Wpis z mikrobloga

#kumys to musujący napój z końskiego mleka. Uzyskanie mleka klaczy nie jest łatwe. Najpierw trzeba przyprowadzić do matki jej dziecko, a potem chytrze przejąć dostęp do wymion i szybko ściągnąć płyn. Klacze reagują nerwowo na takie podchody i łatwo można od nich dostać kopytem w czoło.

Od dawna chciałem spróbować kumysu, ale zdobycie gotowego napoju jest – z racji krótkiego terminu przydatności do spożycia – w Polsce praktycznie niemożliwe. Mleko klaczy można zdobyć łatwiej, jednak jest ono skandalicznie drogie z wymienionych wyżej powodów. Dowiedziałem się jednak, że kumys można przygotować również z mleka wielbłądziego, oślego, owczego lub krowiego (!). Dlatego jak tylko zobaczyłem na parkingu przy białostockiego giełdzie kobietę z butelką kwaśnego krowiego mleka za dwa i pół złotego za litr, postanowiłem sam zrobić sobie jakąś namiastkę prawdziwego kumysu.

Kumys to tradycyjny napój koczowniczych ludów kazachskich, mongolskich, kirgiskich, tatarskich i baszkirskich. Kiedyś kumys przechowywano w workach ze skóry końskiej lub wielbłądziej odwróconej włosiem do zewnątrz (tak zwane saby). Wlewano do nich mleko klaczy, czasami dodawano trochę starego kumysu, w którym było dużo bakterii i dzięki temu płyn fermentował szybciej. Worki z mlekiem wieszano w jutrach po lewej stronie od wejścia. Każdy, kto wychodził z domu, mieszał kijem (buluur) kisnący kumys, co zapobiegało wytrącaniu się masła i dostarczało tlenu do niższych warstw napoju. Czasami umieszczano te worki na grzbietach wielbłądów lub chorych koni. Mongołowie wyliczyli, że po około 600 wstrząśnięciach lub zamieszaniach, kumys jest gotowy. W zależności od oczekiwanego stężenia alkoholu, na kumys czeka się od 1 dnia (około 1%) do 4 dni (około 3%). Po przygotowaniu kumysu, worki z końskiej skóry się opróżniało i osuszało, ale nie myło dokładnie, by pozostałe na nich resztki sfermentowanego mleka ułatwiły przygotowanie kolejnych porcji.

Prawdopodobnie wynalezienie kumysu wynika – jak większość dań i napojów uważanych dzisiaj za smaczne – ze względów praktycznych. Fermentacja i niewielki poziom alkoholu wydłuża czas, w jakim można wypić mleko bez szkód dla układu pokarmowego. Podobnie jak wszelkie kiszonki, wędzonki, solanki, fermentacja płynów zawierających cukier była po prostu świetnym i tanim sposobem na przechowywanie pożywienia bez utraty jego walorów.

Końskie mleko ma jednak wiele innych właściwości, o których dowiedzieliśmy się później. Polscy żołnierze wzdrygali się z obrzydzeniem na widok mongolskich barbarzyńców pijących sfermentowane mleko klaczy. Potem okazało się, że końskie mleko jest najbardziej spośród hodowlanych przez nas ssaków podobne do mleka ludzkiego, a napoje na jego bazie (czyli zdaje się tylko kumys) są najlepiej przyswajane przez człowieka i najbardziej wartościowe odżywczo. W mleku tym jest dużo laktozy, a mało tłuszczu. Kwas mlekowy, wytwarzany podczas fermentacji mleka, orzeźwia i pobudza trawienie. Od XIX wieku aż do wybuchu II wojny światowej, kumys wkracza na wschodnioeuropejskie salony, a w kulminacji swojego fejmu staje się cudownym remedium na wszelkie zdrowotne problemy i dolegliwości. Na przełomie wieków XIX i XX, na terenie dzisiejszej Rosji, Białorusi, Ukrainy i Polski powstały dziesiątki tzw. „zakładów kumysowych”, czyli sanatoriów wyspecjalizowanych w produkcji kumysu.

Nie wiem, czy kumys, który przygotowałem z kwaśnego mleka od krowy, ma wiele wspólnego z tradycyjnym kumysem pod względem wartości zdrowotnych. Wiem, że wśród wielu kobiet w ciąży i karmiących matek jest teraz moda na kumys, również ten z mleka od krowy. Wydaje mi się, że pod względem smaku i konsystencji ten kumys przypomina swój pierwowzór. Jest rzadki (jeśli się go miesza!), lekko gazowany, a na jego powierzchni wytwarza się piana (kwas węglowy). W smaku trochę czuć drożdże, lecz dominuje kwaskowatość, a przede wszystkim cukier. Zapach nie jest tak odstraszający, jak czytałem w relacjach – kumys z mleka od krowy pachnie jak lekko sfermentowane krowie mleko. Każdy, kto jadł prawdziwe zsiadłe mleko ze wsi, na pewno zna dobrze ten zapach.

Przepis na kumys z mleka krowiego

Jak zrobić taki europejski podpiwek z mleka? Jeśli nie ma się mleka od konia, to trzeba mieć mleko prosto od krowy. Najlepiej, aby postało w temperaturze pokojowej przez dzień lub dwa i lekko skwaśniało. Ja miałem jeden litr mleczka pachnącego pięknie krowimi wymionami i podlaską oborą. Mleko wlałem do garnka i podgrzałem do temperatury około 35 stopni (wymarzony klimat dla drożdży). W tym czasie wsypałem pół łyżeczki suchych drożdży piekarskich do posłodzonej łyżką stołową cukru szklanki letniej wody. Kiedy drożdże „ruszyły”, wlałem je do mleka o podobnej temperaturze. Do wszystkiego dodałem dwie łyżki cukru, zamieszałem do rozpuszczenia i przelałem z powrotem do plastikowej butelki, pozostawiając około 1/5 objętości pustą. Butelka postała przez około dobę w temperaturze pokojowej. To wystarczyło, aby drożdże się rozmnożyły, zaczęły jeść cukier, przy okazji wytwarzając dwutlenek węgla, a przede wszystkim kwas mleczny i węglowy. Wtedy wstawiłem butelkę do lodówki, co kilka godziny zaglądając do niej i mieszając kumys. Jest to ważne w przypadku mleka krowiego, które lubi wytwarzać masło. Dzięki mieszaniu otrzymałem po dwóch dniach pyszny, orzeźwiający, lekko gazowany, niepowtarzalny w smaku i zapachu kumys.

https://radeko.wordpress.com/2018/10/28/kumys-czyli-podpiwek-z-konskiego-mleka/

#gotujzwykopem #kuchnia #fermentacja #jedzenie #napoje
radek-oryszczyszyn - #Kumys to musujący napój z końskiego mleka. Uzyskanie mleka klac...

źródło: comment_Obaj1ZxbXJ8i5kK2QLG3989hVXon2go8.jpg

Pobierz
  • 2