Wpis z mikrobloga

Wracałem z roboty, pizgało dziś niemiłosiernie, szedłem zziębnięty, zmęczony, przemoczony i marzyłem tylko o ciepłym kakałku, a do domu jeszcze daleko. Przechodziłem koło pewnej małej kawiarenki, zawsze chciałem tam wejść, ale mimo że mijałem ją już tysiąc razy, jej drzwi były dla mnie jak wrota piekieł. Kupowanie chleba w piekarni to katorga, dobrze wiem że sprzedawczyni jest dla mnie miła bo jej za to płacą (ale tylko jedna, druga jest wredna jak sam diabeł choć tylko dla mnie, z innymi to nawet flirtuje), a co dopiero wejście do kawiarni... Nie wiem, czy bardziej przekonała mnie przecena 10% na gorące kakao, czy to, że dostałem w ryj spadającym z dachu śniegiem co sprawiło, że zrobiło mi się 100x zimniej, ale zdecydowałem się wejść, zwłaszcza, ze w środku było pusto. Upewniłem się, że nikt nie widział jak oberwałem tym śniegiem, otrzepałem się i wszedłem. Przez zaparowane okulary nie widziałem zupełnie nic, rzuciłem szybkie "kakao poproszę" (jak dodaję "dzień dobry" na początek, to już za dużo do wymówienia i zazwyczaj plącze mi się język), przetarłem szkła i rozejrzałem się. Stała się katastrofa - stoliki, które wydawały się wolne tak naprawdę były zajęte, z kibla wypełzła masa gówniaków, chyba z 30, jakaś wycieczka z przedbazy i porozsiadały się. Nawet nie chcę wiedzieć, co one robiły w 30 osób w tym kiblu, pani przedszkolanka wydawała się tym zbulwersowana. Był jeszcze jeden stolik, za filarem i dlatego go nie zauważyłem robiąc rekonesans przed wejściem. Zmiękły mi nogi, siedziała tam dziewczyna 7/10 i patrzyła w dwa łyki kawy, które pozostały w jej kubku. Chciałem uciec, ale już zapłaciłem, a 8 zł piechotą nie chodzi, w dodatku od dziś z pracy musiałbym chyba wracać okrężną drogą xD Myślałem, że może dopije i pójdzie, w końcu zostały jej dwa łyki, a moje kakao dopiero w przygotowaniu. Czekałem jak lampa przy ladzie na swoje zamówienie, udając, że studiuję menu i zastanawiam się nad ciastkiem do kakałka xD Całe szczęście kelnerka była zajęta, ta blondi kontemplowała resztki kawy, a krzykami gówniaków w moją stronę nie przejmuję się odkąd tata mi powiedział, że zdanie dzieci się nie liczy (to było do mnie, bo miałem 8 lat, ale w drodze rozwoju osobistego przekułem to na swoją korzyść). Kakao gotowe, ale sytuacja się nie zmieniła. Drżącą ręką biorę je z lady z ledwo słyszalnym "dziękuję" i rozglądam się. Gówniaki czy dziewczyna, gówniaki czy dziewczyna? Gdy zauważyłem, że jeden dzieciak rzuca w innych jakąś bliżej nieokreśloną, żółtą substancją (oberwała nawet pani przedszkolanka ale udawała że nic się nie stało, doświadczona kobieta... trochę mi się jej zrobiło żal, gdy spostrzegłem, że ma na twarzy trochę tej brei i nawet zaczęła zmieniać kolor z żółtego na zielony) stwierdziłem, że dziewczyna przecież nie gryzie, w przeciwieństwie do dzieci. Podszedłem, spytałem:
- H-hej, w-wolne?
- Właściwie to na kogoś czekam, ale ten ktoś już się chyba nie pojawi - odpowiedziała słodkim, nieco smutnym głosem. Podniosła oczy znad kubka, w pół sekundy omiotła mnie wzrokiem i uznając chyba że nie jestem godzien przy niej siedzieć powiedziała chłodno, wskazując bandę gówniaków:
- Tam jest wolne.
Kątem oka zobaczyłem, że substancja na twarzy przedszkolanki zaczęła ściekać i chyba wypalać dziurę w stoliku. Do tego czułem, że mi zaraz nogi do dupy wejdą więc po prostu usiadłem naprzeciwko niej. Jak teraz pomyślę, to to było zagranie godne chada xD Kując żelazo póki gorące, sam oschle powiedziałem, zdejmując kurtkę i rozsiadając się na dobre:
- Nie lubię dzieci.
- Czemu?
- Bo się długo gotują - rzuciłem starym sucharem, wypowiadając ostatnią głoskę aż mnie skręciło z żenady i niedowierzania, że mogłem to powiedzieć xD Całe szczęście nie zauważyła, bo zajęła się znów wypatrywaniem sensu życia w kawie. Wtem, rzecz niesłychana, spojrzała mi prosto w oczy... z uśmiechem! Rozbawiło ją to xD a ponieważ ostatni raz rozśmieszyłem kobietę w 2011 (idąc po prostym chodniku potknąłem się o własne nogi, co niemożebnie rozbawiło moją mamę) uznałem że to jest ten dzień, wyjdę z przegrywu, trzeba zaryzykować. Opanowałem te szalone motyle w brzuchu i porozumiewawczo odwzajemniłem uśmiech. Na poczekaniu wymyśliłem jak zagadać, wydało mi się naturalne choć nieco może nachalne:
- Na kogo czekasz?
- Na randkę z tindera. Czekam godzinę i już straciłam nadzieję.
Wtedy przypomniała mi się cała inba z Klaudiuszem xD Pewnie padła ofiarą eksperymentu jakiegoś januszpola.
- Zdarza się, czytałem że czasem celowo faceci wystawiają dziewczyny.
Ożywiła się, spojrzała na mnie z zaciekawieniem, nawet chyba w jednej chwili zapomniała o tej raczej już zimnej kawie.
- Serio? Dlaczego?
No i opowiedziałem jej wszystko co wiem o tej aferze, że brzydale, niemyjące się prawiczki robią fake konta i umawiają się z laskami żeby "dać im nauczkę". Pokazała mi zdjęcie swojej "randki" - dokładnie to był Klaudiusz xD Nie wierzyłem, że po całej tej inbie ktoś się jeszcze nabiera na tego fejka.
- A więc padłam ofiarą eksperymentu społecznego?
- To tylko tak ładnie się nazywa, tak naprawdę to wylewanie frustracji przez ludzi, którzy nie mają szans u dziewczyn.
Wyjaśniłem jej wszystko, naczytałem się sporo wpisów na mirko analizujących całą sytuację, więc przybliżyłem jej portret przegrywa. Już się czułem wygrany, czułem tą nić porozumienia, już chciałem w stylu chada wyzerować parzące w ryj kakao bez mrugnięcia okiem, rzucić na stół karteczkę z numerem telefonu i wyjść. Gdy kończyłem klaudiuszową opowieść, mina zaczęła jej rzednąć.
- Powiedz... te przegrywy, tyle o nich wiesz, ty jesteś jednym z nich?
- Nie, jest taka strona, wykop, tam jest ich dużo i stąd trochę o nich wiem.
- A więc siedzisz na stronie dla przegrywów?
No i mnie zagięła xD Chyba przyjrzała mi się bardziej, może zdradził mnie brzydki ryj, może włosy co w pracbazie mi się uciorały jakimś smarem, ale z uśmiechu nie zostało już nic, patrzyła na mnie jak każda inna - z pogardą. Nie umiałem nic odpowiedzieć, po kilku sekundach mojego "eee... yyy..." wypiła w końcu te dwa łyki zimnej kawy, i ubierając się rzuciła chłodno, ale głośno:
- Zrobiłeś fejkowe konto żeby mnie tu zwabić i liczyłeś że ci się uda swoją miałką rozmową mnie zainteresować? Takim jak ty już nic nie pomoże.
I wyszła xD Kelnerka wycierając rzygi jednego z gówniaków spojrzała na mnie z taką samą pogardą, tak jakby rzygi były dla niej mniej odrażające niż ja. Chwilę się zastanawiałem co tu ze sobą zrobić, niby straszna siara, ale muszę dopić to kakao, zapłaciłem więcej niż połowę mojej stawki godzinowej xD Zresztą nie pierwsza taka porażka, gorycz trzeba przełknąć. Nagle - jebs, jakiś dzieć rzucił dużą grudą tego żółtozielonego gówna, młody miał cela bo idealnie trafił w mój kubek. Zanim zorientowałem się o co kaman moje kakałko było rozlane na podłodze, kubek stłuczony, przybiega kelnerka, drze się na mnie, wzięła moją kurtkę i we mnie rzuciła xD Krzyczala coś "przyszedł taki podrywacz i demoluje, nie może grzecznie siedzieć jak te dzieci!" Ewakuowałem się czym prędzej, starczy tej żenady na dziś... Wychodząc rzuciłem okiem na przedszkolankę, ten glut przyrósł jej już do twarzy a ona sama zmieniła się chyba w posąg, tępo patrząc w podłogę. Przegywy, jak ja was nienawidzę.

#pasta
  • 3