Wpis z mikrobloga

Małe podsumowanie #kino #film
Dzisiaj dwa filmy zobaczone:

1. Bad Times at the El Royale


Piosenkarka, ksiądz, hippiska i sprzedawca odkurzaczy spotykają się w El Royale - motelu, przez który przebiega granica dwóch stanów. Każdy z nich ma coś do ukrycia. Każdy z nich jest obserwowany. Weneckie lustra, podsłuchy i jedna kamera...

To tak w skrócie bo nie będę się rozpisywał bo... nie ma o czym za bardzo (nawet aktorsko, aczkolwiek musze przyznać, że mile zaskakuje Chris Hemsworth w roli dość nieprzewidywalnego przywódcy sekty) - jeśli ktoś próbuje się wziąć za film "Tarantinowski" to niech to będzie Tarantino, nikt inny, bo inaczej wyjdzie drugi El Royale...

5/10

2. Venom


Fundacja "Życie" prowadzi nielegalne eksperymenty na ludziach: próbuje zaszczepić Symbionta - istotę/pasożyta przywiezioną z kosmosu - do ciała człowieka. Na drodze fundacji staje Eddie Brock - dziennikarz śledczy, który w wyniku nieudanego śledztwa/akcji ratunkowej zostaje "zarażony" symbiontem.

Tak, ten film ma na Metascore bodaj 36. I tak należało mu się. I tak, jest to Marvelowskie pierdu pierdu. I tak Tom Hardy robi robotę, a jego konwersacje z Venomem bawią.

5/10
i tylko dla tego, że w 4DX na prawdę świetnie sie przy tym bawiłem (dużo strzałow zza ucha, dużo kopania po nerach, sporo razy dostaniecie śliną w twarz i nie jedzcie nic przed seansem bo naprawdę Was nieźle wytelepie - w 4DX - polecam, bez... nie polecam).