Wpis z mikrobloga

62 lata temu…

30 sierpnia 1956 roku w Krakowie skazał na karę śmierci Władysława Mazurkiewicza, pierwszego seryjnego mordercę w powojennej Polsce. Ówcześni dziennikarze nazwali go „Eleganckim mordercą”, jednak milicjanci woleli mówić o nim „Upiór krakowski”.

Mazurkiewicz był człowiekiem niezwykle bogatym i powszechnie szanowanym. Jeździł luksusowym samochodem i pachniał drogimi, zachodnimi perfumami. Zabawny, przystojny, dobrze wychowany i zawsze elegancki, wzbudzał podziw wśród mężczyzn i zachwyt kobiet. Nikt nie domyślał się, że przez 15 lat „dorabiał” sobie jako seryjny morderca. Nie zabijał, aby wyładować swoje frustracje. Nie chodziło mu o zaspokajanie swoich seksualnych potrzeb. Był na to wszystko zbyt dumny. On po prostu zabijał dla zysku.

Już w czasie wojny, dzięki dobrym układom z gestapo, czuł się bezkarny. Pierwszej zbrodni dokonał w roku 1940. Swoje ofiary truł cyjankiem potasu. Truciznę podawał w herbacie lub w kanapkach z szynką. Po zabójstwie zabierał pieniądze i biżuterię, a ciała topił w Wiśle. Wyjątek zrobił tylko dla swoich dwóch sąsiadek, których ciała zamurował w podłodze swojego garażu.

Wkrótce Mazurkiewicz zamienił truciznę na pistolet. Swoim ofiarą strzelał w głowę. Uważał, że tak było prościej i szybciej. We wrześniu 1955 roku popełnił jednak błąd, który zaprowadził go na szubienicę. Podczas podróży samochodem z Zakopanego do Warszawy, jego współpasażer zasnął. Mazurkiewicz postanowił to wykorzystać. Zatrzymał się i strzelił do niego.

Kula utkwiła w czaszce ofiary, ta jednak nieświadoma niczego nadal żyła. Wystraszony hukiem wystrzału biznesmen uciekł. Po kilku dniach zgłosił się do lekarza z bólem głowy. Podczas badania znaleziono w jego głowie kulę, a oskarżenia padły na Mazurkiewicza.

W toku śledztwa odkryto, czym naprawdę zajmował się szanowany dżentelmen, który latem 1956 roku stanął przed sądem. Najpierw Mazurkiewicz nie przyznał się do winy, jednak po przedstawieniu niepodważalnych dowodów zmienił nastawienie. Od tego momentu z dumą opowiadał o swoich morderstwach. Przyznał się do zabójstwa 30 osób, w większości kobiet.

Udowodniono mu jedynie 6 zabójstw. To jednak wystarczyło, aby skazać go na śmierć. W sądzie podczas procesu Mazurkiewicz zachowywał się dostojnie. Był dumny ze swoich czynów, uśmiechnięty, grzeczny i elegancki. Taki sam też podszedł do szubienicy, pod koniec stycznia 1957 roku.

Historia pierwszego polskiego seryjnego mordercy ma swoje barwne zakończenie. Zapytany o ostatnie słowo, „Elegancki morderca” uśmiechnął się i ukłonił wszystkim, po czym powiedział:

„Do widzenia panowie! Niedługo spotkamy się tam wszyscy!”

#wmrokuhistorii #historia #ciekawostki #seryjnimordercy #polska #zbrodnia #gruparatowaniapoziomu #ciekawostkihistoryczne #kryminalne #kryminalistyka #kalendarium #historiajednejfotografii
w-mroku-historii - 62 lata temu…

30 sierpnia 1956 roku w Krakowie skazał na karę ś...

źródło: comment_EPuW3Eo1nlsReLGGPkZPoIfu7CjkTzVO.jpg

Pobierz
  • 9