Wpis z mikrobloga

Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo parcie społeczne na studia techniczne i forsowanie politechniki jako jedyny słuszny wybór może być niszczące. W liceum, które mimo profilu matematyczno-fizycznego było dość ogólne, ja skutecznie wmówiłem sobie, że jako introwertyk na pewno mam do tego predyspozycje i zostanę programistą. Matematyka i fizyka nie sprawiały jakiś większych problemów, można było się uczyć schematów na pamięć, nigdy nie byłem zbyt dobry na wpadaniu na pomysły. Jako jedyna osoba cieszyłem się na lekcje z języka polskiego, uwielbiałem ten świat literackiej abstrakcji. Co mogło pójść nie tak, żyłem sobie w swojej bańce, nie robiąc nawet nic w kierunku rozwoju z programowaniem. Nawet się nie dostałem na informatykę, kończąc na automatyce i robotyce, która była dość losowym kierunkiem z listy, o której wiedziałem, że jest jakoś luźno powiązana z programowaniem.

Dopiero po miesiącu dotarło otrzeźwienie. Codziennie czuję jakbym dostawał mokrą szmatą po twarzy. Nie widzę żadnego sensu w tych studiach. Każdego następnego dnia przekraczam nowe granice apatii i braku chęci do życia.
Zdałem sobie sprawę, że moje życie wypełnione jest spełnianiem oczekiwań rodziny i presji społecznej. Takie studia wydawały się przecież najpraktyczniejsze.

Może studiując psychologię, filozofię czy filologię byłbym obiektem żartów, ale przynajmniej robiłbym coś w czym widziałbym pasję i miałbym po co wstać z łóżka, choć raczej nie dostałbym pieniędzy na utrzymanie od rodziców po wyborze takiego kierunku.

Jeśli wybór jeszcze przed wami, to proszę przeanalizujcie wszystko dokładnie i wybierzcie coś co naprawdę sprawia wam choć trochę frajdy. Ja czuję, że #!$%@?łem moje życie w wieku 19 lat, bo i tak pewnie zostanę wywalony jak nie po pierwszym semestrze, to roku.

Nie widzę dla siebie przyszłości, zgubiłem się, nie mam pojęcia co ze mną będzie dalej. Pewnie ucieknę za granicę wykonywać jakąś nieodpowiedzialną pracę lub po prostu skończę nieco wcześniej, z depresją w szpitalu psychiatrycznym.

#przegryw
  • 6
@czeczen_akrobata: #!$%@? ja nie mam matury zawsze wiedziałem ze szkoła to nic przydatnego. A jak widze tych studentów po marketing i zarządzanie i chłopcy niewiedza jak skaner obsłużyć obiad ugotować ale uczony Pan. Rób to co lubisz rób to na 200% a jak lubisz to nie jest problem a reszta sama przyjedzie.
@czeczen_akrobata: Podobnie u mnie, od małego uwielbiam historię, jednak głównie ze strony rodziców czułem presje by iść do technikum zamiast na humana do liceum a potem jeszcze na studia techniczne. Obecnie jestem na 3 roku i te moje studiowanie powoli odbiera mi ochotę do życia.
@czeczen_akrobata: jeden rok to nie jest całe życie. Zobaczysz to dopiero później, ale studia to nie gimnazjum gdzie zaczyna 30 os i później jednocześnie kończy 30os. W czasie tych 5 lat część ludzi weźmie urlop dziekański powodów zdrowotnych lup po prostu pojadą na porzadne wakacje. Część po 2 latach zmieni kierunek i zacznie od zera. Wiadomo, sporo odpadnie lub straci 1-2lata na poprawkach. Ale zmierzam do tego że na studiach strata
@czeczen_akrobata: Rzucaj studia w pierun, jeśli wiesz co chciałbyś robić i studiować. I idź do pracy, po pierwsze zarabiając poczujesz że się usamodzielniasz, że możesz polegać finansowo na sobie, po drugie zyskasz w ten sposób poczucie że masz plan zapasowy. Jeśli nie, zostań na tym kierunku, ale po prostu szukaj tego co Cię kręci poza uczelnią. Niekoniecznie musisz wykonywać zawód wyuczony na studiach o ile zbudujesz pewien background poza nimi.

Ja
@czeczen_akrobata: nie mam żadnych pasji ani jakichś większych zainteresowań ale miałem to samo. Na studia poszedłem wybierając"przyszłościowy" techniczny kierunek. Po kilku pierwszych wykładach zacząłem się zastanawiać co tam w ogóle robię. Nie ogarniałem miałem kompletne braki i rzuciłem to w cholerę po kilku miesiącach. I tak w sumie ledwo się na te studia dostałem. Jak czujesz że to nie to to nie ma sensu tego dłużej ciągnąć