Wpis z mikrobloga

Przypomniała mi się taka historia z dzieciństwa. Kiedy chodziłam do przedszkola dzieciaki podzielone były na dwie grupy - poranną i popołudniową. Ja chodziłam na tę poranną. Zawsze odbierała mnie mama lub babcia z racji tego, że mieszkała ulicę obok mojego przedszkola. Kiedyś zdarzyło się tak, że zostałam w tym przedszkolu "porzucona". Wiecie - mama myślała, że odbierze mnie babcia, babcia była przekonana, że zrobi to mama. Nie każdy miał wtedy telefon stacjonarny, o komórce już nie wspomniawszy. W każdym razie przesiedziałam sobie tę swoją grupę, później przeczekałam też następną. Wszystkie dzieci zostały odebrane a ja nie. Babeczki głowiły się, co ze mną zrobić a ja, jako rezolutne dziewczę, ochoczo powiedziałam, że mogę sama pójść do babci, bo to tylko ulicę dalej. Jednak jakiś głos rozsądku nie pozwalał im puścić dziecka samego w drogę.

W naszym przedszkolu pracował Pan Miecio - taki wiecie konserwator, złota rączka. Naprawiał krany, przykręcał wieszaczki w szafkach na ubrania, dbał o żywopłot, trawę, ogrodzenie, plac zabaw - no wszystko. Tak się składało, że Pan Miecio mieszkał w tym samym bloku, co moja babcia, tylko klatkę obok. Kiedy więc tak się głowili na korytarzu co ze mną zrobić, Pan Miecio zaproponował, że mnie oprowadzi do babci. Powiedział uprzejmie Paniom, jak się moja babcia nazywa, pod jakim numerem mieszka i że odstawi mnie prosto pod same drzwi. I wyobraźcie sobie, że ten sam głos rozsądku podpowiedział im - "O! Z Panem Mieciem to będzie bezpieczna i nic jej się nie stanie."

Oczywiście jak obiecał, tak zrobił. Babcia zdziwiona wielce, że wnuczka niespodziewanie pojawia się pod jej drzwiami, ale Panu Mieciowi oczywiście podziękowała częstując słoikiem miodku z własnej pasieki. Zero rozkminy, że pedofilia, gwałt, porwanie, morderstwo, nie wiadomo co jeszcze.

Wyobrażacie sobie w dzisiejszych czasach taką historię...? Ludzie dawniej chyba byli bardziej przyzwoici czy coś.
#zycie #dzieci #dziecinstwo #szkola #edukacja #lata90 #rozkminy
  • 11
@schizma: Nie znam niestety statystyk, ale faktem jest, że kiedyś była też chyba mniejsza świadomość takich przestępstw. Rodzice bardziej bali się, że dziecko może sobie coś zrobić na dworze - złamać rękę, nogę itp. niż, że ktoś je porwie, zgwałci, czy zamorduje. Inna sprawa to również fakt, że środki masowego przekazu nie były tak rozwinięte i nie było na co dzień słychać o takich przestępstwach. Ja na przykład razem z rodzeństwem
@pheroni: Fajna historia. Pewnie czułaś się wyróżniona, bo żadne dziecko nie zostało na dwie grupy.

Dużo można rozmawiać o latach 90-tych. Mieliśmy inne społeczeństwo. Media teraz wyglądają jak kronika kryminalna. Mało pozytywnych wiadomości dużo negatywnych. Jest to celowe działanie. Ludzie mają się bać.

Nie zgadzam się z jednym z twoich rozmówców, że wtedy była większa przestępczość.

Ty bawiłaś się na podwórku. Teraz dzieci najwięcej czasu spędzają przed komputerem i na telefonie.
@MMARS:

Fajna historia. Pewnie czułaś się wyróżniona, bo żadne dziecko nie zostało na dwie grupy.


I to jeszcze jak! Tyle godzin na przedszkolnym placu zabaw ( )

Co do pozostałych uwag - jasne, zgadzam się. To, że w mediach 'zła wiadomość, to dobra wiadomość', to fakt, bo karmią się przede wszystkim negatywnymi informacjami. Z drugiej jednak strony dzięki temu w ludziach rośnie świadomość, co jest akurat