Wpis z mikrobloga

@kwasnydeszcz: kiedy wiesz już, że to jakaś marna egzystencja, a nie życie, to nie ma sensu go męczyć. Mam wrażenie, że weterynarze bardzo często sztucznie przedłużają życie zwierzęciu, przekonują właściciela do coraz wymyślniejszych terapii, żerują na uczuciach. Trochę śmierdzi tu hajsem i pazernością.
@kwasnydeszcz: Jeśli uznasz, że warto mu zaufać, to tym się kieruj, ale nie zgub zdrowego rozsądku. Nie daj się nabić w butelkę, biorąc pod uwagę, że jesteś teraz w trudnym momencie. Bardzo współczuję. W przypadku mojego psa to były np. 300% przekroczone normy w wynikach badań krwi, co kilka tygodni zwiększająca się ilość leków, powoli wysiadające kolejne organy, potrzeba podawania podskórnych kroplówek, najpierw jednej, potem trzech dziennie. Musiały boleć, jak cholera,
@viljuska: ehhhhh współczuję ( ͡° ʖ̯ ͡°) u mojego kota podobnie, kroplówki od piątku, wczoraj noc w szpitalu, dzisiaj mi ją oddali do domu, ale tylko dlatego, że tam się za bardzo stresowała (dużo głośnych zwierzaków). poważne problemy z trzustką, wątrobą, sercem i płucami. od piątku praktycznie nie je, dziś ją na siłę karmiłam. jutro rano idę z nią po leki i na kroplówkę i zobaczymy co
@kwasnydeszcz była decyzja o uśpieniu, pies ożył z dnia na dzień, widać było że chce nadal żyć, jakieś 2-3 miesiące później powrót do stanu gorszego niż był, potężnie zwymiotowanie krwią i nie zdążyliśmy go uśpić, zmarł ok godziny później ( ͡° ʖ̯ ͡°)
@kwasnydeszcz: Widać było, że cierpi już, ale się stara. Cieszył się, gdy ktoś do niego szedł, kiedy dostawał leki. Jak po tych chwilach ożywienia wracał od razu do budy leżeć, to już była decyzja. Niestety nie dożył do powrotu taty z pracy.

Tak bardzo mi przykro Kwaśny. :(
@kwasnydeszcz: Ja swojego kota uspałam po tym jak potrącił go samochód...weterynarz od razu stwierdził silny krwotok wewnętrzny, kot darł się wniebogłosy, więc żadnego leczenia, od razu poddałam go eutanazji :(
@kwasnydeszcz gdy bozia sama po nią przyszła (,) bardzo szybko rozwijające się raczysko nie do wyleczenia. Psinka w nocy nagle zaczęła strasznie dyszeć, nie była w stanie iść przez spuchniętą nogę zaatakowaną przez guza, nie chciała pić ani jeść, nad ranem już na zmianę traciła i odzyskiwała przytomność :( I rano do weta na uśpienie, nawet nie protestowała jak zwykle, tylko z taką rezygnacją i cierpieniem na twarzy