Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Zastanawia mnie jedna sprawa, która przydarzyła mi się przedwczoraj bo nie wiem, czy dobrze postąpiłem...
Otóż gdy byłem na dworcu i brałem pieniądze z bankomatu podeszła do mnie jakaś kobieta z dzieckiem w wózku i mówi takim trochę roztrzęsionym głosem, że gdzieś zgubiła całą torbę z dokumentami i teraz potrzebuje 28 zł żeby pojechać do Ciechanowa i czy bym nie wspomógł, bo nie chce z dzieckiem na dworcu nocować. Odpowiedziałem, że nie mam po czym odszedłem, bo musiałem się spieszyć do pracy. Usłyszałem tylko z oddali "kur*o". Ogólnie to początkowo miałem wyrzuty sumienia, ale gdy tak pomyślałem to się zacząłem zastanawiać, czy to nie była próba wyłudzenia, ponieważ:
-babka podeszła do mnie dokładnie w momencie, w którym wyjmowałem pieniądze z bankomatu
-na jej miejscu pierwsze co bym zrobił to poszedł na policję albo do kogoś innego w sprawie monitoringu, przecież dokumenty to rzecz najważniejsza, a nie pójście do domu. Poza tym jak już miałbym do kogoś podchodzić to co najwyżej poprosiłbym o pożyczenie telefonu, bym mógł zadzwonić do kogoś bliskiego o całym zajściu ew. w wyniku stresu poprosiłbym kogoś o pomoc co mam w ogóle zrobić
-może to nie jest najważniejsze, ale babka mówiła do mnie na ty (nie żebym był arogancki, ale ogólnie jest styl wydał mi się trochę karynowaty: ej ty weź mi daj pieniadze, bo cośtam)
Widziałem ją parę minut później na dworcu, ale do nikogo nie podchodziła
Jak to oceniacie? Zastanawiam się, czy nie mogłem chociaż zaproponować jej, czy by nie poszła z tym na policję czy coś, ale co jak by mi wcisnęła kit, że była i nic nie zrobili? Może się spotkaliście z podobną sytuacją?

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla młodzieży
  • 7
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania tak jak już pisali powyżej, zwykła menda społeczna.

Sam dałem się w podobny sposób naciąć, gdy byłem młody i naiwny.
Podeszła do mnie na ulicy babka ok. 40-50 lat, jej wygląd lekko trącił patolą, ale wypowiadała się składnie i w miarę elokwentnie. Zaczęła spokojnie, że jest bardzo chora i zabrakło jej na leki w aptece, bez których już nie może wytrzymać. Taka zrobiła się przy tym roztrzęsiona, że się naprawdę popłakała,
  • Odpowiedz