Wpis z mikrobloga


Marzenka miała za sobą ciężki rok w szkole. Oceny końcowe zapowiadały się świetnie. Niestety, w drugim semestrze Marzenka zaczęła zmieniać sposób w jaki się uczy z dnia na dzień, nie poświęcała już tyle czasu na naukę. Przyniosło to bardzo mizerne skutki i świadectwo z paskiem przeszło jej koło nosa. Rodzice mieli nadzieję, że przyszły rok szkolny pójdzie jej zdecydowanie lepiej. Uznali też, że dadzą jej większy kredyt zaufania, bo odejście dziadka wywołało duże poruszenie w całej rodzinie, tymczasem ona zniosła to bardzo dzielnie.

Niestety tuż przed rozpoczęciem szkoły Marzenkę spotkała niemiła niespodzianka. Okazało się, że w latach ubiegłych pożyczyła mnóstwo książek ze szkolnej biblioteki i ich nie zwróciła. Rodzice nie mogli w to uwierzyć. - Jak można pogubić tyle książek? - pytali. Marzenka nie chciała się przyznać jak do tego doszło. Nie chciała z nimi nawet o tym rozmawiać. Obiecała, że znajdzie rozwiązanie. Bibliotekarka powiedziała, że może pójść na pewne ustępstwa względem Marzenki, ale część książek musi zwrócić już teraz. Wujek Zbyszek pogadał ze swoim znajomym, który prowadził księgarnię. Udało mu się go namówić, żeby tytuły, które Marzenka zgubiła odkładał na specjalną półeczkę w sklepie. Marzenka za dobre sprawowanie miała je odbierać i przekazać z powrotem do biblioteki. Rodzice odetchnęli z ulgą. Bali się jednak, że do podobnej sytuacji może dojść już niebawem, dlatego umówili się z Marzenką, że jeżeli będzie tylko potrzebować jakiejś książki, to będą ją wypożyczać osobiście i sprawować pieczę nad jej zwrotem. Pani bibliotekarka powiedziała Marzence, że od tego momentu może wypożyczać tylko jedną książkę na raz. Sprawa ucichła. Zaczął się rok szkolny. Marzenka zaczęła naukę bardzo dobrze. Widać było, że wyciągnęła wnioski z lat ubiegłych i przychodziła na lekcje przygotowana. Wyniki w nauce bardzo zadowoliły rodziców. Do czasu.

Do czasu aż sąsiad z piętra niżej zapukał do drzwi mieszkania Marzenki w jesienne popołudnie:
- Muszę z Państwem porozmawiać. O Państwa córce.
- Wie pan co, żona właśnie wyszła po córkę do szkoły.
- To jest pilne, ja codziennie widzę pana córkę na ławeczkach pod blokiem. Codziennie tam z tym chłopakiem przychodzi.
- Co pan mówi? Jakim chłopakiem?
- Ten taki bysior z klatki obok. Ten co tam kiedyś sprawę w sądzie miał.
- Misiek?
- Tak, Misiek.
- No dobrze, no i siedzą na ławeczce. I co z tego?
- Oni tam się śmieją, spotykają z całą resztą bandy. Używki tam też się pojawiają. Pan wie, to jest niedobry chłopak i niedobre rzeczy robi.
- Panie sąsiedzie, ciiiszej troszkę, nie wszyscy na klatce muszą słyszeć... Misiek... Wiem, kojarzę go. No nic podpytam Marzenkę.
- Jeszcze jedno. Jest jeszcze ten drugi. Damian. Ten co z nią do klasy chodzi.
- On też tam z nimi siedzi?
- On to Marzenkę tam przyprowadza.
- Ale on to porządny chłopaczyna. Do samorządu uczniowskiego przecież należy.
- Porządny... Taki porządny, że fajerwerki strzelał sąsiadom w okna.
- Co Pan mówi?!
- Tak! Na monitoringu osiedlowym go ponoć złapali, tylko właśnie wszyscy zakładają, że tu samorząd, tu coś. I wszyscy tylko go głaszczą zamiast wziąć pas i w tyłek.
- Żona wróci z córką, to sobie wszyscy o tym porozmawiamy. Ale pan, panie sąsiedzie, to mógłby nosa nie wkładać w cudze sprawy. Bo ja o panu też wiele rzeczy słyszałem.

Marzenka wróciła z mamą ze szkoły. Tata powiedział im o rozmowie z sąsiadem. Marzenka oburzona pobiegła do pokoju trzaskając za sobą drzwiami.
- Wierzysz temu świrowi z dołu i zakładasz, że nasza córka robi takie rzeczy?
- Kochanie, ale ona nawet nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, czy się zadaje z tym Miśkiem, czy nie. To co ja mam myśleć?
- Dopóki nie zobaczę ich na ławeczce razem, to nie uwierzę.
- A co z tym Damianem?
- Damian uczył się z Marzenką pod koniec zeszłego roku. On faktycznie może mieć na nią zły wpływ. Powinniśmy ograniczyć jej kontakt z nim. Przynajmniej w klasie, bo już na to, że należą razem do samorządu, to nic nie poradzimy.
- Dobrze, tak zróbmy.
- I jeszcze jedno. Masz mieć zaufanie do swojej córki, a nie poddawać w wątpliwość jej zachowanie przez sąsiada, który tylko plotki roznosi. Jasne?
- Dobrze kochanie.

Marzenka siedzenie na ławeczce z Miśkiem zbagatelizowała i nigdy więcej się do sytuacji nie odniosła. Aby uspokoić rodziców zerwała kontakt z Damianem.
Pewnego dnia Marzenka przyszła do domu ze szkoły i zobaczyła w skrzynce pocztowej list. List zaadresowany do rodziców od szkoły. Schowała go natychmiast do swojej szuflady. Wiedziała, co w nim jest, ale nie chciała by rodzice kiedykolwiek się dowiedzieli.

Kilka dni później przy obiedzie mama zadała pytanie, którego Marzenka nie lubiła najbardziej:
- A wywiadówka w szkole kiedyś w końcu będzie?
- Tak mamo, wywiadówka powinna być już niedługo.
- To znaczy? Kiedy?
- Jeszcze terminu nie ma, ale może nawet w przyszłym tygodniu.
- Czegoś mam się spodziewać?
- Samych pozytywów. - Marzenka uśmiechnęła się do mamy.

Pytanie zaczynało pojawiać się coraz częściej, a Marzenka odpowiadała na nie coraz bardziej pokrętnie:
- Tak. Wywiadówka jest zapowiedziana na przyszły tydzień, na czwartek. Godziny mają potwierdzić do wtorku.

- Córciu, jest już środa. Mówili coś o wywiadówce?
- Tak mamo, dyrekcja zapomniała, że na sali gimnastycznej ma się odbyć dyskoteka, więc musieli przełożyć wywiadówkę. Ale już w przyszłym tygodniu pewnie będzie.
- Przekładają wywiadówkę przez dyskotekę?
- Wiesz, jaka ta pani dyrektor jest...

- Marzenko, bo ja w tym tygodniu nie mogę iść na wywiadówkę, powiedz tacie, kiedy ma iść.
- Dobrze powiem.

- Tato, wywiadówka odwołana w tym tygodniu, bo grypa w całej szkole.
- Nawet lepiej, dobrze żeby mama poszła.

- Marzenko, spytaj się pana wychowawcę, kiedy mogę do niego podejść.
- A po co?
- Wywiadówki dalej nie ma, a ja nie wiem jak Ci tam idzie ze wszystkim.
- Wszystko świetnie idzie, a wychowawcy teraz nie ma, bo jest na chorobowym.
- Marzenko, na pewno? Mówisz nam całą prawdę o wywiadówce?
- Tak, mamo.

Marzenka wróciła na następny dzień ze szkoły i widzi mamę z posępną miną i listem w ręce.
- Marzenko, dostałam list, w liście piszą, że to już 2. wezwanie do szkoły. Gdzie się podziało pierwsze?
- Co? Nie możliwe!
- Marzenko, idę jutro na spotkanie z wychowawcą. Czy chcesz mi coś wcześniej powiedzieć?
- Tak...
- Co się stało?
- Mam problem.
- No mów jaki.
- W sklepiku szkolnym.
- Co w sklepiku?
- Na kreskę brałam jakieś batony. I nie spłaciłam tego.
- Dużo tego jest do spłaty.
- Dużo.
- Ile?
- Tak z 200 zł.
- Jezu Chryste, matko z córką. Czemu nie mówiłaś wcześniej? Od jak dawna to się zbiera?
- No od dwóch lat. Od śmierci dziadka. Jak już przestaliśmy dostawać od niego pieniądze.
- Trzeba było mówić wcześniej! To byśmy coś wszyscy wymyślili.
- Wiem, przepraszam.
- A co z pieniędzmi, co je ojciec na automatach wygrywał i Ci je dawał?
- Na inne rzeczy wydałam.
- Boże... Dobrze Marzenko, coś spróbujemy z tym zrobić.

Mama przychodzi do szkoły i po chwili znajduję na korytarzu wychowawcę.
- Witam panią, cieszę się, że możemy w końcu porozmawiać.
- Witam, przepraszam, że to tak wyszło z naszym spotkaniem.
- Muszę pani powiedzieć, że niepokoi mnie sytuacja pani córki.
- Co pan chce przez to powiedzieć?
- Doszły mnie słuchy, że może mieć zaległości finansowe względem naszego szkolnego sklepiku. Ponieważ ani Marzenka ani państwo, czyli rodzice nie podejmowali żadnych działań, uznałem, że pomogę pani córce i dowiem się jaką kwotę trzeba za nią spłacić i ją po prostu spłacę.
- Córka się przyznała. 200zł. Wiem. Wstyd. Wstyd mi, że nie potrafi tak naszymi pieniędzmi rozporządzać.
- Pani jest w błędzie.
- Jak to w błędzie?
- Pani córka zadłużyła się wg moich wyliczeń na 40 000 000 zł, a jeszcze ma dług z poprzednich lat. W sumie około 80 000 000zł.
- Pan raczy żartować.
- Niestety nie. Ja takich pieniędzy z kolegami z rady pedagogicznej za panią córkę nie założę. Pani wie co teraz czeka panią córkę?
- Co takiego?
- Ogłoszenie bankructwa, rozwiązanie kontraktów z zawodnikami, wycofanie z rozgrywek i finalnie degradacja do B klasy.

SARAPATA! OBUDŹ SIĘ! TO NIE TWOJA JE*ANA PODSTAWÓWKA, TYLKO JEDEN Z NAJWIĘKSZYCH PIŁKARSKICH KLUBÓW W POLSCE!

#wislakrakow #ekstraklasa #pilkanozna
Pobierz
źródło: comment_q0vZxXdWNDiqQft4luDn3mcBFjCRyWJt.jpg
  • 13
@DestroDevil: Stanowski pisał wczoraj:
"Sytuacja Wisły wygląda tak: - 20 milionów długu licencyjnego (do spłaty do końca roku) - 20 milionów krótkoterminowych długów nielicencyjnych (można kręcić) - ponad 40 milionów długów długoterminowych (najmniej ważne)"

Czy są to wiarygodne kwoty?
Na dzień dzisiejszy dla mnie bardziej wiarygodne, niż te podawane przez rzeczniczkę Wisły w kwocie 24 mln.

Czy TS jest za nie odpowiedzialne?
Za stare długi wobec TF - nie. Ale prezes