Wpis z mikrobloga

via Wykop Mobilny (Android)
  • 8
TL;DR: Lekko ponad tydzień temu zdawano mi mieszkanie i potrzebuję Waszej porady dotyczącej kłamstw poprzedniej lokatorki.

Z racji tego, że dzisiaj jest druga sobota miesiąca to jak zawsze robię gruntowne porządki. Zaczęłam około 13:30 i do przyjścia właścicielki o 17:00 sprzątałam. Z każdą chwilą byłam coraz bardziej #!$%@?. Sprzątamy zawsze na bieżąco, jedyne wyjątki są wtedy, gdy nie ma czasu (np. kubek po kawie), więc wiedziałam że nie powinno mi to zająć więcej niż 1.5 godziny. Aktualnie (nie sprzątałam po wyjściu właścicielki) nadal nie mam ogarniętej łazienki i kratki z kuchenki gazowej, żeby było weselej to metraż mieszkania wynosi 26 m². Ba, moje obliczenia wystarczyły na... samą kuchenkę z zewnątrz (i to bez piekarnika!). Do dzisiaj nie sądziłam, że jest AŻ TAK źle, ale dzień w dzień "odkrywaliśmy" w mieszkaniu nowe niespodzianki. Żeby było jasne - nie wymagamy stanu idealnego (co zarzuciła mi właścicielka) po mieszkaniu przez które przewinęło się kilku, jak nie kilkudziesięciu lokatorów. Wymagamy jednak, żeby nic nie było przed nami zatajone, bo i tak prędzej czy później się dowiemy.


Charakterystyka poprzedniej lokatorki z moich obserwacji (2x15 min) wygląda tak:
- #madka po rozwodzie która wprowadziła się z dzieckiem (lvl jakoś około 4-5).
- sprowadziła sobie jakiegoś gacha bez wiedzy właścicieli, cały czas wkręcała że to gość. Sąsiedzi powiedzieli, że mieszka tam około dwóch miesięcy.
- bardzo zaniedbana, zapuszczona (tłuste włosy, brudne i poobgryzane paznokcie, warstwa świecącego łoju na twarzy, a nawet brudne okulary).
- gdy przyszłam po odbiór mieszkania to poczułam mocny alkoholowy odór. Próbowałam sobie wytłumaczyć że może właściciel używał do czegoś alkoholu albo to gładź (o tym później) podobnie pachnie. Stałam około metr od jej matki. Sprawiała wrażenie obrażonej na cały świat, styrana twarz, wychudzona, również zaniedbana. Po 15 minutach wyszły i od razu po zamknięciu drzwi musiałam poprosić o otworzenie okna, bo czułam się bardzo słabo. Rozmawiałam dzisiaj o tym z właścicielką i też uważa, że odór był od matki i odniosła silne wrażenie, że to alkoholiczka. Utrzymuje, że lokatorka nie piła, ale zgadza się ze mną, że de facto ciężko jej to stwierdzić, bo widuje się z lokatorami tylko raz w miesiącu, przy odbiorze czynszu.
- Kaucja jest zwrotna, 1500 zł. Wg. właścicielki w dniu odbioru mieszkania po podpisaniu umowy (20 minut od wyjścia madki) pojechała do Biedronki gdzie się spotkały. Robiła zakupy na 300 zł i większość rzeczy w koszyku nie była rzeczami koniecznymi, a zachciankami. Sama podsumowała sytuację słowami "to taki typ człowieka który jak ma, to nie wytrzyma i musi wydać, nawet na zupełnie zbędne rzeczy" i przyznała, że przez te 4 miesiące były problemy z opłatami.

"Grzeszki" byłej lokatorki (które dotychczas odkryliśmy i mamy nadzieję, że nie znajdzie się więcej); chronologicznie:
- w momencie oddawania mieszkania gdy weszłam


matka kobiety patrzyła na mnie bardzo dziwnie, tak jakby coś się jej we mnie nie podobało, obcinała wzrokiem. Przy wypełnianiu dokumentów kobieta patrząc na właścicielkę i mnie zapewniała, że wszystko jest idealnie wysprzątane. Patrzyłam jej wtedy prosto w oczy, błyskawicznie odwróciła wzrok (a chyba wszyscy wiemy co to oznacza wg. mowy ciała). Zerkałam na zawalony tłuszczem i smugami okap i miałam wątpliwości, ale pomyślałam, że może nie da się odmyć i dałam kredyt zaufania (wtedy było to moje jedyne zastrzeżenie).
- w tym samym czasie bardziej przykuł moją uwagę fakt, że właściciel szpachlował ścianę. Gdy byłam dwa tygodnie wcześniej wszystko było ok, w tamtym miejscu było tylko lekkie przytarcie od rozkładania kanapy. Zobaczyłam to, więc na pewno zobaczyłabym ubytek ściany na jakieś 30% jej powierzchni. W głowie rozbrzmiewało mi ogromne "wtf", tym bardziej że podczas oglądania madka powiedziała, że przed zdaniem mieszkania pomaluje ścianę nad kuchenką, bo pobrudziła tłuszczem.


Od razu po zostaniu sam na sam z właścicielami spytałam co do #!$%@?, zwłaszcza, że nic o tym nie wiedziałam. Okazało się, że oni sami dowiedzieli się jakieś 20 h wcześniej. Madce zostało farby i "chciała dobrze" bo był mały ubytek. Kupiła gładź i położyła ją na farbę, jak się domyślacie odpadło pół farby ze ściany bo się odparzyła. Przez telefon usłyszała od właścicielki przemowę w stylu "na #!$%@? się bierzesz do czegoś o czym nie masz pojęcia". Sądzili, że już do samego malowania części nad kuchenką weźmie kogoś znajomego z jakąś wiedzą. Otóż nie. Wydaje mi się, że zrobiłam słusznie lecąc troszkę z ryjem i żądając wyjaśnień. Ostatecznie zaczęłam podpisywać umowę, w połowie właściciel nie miał na co wejść (ma około 160), więc spytał czy mój niebieski by to dokończył bo jest wyższy. Powiedziałam że w porządku tylko dlatego, że myślałam że zaproponują lub chociaż domyślą się, że wypadałoby odjąć chociaż te 50 zł z czynszu.
- Po wniesieniu mebli zaczęłam zamiatać, wyszła mi cała szufelka piachu i brudna woda z mopa, no ale durna pomyślałam sobie "ok, sporo ludzi tu chodziło bez zdejmowania butów i przecież wszędzie na zewnątrz jest posypane piachem". Podczas mopowania delikatnie stuknęłam w dolną część zabudowy pod szafką i dostałam instant zawału bo odpadła, zamocowałam i pomyślałam sobie, że to przypadek. Kilka ruchów później znalazłam na podłodze jakiś ślad, który chyba można usunąć poprzez zdrapanie nożykiem. Wygląda tak, jakby w tym miejscu coś było przyklejone silikonem i po zaschnięciu zostało oderwane.
- Chciałam rozpakować chociaż część ubrań, otworzyłam szafę i znalazłam kilku nowych współlokatorów zwanych molami (na szczęście martwych). Wstrzymałam się w razie gdyby byli jacyś żywi.
- Podczas wizyty w łazience jakoś odruchowo, bez większej refleksji wzięłam Domestos i wylałam dosyć sporą ilość do brodzika, dokładnie rozprowadziłam go szczotką w każdą szczelinę.
- Odkryłam że mimo wetknięcia wtyczki do kontaktu (a właściwie to dwóch) za kuchenką - lodówka nie działa. Ok, to pewnie wina przedłużacza, znowu wypięłam i sprawdziłam w kolejnych dwóch za lodówką. Nadal nic. Rozważałam opcję, że światło się zepsuło, że trzeba ją włączyć, że trzeba poczekać. Dopiero piąte gniazdko przyniosło sukces.
- Następnego dnia przy wstawieniu wody na kawę z kratki obsypał się czarny osad, olałam (pierwszy raz mam kuchenkę gazową) myśląc, że to osmolona farba odpada z kratki. Po kilku razach zaczęłam się poważnie irytować.
- Po otwarciu szafki pod zlewem rozlegał się paskudny zapach. No dobra, pewnie to coś, co jest w worku. Tym razem również nie trafiłam, zaczęłam szukać źródła. No i rozwiązała się zagadka. Powodem był zgnity i zasuszony ogryzek od jabłka, leżał tam na pewno ponad 9 dni, oprócz niego była foliówka po jakimś mięsie z przepięknie zachowaną krwią.
- Po odkryciu doznałam szoku. Gdybym mogła to chyba zdezynfekowałabym za pomocą specjalistów całe mieszkanie. Krew nie była pierwszej świeżości, więc w głowie od razu miałam wyobrażenie (na szczęście błędne), że już zalęga mi się robactwo. Miejsce pobytu artefaktów zostało profilaktycznie potraktowane Domestosem.


Ok, jak wszystko do tej pory tłumaczyłam jako niedopatrzenia, tak dzisiaj w końcu przejrzałam na oczy. Wiem, że brzmi to dziwnie. Dopiero w dzień wolny zauważyłam jaki jest syf? Pluję sobie w brodę, ale tak, w tygodniu wstaję w środku nocy, jem szybkie śniadanie i jadę do pracy, gdy wracam jest ciemno, robię niebieskiemu obiad na następny dzień, biorę prysznic i idę spać na 6 h. Skoro wiem to czemu nie zgłosiłam tego przy oddawaniu mieszkania? To pytanie dzisiaj zadała mi właścicielka i od słowa do słowa uświadomiłam jej, że ona faktycznie "posprzątała". Wszystko było zrobione "na odwal się", tylko z wierzchu. To, co nie rzuca się w oczy było nietknięte, tam gdzie jest słabe światło również. Dopiero po podejściu i dokładnym przyjrzeniu widać jak bardzo jest "czyste". I nam, i właścicielom którzy kontrolowali wydawało się, że jest faktycznie wysprzątane. Początkowo właścicielka powiedziała mi, że to jest prawdopodobnie kwestia tego, że ja i madka mamy inne "poczucie zmysłu czystości", przesadzam i w ogóle to jestem pedantką. Zmieniła zdanie dopiero w momencie w którym zaczęłam pokazywać co odkryłam w ciągu tych prawie 4 godzin i opowiadać o poprzednich zaskoczeniach.
Dzisiejsza lista odkryć:
- Szorowanie samych pokręteł zajęło mi jakieś pół godziny, to już nie było brudne, a wżarte. 1,5 h to same palniki, przestrzeń między nimi i obudowa. Jak się okazało była biała, a nie wpadająca w jasną żółć.
- Próbując umyć ten nieszczęsny okap na wszystkie sposoby zauważyłam, że siatki w nim zaczynają się robić brązowe. Po ich zdjęciu poznałam kolejnego współlokatora - pająka, któremu musiałam zniszczyć dom. I w taki sposób spędziłam kolejną godzinę doprowadzając je do stanu umownej czystości.
- Dowiedziałam się, że nawet w niewielkiej lodówce można wyhodować koty z kurzu (o wielkości rysia).
- Przeciągając cifem po meblach odkryłam, że nie są aż w tak ciemnym brązie w jakim je zastałam i zaczęłam się zastanawiać jakim cudem dotarło tam dziecko z kredkami żeby stworzyć "sztukę" na spodach wiszących szafek.
- Z atrapy kominka (nie pytajcie mnie o cel) wygarnęłam tyle kurzu i piachu, że zaczęłam kichać.
- Do tej pory zastanawiam się jakim cudem za grzejnikiem jest miejsce na tyle pajęczyn i kurzu, mam wrażenie, że nie widział dawno jakiegokolwiek przewiewu.
- Posądziłam się o szaleństwo odsuwając meble by wymieść z nich piaskownicę i tony płatków śniadaniowych w postaci kuleczek czekoladowych. Widocznie tylko ja mam takie dziwne pomysły, dzięki nim odkryłam 2 wyrwane listwy i odpadła mi tylna część szafki na buty, również naznaczona przez młodego Picassa.
- Znalazłam najbrudniejsze miejsce w całym mieszkaniu - bojler. Sądziłam, że będzie tam tylko kurz, ale odkryłam kolejną rzecz, której nie wiedzieli właściciele. Gdy zaczęłam "zmywać kurz" to na szmatce zaczął się pojawiać żółtawo-brązowy i oleisty osad. Zaczęłam zastanawiać się jakim, #!$%@?, cudem ona tam gotowała (osad był praktycznie taki sam jak na kratce) i oświeciło mnie, że to pewnie osad z dymu nikotynowego, według właścicielki nie paliła, ba, ostatnia paląca osoba która tu mieszkała (5 lat temu) to jej mąż. Szkoda tylko, że On wystawia głowę za okno. W przerwie około 1,5 cm między bojlerem a sufitem znalazłam anomalię w postaci pomarańczowego osadu i najgrubszej warstwy kurzu jaką widziałam.
- Nauczona tym, żeby przecierać każdą powierzchnię, nawet jak wydaje się czysta - przetarłam pralkę. Byłam naiwna myśląc, że nie da się jej #!$%@?ć.
Jutro czekają mnie jeszcze takie wrażenia jak:
- toaleta z żółtym osadem prawdopodobnie nie do pokonania.
- dokładne mycie kafelek i fug.
- umycie kabiny prysznicowej.
- wyszorowanie kratki z piekarnika i kratki od palników.
- rozkręcanie szyby w piekarniku która wygląda jak kromka na grubo posmarowana masłem.
- zamocowanie kratki wentylacyjnej która nietknięta spadła właścicielce pod stopy.

Ja wiem, że moje hehe, śmieszne, hehe opisy wcale nie są śmieszne. Mam świadomość tego, że to jest śmiech przez łzy.

Do rzeczy.
Właścicielka mieszkania niestety ma gołębie serce i ciągle próbuje ją usprawiedliwić.
Bo ona miała takie trudne życie, samotna matka po rozwodzie, a to, a siamto. No tak, bo to ją zwalnia ze sprzątania i pozwala na perfidne kłamstwa.
Bo ja (jak już wspomniałam) mam "inne poczucie czystości", przesadzam, według madki to może być czysto, a według mnie syf. Nawet jeśli jestem pedantką to mój niebieski nie jest i uważa, że to celowe i chamskie zachowanie z zagraniem "a może się uda, może nie odkryją". Szczerze Wam powiem, że nigdy nie sądziłam, że jest coś takiego jak inne zmysły czystości. Przecież nawet właściciele "artystycznego nieładu" sami przyznają, że jest to nieład.
A dlaczego nie zgłosiłam przy odbiorze? Prawdopodobnie dlatego, że byłam zszokowana tym, co się odwala ze ścianą. Zresztą godzina wydaje mi się być czasem w którym da się ocenić, czy jest czysto, czy nie. No ale właścicielka uznała, że dokładne sprawdzenie np. szafy, kuchenki czy czegokolwiek "jest niegrzecznym zachowaniem i pokazuje brak zaufania".
Jest jeszcze kilka innych, głupich argumentów które dosyć szybko zostały przeze mnie obalone. Właścicielka zaparła się, że ona oddała kaucję i już nic nie wskóra i nie ma zamiaru o nic walczyć. A jest o co i są podstawy. Uznała, że durnia z siebie nie zrobi i nikt jej nie uwierzy "BO ONA W TELEWIZJI WIDZI, ŻE WŁAŚCICIELE TO NIC NIE MAJĄ DO GADANIA". Kwestia dewastacji (zerwanie rolety, ściana), ukrywanie wad (listwy, rozwalone szafki) z których raczej byłoby się ciężko wytłumaczyć bo są porysowane przez dzieciaka, więc i możliwe, że stworzone przez nią/dziecko. Jest jeszcze złamanie umowy w postaci sprowadzenia gacha żeby z nią mieszkał. Właścicielka upiera się, że nie ma dowodu, że to nie był np. brat. Rzeczywiście, wcale cztery osoby nie usłyszały jej słów "wyprowadzamy się, bo jest już nas troje i zaczyna nam być ciasno". Oprócz tego przyszły jej rachunki na dosyć sporą nadpłatę za wodę i prąd.
Moim zdaniem mogłaby wyjść nawet na drogę prawną jeśli byłaby taka potrzeba. Póki co przekonałam ją na to, żeby chociaż do niej zadzwoniła i wygarnęła w jakim stanie zostało mieszkanie, do tego próbowała odciągnąć jakieś 200-300 zł za zniszczenia. Spróbowałam jej też powiedzieć żeby postraszyła sądem, bo gdy ją opisywała to dało się wyczuć, że jest ogromną manipulantką i wyczuła dobre serce, więc próbuje grać na uczuciach. Nawet jeśli nie odzyska pieniędzy to powinna jej bardzo mocno wygarnąć, bo taka osoba będzie całe życie czuła się bezkarna i będzie jej uchodziło wszystko na sucho bo właścicielka "nie chce robić zamieszania bo i tak się nie uda".
Dzisiaj zapłaciliśmy pełny czynsz, ale liczę na to, że przy następnym chociaż te 100 zł odpuści chociażby za burdel i za to, że niebieski wziął do naprawienia tej ściany teścia który długo zajmował się budowlanką. Mam rację czy przesadzam? Gratis chciałam dać zdjęcie "posprzątanych" kratek z kuchenki ale wypok aż mi wyrzuca błąd.
#logikarozowychpaskow ##!$%@?
  • 19
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@wykopyrek: Przecież wyraźnie piszę "właścicielka". Ja jestem osobą wynajmującą po madce i zgodziliśmy się ogarnąć ślady jej dewastacji. A ja przy okazji znalezienia gnijącego jedzenia (imho foliówka z krwią została celowo położona), zwierzątek i innych przyjemności odkryłam też sporo rzeczy o których właściciele nie mieli pojęcia.
Generalnie chodzi o sam fakt, że typiara niszczy, zostawia syf, zakłamuje rzeczywisty stan, sprowadza sobie gacha i udaje że jest tylko gościem iczuje się bezkarna
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@wykopyrek: Piszę o tym w jakim stanie zostawiła mieszkanie wciskając, że wszystko jest idealnie wysprzątane. Brzydzę się ludźmi, którzy chcą być traktowani jak dorośli a nie potrafią podać realnego stanu chociażby porządku mówiąc "ogarnęłam z wierzchu", a nie "wysprzątałam idealnie". Już nie mówię o reszcie. Jakbym miała jej dane to latałyby z opisem na wszystkich okolicznych grupkach z przestrogą żeby nie wynajmować syfiarze i kłamczyni mieszkania bo będzie zdewastowane i do
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@rozowybardzo: Właśnie to próbuję ogarnąć, ale ona uważa, że to jest nasza wspólna wina (bo ona sprawdziła niedokładnie, a ja nic nie zgłosiłam, no tak, bo to ja jestem od kontroli zdawanego mieszkania). Z jej podejścia wnioskuję że obniży czynsz tylko jak madka jej odda...

@Kodziak: Wynajęłam z niebieskim po madce z dzieckiem. Myślałam że tldr wszystko tłumaczy.
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@wykopyrek: Ale jak ja mam rozwiązać problem? Od tego jest właścicielka i nie powinna uprawiać martyrologii bo wydaje jej się, że nic nie wskóra z madką. Zwłaszcza w takim przypadku, przecież nawet jakby nie dała jej kredytu zaufania i sprawdziła to większości rzeczy nie odkryłaby, gdyby nie mieszkała. Imho ma prawo nawet wziąć rzeczoznawcę i pozwać babsko do sądu, bo wiadome, że nie odsuwałaby szafek i nie ostukiwałaby listew...
@Twinkle: problemem jest syf. Rozwiązaniem jest sprzątanie. Jeśli wynajęłaś mieszkanie czyste, a takie nie było, jedna z trzech rzeczy:
a) właścicielka usuwa wadę (sprząta sama, wynajmuje sprzątaczy)
b) umowa jest zerwana, ty szukasz innego mieszkania, dostajesz hajs.
c) idziecie na kompromis - sprzątasz sama za mniejszy hajs niż ludzie którzy zawodowo sprzątają nieswoje mieszkania

Widzisz tu gdzieś poprzedniego najemcę? Ja nie.

via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@wykopyrek: No dobra, gościu, ale chodzi o to, że ona mi nie da tego hajsu jeśli madka jej go nie da.
Nie jestem zła, po prostu nie lubię jak patusy czują się bezkarne.
ona mi nie da tego hajsu jeśli madka jej go nie da

Ale to jest twój problem skąd tamta bierze pieniądze? No nie. Więc...

Nie jestem zła, po prostu nie lubię jak patusy czują się bezkarne.

Nie jesteś złym człowiekiem, po prostu nie lubisz jak inni ludzie czują dobrze gdy twoim zdaniem nie powinni?

@Twinkle: ( _)
@Twinkle Ale Ciebie nie interesuje poprzedni lokator. Ty oddawałaś tej matce kaucję? Po studentach mieszkania wyglądają jeszcze gorzej. Stroną Twojej umowy jest właściciel mieszkania. On mógł kupić mieszkanie w takim stanie. Albo sam tak zapuścić. Co to dla Ciebie zmienia?

@wykopyrek dokładnie rozpisał możliwe wyjścia a Ty nadal się użalasz nad samotną (xd) matką jakby to była Twoja matka, Twój gach albo Twoje mieszkanie.