się ku przodowi, w której mieściło się ok. 500 kg trotylu. była odczepiana przy pomocy specjalnej dźwigni. Po podjechaniu do umocnienia, kierowca uwalniał skrzynię, która zsuwała się po pochylonym pancerzu i odjeżdżał do tyłu jednocześnie uruchamiając zapalnik czasowy.. Eksplozja następowała również w trakcie próby otwarcia pokrywy ładunku -zapalnik mechaniczny natychmiastowego działania, jak i zdalnie..

"Błędy popełniali wszyscy"

Feralnego dnia około godziny 11:00 polskie punkty obserwacyjne dały znać, że od Nowego Zjazdu zbliżają się dwa czołgi, kierujące się na Plac Zamkowy. Prawdopodobnie mało kto zauważył, iż jeden z pojazdów był dużo mniejszy od drugiego, nie posiadał uzbrojenia: działa, ani karabinów maszynowych. Dziś wiemy, iż był to niemiecki transporter ładunków Borgward B IV, wyglądem zewnętrznym zbliżony bardziej do tankietki, niż do czołgu. Drugi, dużo większy pojazd, to zapewne działo pancerne StuG 40 Ausf. G SdKfz 142/1. Według niektórych relacji, mniejszy pojazd na stanowiska podprowadzało nie jeden, ale dwa większe działa StuG 40.

Gdy na pancerzu pojazdu pojawiły się niemrawe płomienie powstałe od butelek z benzyną, z wnętrza wyskoczył kierowca i biegnąc pod ścianami zrujnowanych kamienic zdołał umknąć w stronę Krakowskiego Przedmieścia. W tym momencie zaczęło powoli docierać do powstańców, że zdobyli "czołg", co było dla nich wydarzeniem bardzo rzadkim.

Do płonącej maszyny dobiegli żołnierze z kompanii "Harcerskiej", "Anny" i z Oddziału Specjalnego "Juliusz", którzy ugasili pożar i spenetrowali wnętrze pojazdu. Okazało się, że "czołg" nie posiadał żadnego uzbrojenia. Odkryto jedynie "intrygujące instalacje elektryczne" - jakby "rozbudowaną radiostację".

Na polecenie kpt. "Gustawa", zastosowano pewne środki ostrożności - wycofano załogę o kilkadziesiąt metrów dalej. Jednak przez kilka godzin nic się nie działo podejrzanego z pojazdem, Niemcy nie przejawiali aktywności i powstańcy uznali tę ostrożność za przesadzoną i wręcz zbyteczną.

Około 17:30 powstańcy, wbrew zakazowi swego dowódcy, uruchomili pojazd wprowadzając go przez częściowo w tym celu rozebraną barykadę przy ul. Podwale. Do prowadzenia pojazdu sprowadzono kierowców-pancerniaków z kompanii motorowej "Orląt". Byli to: strz. "Cymbo" Zygmunt Salwa i sierż. "Szczawiński" Henryk Paczkowski.
Droga zdobytego pojazdu wiodła Podwalem do ul. Kapitulnej, następnie ul. Piekarską, Zapieckiem, aż do kwatery mjr. "Roga" na Rynku Starego Miasta.

Po skręceniu w ul. Kilińskiego, transporterowi znowu przejazd zatarasowała niewielka, około metrowej wysokości barykada. Gdy trochę ją rozebrano kierowca "czołgu" postanowił spróbować pokonać przeszkodę. Kiedy pojazd znajdował się na szczycie barykady z jego przodu odpadł ładunek. Osoby towarzyszące pojazdowi sądząc, że skrzynia stanowi integralną część pojazdu, próbowały podnieść ją i z powrotem zamontować na przedzie pojazdu. W spuszczonej skrzyni uruchomiony został jednocześnie zapalnik czasowy, ustawiony na taki okres czasu, teoretycznie pozwalający na wycofanie się Borgwarda, ok kilku minut.

Pchor. "Orion" Ryszard Maciejewski z kompanii szturmowej "Wigier" oglądał przejazd tankietki z balkonu budynku przy ul. Kilińskiego 1. Widząc przy pojeździe wielki tłum, odwrócił się do "Bartka" Janusza Łapińskiego i rzekł:

Wyobraź sobie co by było, gdyby tu teraz wybuchł pocisk!


Po jego słowach nastąpiła eksplozja. Siła wybuchu była tak wielka, że fragmenty ludzkich ciał i rozbryzgi krwi pokryły ściany kamienic na wysokości nawet do trzeciego piętra, w odległości kilkudziesięciu metrów od centrum eksplozji. Ponadto zniszczeniu uległy górne piętra ministerstwa i część domów po przeciwnej stronie ulicy. Na domiar złego w bramie przy Kilińskiego 3 wybuchł pożar zmagazynowanych tam butelek z benzyną. Wypalony kadłub pojazdu został odrzucony wybuchem na odległość kilkudziesięciu metrów, a szczątki ludzkie znajdowano nawet kilkaset metrów od miejsca eksplozji.

Na oknach, rynnach i balkonach wisiały fragmenty ludzkich ciał. Nogi, ręce, korpusy, kiszki. W tłumie chodziły kobiety i przeraźliwymi, obłąkanymi głosami nawoływały dzieci. Nikt im jednak nie odpowiadał...


Według niektórych źródeł zginęło ponad 300 osób, a rannych była podobna liczba. Początkowo spekulacje o czołgu pułapce okazały się być serią nieprzemyślanych i brawurowych działań powstańców, którzy przyćmieni zostali euforią nieznanego zdobytego pojazdu. Być może na skutek jakiś defektów, kierowca nie spuścił skrzyni z ładunkiem wybuchowym i nie odjechał. Także ostrzał niemiecki utrudniający dwa pierwsze rozpoznania tankietki, potwierdza, iż nieprzyjacielowi chodziło o to, by pojazd pozostał przy barykadzie. Prawdopodobnie nie zadziałało także odpalenie ładunku drogą radiową - dla Niemców to było także pierwsze (lub jedno z pierwszych) użycie tego typu broni przeciw powstańczej Warszawie.


#powstaniewarszawskie #historia #iiwojnaswiatowa #2wojnaswiatowa #zdjeciazwojny #fotohistoria #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #1944 #historiajednejfotografii
Kerkyon - Zniszczone kamienice przy Podwalu, ujęcie od ul. Kilińskiego, po wybuchu ni...

źródło: comment_Zob2PAWZCx1K4ciYuzSc48nKSw5A21e2.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz