Wpis z mikrobloga

27 stycznia- 14/18 dni w miesiącu. ()

Tak, jakimś cudem, po czasowo krotkiej, ale techniczne długiej przerwie, #zniszcznieroba znów na Mirko.

Drugi prokrastynacyjny kryzys dopadł mnie szybciej niż myślałam. Jeszcze w ostatnim wpisie podładowana, pełna wiary że się 18 dni uda bezproblemowo zapiąć w tym miesiącu, tak w dzisiejszym zawiedziona, trochę zdziwiona, a na pewno smutna świadomością że jest ze mną tak suabo, że przed metą jestem w stanie trochę celowo #!$%@?ć się na ryj.

Celowo, to ważne słowo. Wiecie na sam koniec miesiąca po 18 przepracowanych w moim systemie dni, miała być nagroda (marchewka na kiju, wiadomo o co chodzi), ale chyba zdałam sobie sprawę, że w tym miesiącu kompletnie mnie na tę nagrodę nie stać. XDD Tak też w swojej glowie 18 przemieniłam na 17, przebimbałam dwa dni w łóżku i problem się rozwiązał. Taka szprytna jestem...Eh szkoda gadać. (,)

Btw. Dzisiaj właściwie po 2:00 zmuszona trochę przez siebie, a trochę przez niebieskiego zasiadłam do pracy magisterskiej (oczywiście przymierzałam się do tego od 22) i wiecie jak to jest, najcięższej usiąść i zastanowić się nad tym co trzeba zrobić konkretnie. Potem już ciężko się oderwać. Tak też tym razem u mnie było, prawie jak zawsze. Czyli jest jeszcze nadzieja.

Dobra lecę spać, ale będę czujna bo widzę, że #prokrastynacja w przeciwieństwie do mnie nie śpi. Dobranoc.