Wpis z mikrobloga

Dżem dobry ( ͡° ͜ʖ ͡°

Pierwszy wpis w ramach #wykopstories #rozkminkrzaka

Jestem człowiekiem który rzucił studia po pierwszym semestrze. Dwa-#!$%@?-razy xD 

Pierwsze studia na UE we Wrocławiu, drugie WSZiB w Krakowie. 

Rodzice od początku wychodzili z założenia, że mam iść na studia, zaś ja - hmm ustalmy, że nie zadawałem wtedy pytań, mając skończone liceum i te 18-19 lat nie zadawałem pytań. Choć może zadawałem - pytań miałem zawsze setki tylko innego rodzaju. Ale wszyscy szli, czemu ja miałbym nie iść? Wtedy jeszcze nie wiedziałem, jak cudowną możliwość dali mi rodzice i zwyczajnie tego nie doceniałem, ale chyba tak to jest jak jest się gówniarzem, a przynajmniej ja taki byłem.

Pierwsze studia bardzo szybko zweryfikowały moją niechęć do nauki - okazało się, że to co każdy słyszał w szkole czyli "zdolny ale leń" było tylko połowiczną prawdą. Nie byłem tam ani zdolny, ani nawet nie byłem leniem. Byłem zbyt leniwy na lenia. Początkowo podchodziłem do wszystkiego z wielkim entuzjazmem, uczyłem się, nawet jeden wykładowca zasiał we mnie ziarno ciekawości tematem ekonomii ale gdy przyszła sesja semestru nawet nie zaliczyłem bo był ze mnie zwykły dzban i zaświeciło się światło, że ekonomia chyba nie jest dla mnie. Że chyba w ogóle studiowanie nie jest dla mnie. Będąc osobą w gorącej wodzie kąpanym chciałem działać. Już teraz zaraz. Chciałem też poznawać świat którego jeszcze nie znałem a wyjazd do dużego miasta dał... No wolność. Brak kontroli i mnogość ciekawych studenckich opcji ( ͡º ͜ʖ͡º)

Skoro świadomie zadecydowałem, żeby przez pół roku wywalić i podeptać pieniądze rodziców, coś trzeba było postanowić - przede wszystkim w którą stronę pchnąć życie. Sprzedałem moje dwie najcenniejsze wtedy rzeczy (kupione za hajsy z robót wakacyjnych):
looper bossa rc-50 i gitarę Ibaneza(*). Do dzisiaj czuje ich brak ;D

Cały hajs który poszedł żeby zapłacić za studia to były najgorzej i jednocześnie najlepiej wydane pieniądze w moim życiu. Jako, że sam zarobiłem na nie, miałem przeświadczenie, że nie muszę tłumaczyć się rodzicom co robię, przecież jestem dorosłą osobą która wie czego chce - no chce studiować. Ba, chce studiować zarządzanie połączoną z informatyką! Świat komputerów zawsze kochałem, a zarządzanie? Nie ważne, ważne to co napisali na stronie - będę mieć świetlaną przyszłość i szeroką wiedzę. 

Cała wiedza została spalona. Dosłownie, bo przejarałem je całe. Będąc szczerym na samych studiach nie zrobiłem praktycznie nic, to była jedna wielka impreza którą... Miałem być szczery - wspominam cholernie dobrze, przykro mi. Nawet z perspektywy, mając świadomość jak bardzo te pół roku poszło z dymem. 

To był jednocześnie rozkwit mojego pierwszego poważnego związku (już wtedy trwał 3 lata) największych imprez, gigantycznych domówek i wspominam... śmiech. Przede wszystkim śmiech. Bo śmiech był wtedy wszędzie. Każdą jedną pojedynczą czynność robiło się dla śmiechu. Każda krzywa akcja, nie ważne jakie były koszta - były bardzo precyzyjnie obliczone dla odpowiedniej dawki śmiechu. Humor im bardziej abstrakcyjny tym lepiej, a jako, że ekipa już od lat była dotarta i znana - im większy pocisk w czyjąś stronę i ewentualna riposta - tym lepiej. Życie chwilą szło bardzo dobrze, jednocześnie żeby dorobić zawsze coś tam działałem na allegro - kupowałem coś tanio, sprzedawałem drożej, czasem kupowałem coś zepsutego żeby naprawić i sprzedać z większym zyskiem. To mi zresztą zostało, 80% moich rzeczy poczawszy od telefonów, komputerów instrumentów i różnych pierdółek kupowałem albo używane, albo naruszone - przecież można naprawić i mieć za pół darmo. W większości miałem do tego szczescie i nie żałowałem.

Ale nie oszukujmy się, z tyłu głowy cały czas były studia i myali "co ja zrobię, przecież nie zdam" które skutecznie było zakrywane następną imprezą, czy następnym lolkiem. Po trzech miesiącach (chyba) już dobrze wiedziałem, że z tego nic nie będzie i że rezygnuję definitywnie że studiów. No ale był cholerny strach przed reakcją rodziców. Przede wszystkim przed tym że ich zwyczajnie zawiodłem, tym bardziej że w tamtych czasach kontakt z nimi miałem dość utrudniony. Z jeden strony z racji różnicy wieku (rodzice urodzili mnie po 40, już wtedy mieli 60 lat) choć w większości to była moja wina bo zwyczajnie ich nie rozumiałem - wiecie jak wąskie horyzonty potrafi mieć młoda osoba.

Miały być studia. Miałem dać radę. A ja? A ja miałem masę pytań ale zazwyczaj tylko do tego jednego profesora który akurat potrafił mnie zainteresować a inni mogli nie istnieć. Przy innych nie umiałem się w ogóle uczyć. Studia całościowo nigdy nie rozbudziły we mnie ciekawości. A ja jestem cholernie ciekawskim gościem. Mam masę pytań, lubię wchodzić w dysputy, zaś ojciec od zawsze oczekiwał jasnych agumentów przy dyskusji - bez tego nawet nie warto było zaczynać tematu. Czytałem wtedy masę książek, internet był niesamowicie ciekawym miejscem a ja chciałem wiedzieć wszystko. Nie zapamiętać później nic, ale wiedzieć wszystko.

No i nie oszukujmy się:

To cholerny idiotyzm, by już na początku liceum wstępnie decydować co chciałoby się robić w życiu. 

Nawet nie wiecie jak wtedy mnie bolał fakt, że jestem kompletnie zagubioną osobą. Nie wiedziałem nic, nie wiedziałem co ze sobą zrobić i przede wszystkim - nie wiedziałem co chciałbym robić w życiu. Zazdrościłem kolegom którzy już w liceum mieli przepis na siebie, którego ja nigdy nie posiadałem. Niby w liceum zawsze twierdziłem, że chciałbym mieć swoją firmę jak ojciec, ale to szybko szło w zapomnienie gdy słyszałem o innych opcjach. Tym bardziej że jestem królem słomianego zapału. Mistrzem nakręcania się, próbowania i porzucania gdy coś staje się trudne.

Miałem akurat to szczęście, że nie wiedząc czemu dosyć szybko doszło do mnie, że chciałbym w życiu być szczęśliwym. Ja wiem jak to banalnie brzmi, ale cholera, nie macie czasem wrażenia, że ludzie zapominają po co żyją? Ja zaś wiedziałem jedno: Chcę żeby to co będę robić mnie cieszyło. 

I w ten sposób mając 20 lat, podwójne niezaliczone studia wróciłem do rodzinnego domu, do rodziców którzy byli baaardzo zadowoleni z syna xD Który oświadczył że studiować nie będzie, bo patrząc na znajomych i tak po studiach nic nie ma, a ja chcę mieć doświadczenie. To była poniekąd zasłona dymna, ale najważniejszy argument trafił: nie mogę od Was brać pieniędzy na coś czego w ogóle nie jestem pewien i co mogę znowu porzucić. Była walka, była złość jednocześnie moje dalsze zagubienie - ale rodzice wiedzieli jak się tym zająć.
W rodzinnym domu zawsze miałem trochę obowiązków, co tydzień koszenie w piątek albo sobotę (dużo koszenia, od 3-5 godzin w zależności jak szła praca) jednocześnie zawsze ojcu coś pomagałem przy firmie, zaś przy dużym domu z paroma budynkami gospodarczymi ZAWSZE jest co robić. Więc zajmowali mi czas, zaś ja zacząłem szukać pracy i okazało się że bez doświadczenia wcale nie będzie tak łatwo. Tym bardziej że okres był naprawdę wredny - ogólny problem z bezrobociem, do tego końcówka roku. Ale zacząłem szukać. I zaczynałem kombinować.

Kontynuacja następnym razem bo się chyba za bardzo rozpisałem.

#dziendobry #wykopstories #rozkminkrzaka #opowiadanie #tworczoscwlasna

PS: jako bonus zdjęcie mojego psa, który w tamtych czasach podczas największych kłótni z rodzicami o to jak wielkim deklem jestem ratował mi dupę jak mało kto - komunikowałem że idę na spacer z psem i na to nie było riposty bo Czaka (dalmatynczyko-bernardyno-wyżeł swoją drogą xD) miała nieskończone pokłady energii i potrzebowała spacerów by nie roznosić domu.

Swoją drogą cholernie wierny pies, do dzisiaj wracając do domu i kierując się do garażu gdzie miała legowisko czegoś mi brakuje a minęło już parę lat...
bkwas - Dżem dobry ( ͡° ͜ʖ ͡°) 

Pierwszy wpis w ramach #wykopstories #rozkminkrzaka
...

źródło: comment_amFMRAtpogepaIqfloxarvCbvKTQTEhT.jpg

Pobierz
  • 6