Wpis z mikrobloga

Czołem Mirki.
To mój pierwszy post tutaj, przeglądałem sobie wcześniej wykop, ale nie chciało mi się zakładać konta. Ostatnio na Reddicie widziałem temat, w którym gościu opublikował list, który napisał do samego siebie sprzed kilku lat. Zainspirowało mnie to, jako, że sam kiedyś byłem przegrywem(25 lvl here) , to uznałem, że może akurat komuś tutaj pomogę, może chociaż jednej osobie - i to wystarczy ;)

Nie, nie będzie tutaj coachowego pie*dolenia, że „możesz wszystko”, „wystarczy, że będziesz sobą” i inne bzdety. Jak całe życie ponosisz porażkę za porażką, to poklepywanie po plecach nie jest Ci potrzebne. Potrzebna jest ci skuteczność, zwycięstwa. Wtedy nabierzesz szacunku do samego siebie, wyrobisz sobie kręgosłup, charakter.

Pamiętaj, dla społeczeństwa nie ma bardziej wartościowej rzeczy niż młoda kobieta, i nie ma niczego bardziej bezwartościowego niż młody mężczyzna. Skup się na swoim procesie, kobiety z czasem same przyjdą, a Ty będziesz mógł wybierać, bo nie goni cię zegar biologiczny.

Jak to zrobić? Po pierwsze musisz zacząć robić rzeczy trudne, przerażające – dla ciebie. Nie będziesz miał szacunku do siebie, jeśli nie zrobisz rzeczy, z których będziesz dumny. Jak w grze, jak zadania są za łatwe to się nudzisz i wyłączasz grę. Jak się natrudzisz i je zrobisz – czujesz satysfakcję i się wkręcasz.

Czy to ci się podoba czy nie, cierpienia się nie pozbędziesz. Jesteśmy małymi istotkami, nie wiadomo na jak długo w przerażającym i skomplikowanym świecie. Możesz jedynie nadać cierpieniu sens. Bo właśnie o to chodzi w życiu – o pobudzanie swojej waleczności POMIMO tego, że jest ku*wa ciężko i trudno. Tak się osiąga cokolwiek w życiu – POMIMO tego, że było trudno i były przeszkody, a nie dlatego, że ich nie było. Pamiętaj, porażka wchodzi w grę, ona jest jej częścią. Chodzi o to, że wybierasz swoją ścieżkę w życiu, ruszasz pomimo tego, że jest przerażająco i podążasz nią jak najdłużej potrafisz. Potem z niej schodzisz, łapiesz się na tym i znowu wracasz na nią. Nie wiesz kogo spotkasz w swoim życiu, ale wiedz, że spotkasz kogoś, komu będziesz mógł pomóc, dzięki temu, że jesteś „na swojej ścieżce”, bo jak chcesz komuś pomóc, skoro sam nie wiesz dokąd idziesz?

No dobra, ale ja nie wiem kim chcę być ani co chcę robić. W porządku, dam ci wskazówkę, po pierwsze – zacznij redukować cierpienie w swoim życiu, a potem w życiu innych ludzi/zwierząt.
Po drugie - zostań wojownikiem. Dlaczego? Będziesz zdyscyplinowany, jak będziesz czuł strach, to zamiast się kulić, będziesz mu z dumą patrzył w oczy, a jak poniesiesz porażkę ( a to jest pewne na 100%) to się podniesiesz, zobaczysz co źle zrobiłeś i zaatakujesz znowu.

Pamiętaj, odwaga to nie: strach+odwaga = działanie.

strach+działanie = odwaga.

Potrzebujesz dyscypliny do ku*wy nędzy. Nie mów mi tutaj, że przecież wstajesz i chodzisz do szkoły i pracy. Mówię tutaj o innej dyscyplinie. Masz w głowie pie*dolnik, pełno rozpraszaczy dookoła Ciebie, a twój mózg, niczym 10 latek, będzie chciał natychmiastowej przyjemności, a dzisiejsza technologia ci to umożliwia na 1000 różnych sposobów. Potrzebujesz celów, żeby przestać być targanym przez życie jak szmata . Jak je określisz, to skup się na procesie. Twój proces to 5 zadań, które będziesz wykonywać każdego dnia.

Masz wykonywać 5 zadań dziennie. 5 zadań, które przybliżą cię do twojego celu. Jakiego? To już zależy tylko i wyłącznie od Ciebie. Może być nauka nowego języka obcego, zrzucenie kilku kg, nauka gotowania, poprawienie ocen, wyników w pracy, nawet mycie zębów trzy razy dziennie. Coś, co będzie sprawiało, że będziesz szedł do przodu, a Ty dobrze wiesz, co trzeba zrobić, żeby twoje życie było mniej bolesne.

Wiesz dlaczego ich potrzebujesz? Bo nie masz żadnych zwycięstw, nie masz ani szacunku ani zaufania do samego siebie. Jak jesteś bezużytecznym workiem gówna, to jak masz mieć szacunek do samego siebie? Całe życie inni rzucali Ci kłody pod nogi, nie miałeś farta w genetyce, w miejscu urodzenia, cokolwiek. Czas wziąć sprawy w swoje ręce, bo jeśli myślisz, że pewnego dnia przyjdzie jakaś komisja do Ciebie i oni powiedzą, że oni wiedzą kim jesteś, znają twój ból i przez co musiałeś przejść i będą chcieli, żebyś zajął jakąś wysoką pozycję, to przykro mi, ale „zbawienie” nie nadejdzie.

Chodzi o to, że wypisujesz sobie 5 rzeczy do zrobienia w ciągu dnia – i dajesz sobie słowo, że choćby się srało to je zrobisz. Masz wyuczyć się robić rzeczy POMIMO tego, że ci się nie chce. Jak się tego wyuczysz, to uwierz mi, że będziesz już przed 50% społeczeństwa, któremu się nic nie chce robić, a jak jest ciężko, to wysypują się po 5 minutach. Tak czasami będziesz przytłoczony innymi obowiązkami i po prostu ich nie wykonasz – takie jest życie, ale tu chodzi o czas kiedy nie jesteś zawalony innymi obowiązkami.

W moim przypadku celem była nauka angielskiego do poziomu c1, niemieckiego do stopnia komunikatywnego i zrobienie dobrej sylwetki , nofap + kilka pomniejszych rzeczy. Dlatego na kartce A4 wypisałem sobie 5 zadań w 30 dniowym okresie, które mam wykonywać TYLKO DZISIAJ. Nie ku*wa jutro, pojutrze – dzisiaj. I tak każdego dnia. W moim przypadku to była nauka 7 nowych słówek (fiszki), zrobienie rozdziału z kursu, zrobienie treningu siłowego albo aerobowego, trzymanie odpowiednich kalorii i NoFap challenge. Jak zrobiłem co miałem zrobić, stawiałem ptaszka w kratce i dzień był „wygrany”.

Zapytasz po cholerę takie pajacowanie? A właśnie po to, żeby twój mózg dostał porcję dopaminy każdego dnia, kiedy odhaczysz twoje NIEZBĘDNE zadania do wykonania. Tak jak w grze komputerowej, jest zadanie do wykonania – robisz je i czujesz swego rodzaju „radość” i się wkręcasz coraz bardziej. Tutaj masz się wkręcić w swoją własną grę. Nie masz się zarzynać, na początku obniż nawet poprzeczkę. Po wykonaniu 5 zadań rób co chcesz, oglądaj seriale itp., ale robota ma być wykonana. Po pewnym czasie zdajesz sobie sprawę, że możesz sam sobie zaufać, że jesteś mirkiem, który jak powie, że coś zrobi, to ku*wa to robi.

Masz już cele i 5 zadań? Świetnie. Czas wyrobić sobie nawyk optymizmu. Tak, NAWYK. Przez lata dostawałeś po dupie ze wszystkich stron, nic dziwnego, że nie patrzysz z nadzieją w przyszłość. Dlatego wyrób sobie nawyk optymizmu. Pod koniec każdego dnia, wypisz 5 pozytywnych rzeczy z danego dnia. Szukaj ich ku*wa z premedytacją. Jak już nie możesz nic wymyślić, wpisz, że masz dwie ręce i nogi, że nie ma wojny, nie masz HIVa, cokolwiek. Po co? Bo twoja droga rozwoju będzie #!$%@? trudna. Ciężka, pełna porażek, zwątpienia, pełna krwi, potu i łez. W tych chu*owych chwilach masz doszukiwać się z premedytacją pozytywów. Zamiast myśleć o tym czego chcesz uniknąć, myśl o tym co chcesz osiągnąć.

To ma być twój kolejny nawyk, przez te 30 dni.

Kolejną ważną rzeczą jest ucinanie dowalania sobie w myślach. Zacznij się łapać na tym ile razy w ciągu dnia napier*alasz w siebie samego w myślach. Nie chodzi o to, żeby być cały czas pozytywnym, bo tak się nie da. Masz być po prostu NIENEGATYWNYM. Przestań sam siebie kopać w dupe, inni zrobią to za Ciebie, o to się nie bój. Ilekroć złapiesz się na tzw „szczekaniu” - przestań. Z początku będzie to wręcz niemożliwe (zależy w jakiej sytuacji życiowej jesteś). Po pewnym czasie będziesz zdumiony ile razy w ciągu DNIA sam sobie podcinasz skrzydła. Po miesiącu będzie już tego mniej.

Pamiętaj, każdego dnia, jak wstajesz, musisz na nowo upier*olić głowę hydrze. Nie ma cudów, miliony przed tobą i miliony po tobie będzie tego doświadczać.

Masz wybór: albo ból dyscypliny, albo ból rozgoryczenia.

Trochę długo wyszło ,a to i tak czubek góry lodowej. Jakby ktoś chciał wincyj to plusować/pisać na PW ( )

#wychodzimyzprzegrywu #tfwnogf #stulejacontent #przegryw
  • 9
@pani_wytrysku: Rozumiem, że tylko Ty znasz prawdziwą definicję "przegrywa", trollu? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Napisałem, że to tylko wierzchołek góry lodowej, nie były to tylko te dwie rzeczy które wymieniłeś. Sporo mi to dało i zacząłem robić rzeczy, które niektóre "przegrywy" by chciały osiągnąć, jak chodzenie na randki, słynne segzy czy wyprowadzka od rodziców. Czy są/były większe przegrywy ode mnie? Pewnie tak, ale co to zmienia?

Z