Wpis z mikrobloga

Opowiem wam pewną zabawną anegdotkę. Niedawno jakiś rowerzysta wziął, #!$%@?ł mi się pod samochód, no i go rozsmarowało nieźle po całej ulicy. Ze dwieście metrów ujechałem, zanim zauważyłem, że coś mi pod zderzakiem się kołace. Wstałem, wyszedłem, patrzę: a tu pod zderzakiem się do mnie ten #!$%@? rowerzysta uśmiecha, cały pokrwawiony, z mózgiem na wierzchu. No to ja mu mówię:
- No i na #!$%@? mi #!$%@? pierwszeństwo wymuszałeś, co? Fajnie było?
A rowerzysta, już w pośmiertnych drgawkach wyrzęził:
- MAM #!$%@? PIERWSZEŃSTWO
No niesamowite, słuchajcie. Ma mózg na wierzchu, #!$%@?, zakrwawił pół drogi, a odruchy działają jak u psów Pawłowa. No to postanowiłem zbadać ten fenomen, przypiąłem kable do akumulatora, a drugim końcem dotykałem mózgu rowerzysty. Jak przypiąłem do płatu skroniowego, to rowerzysta krzyknął:
- #!$%@? ze ścieżki rowerowej, #!$%@?!
Interesujące. Przypiąłem do innych części mózgu czy rdzenia przedłużonego i rowerzysta zaczął na przemian krzyczeć:
- Gdzie #!$%@? z tym wózkiem?
- No i #!$%@? że chodnik, mogę tu jechać!
- Z drogi, #!$%@?, z drogi, dzwonka #!$%@? nie słyszysz?
- #!$%@? samochodziarze, #!$%@?, zabronić samochodów!
- No i #!$%@?, że czerwone, jestem rowerem, to mogę!
- WIĘCEJ ŚCIEŻEK DLA ROWERÓW, MASA KRYTYCZNA!!!!!
Potem zaczął pluć i machać rękami, jakby chciał mi #!$%@?ć. Ogólnie rzekłszy, to już jego krew zaczęła rozpuszczać asfalt, tyle miał w niej kwasu i płynnej nienawiści. Badania przeprowadzałem oczywiście w grubych lateksowych rękawicach, nie chciałem się niczym od niego zarazić.
Postanowiłem jeszcze sprawdzić inne odruchy. Wziąłem smartfona, pokazałem mu zdjęcie jakiegoś dziecka i wiecie co? #!$%@?, martwy, prawie skrwawiony rowerzysta, a jemu #!$%@? kuśka na ten widok stanęła. I zaraz odruchowo zaczęły mu tak nogi chodzić, jakby chciał jak najszybciej dojechać i potrącić tego dzieciaka, a potem zaciągnąć w krzaki.
Pobawiłem się tak jeszcze trochę w doktora Frankensteina, no a w końcu przyjechała śmieciarka, to wrzuciliśmy razem z panem śmieciarzem zwłoki do śmieciarki i śmialiśmy się z tego rowerzysty, że #!$%@? wymusił pierwszeństwo jeden raz za dużo. A potem pojechałem na myjnię, aby mi krew tego rowerzysty nie wypaliła za mocno lakieru. Jak opowiedziałem o mojej małej przygodzie, to wszyscy się na myjni śmiali, że większa strata by była jakbym psa przejechał.

----

  • 1