Wpis z mikrobloga

Zaznaczam, że poniższy wpis jest w wersji beta. Jak mi się jeszcze poprzypominają detale to wyślę wersję kompletną. Ewentualnie jakieś drobnostki dopiszę w komentach. A chyba coś będzie bo zaraz jadę do Januszexu. Pozwolę sobie korzystać z tagu #aferanzolowa dla wszystkich nowych informacji w sprawie.

Ehhh, sprawa jest gruba. Sam nie wiem od czego zacząć. Pojadę chronologicznie.
Podpisałem umowę zlecenie. Miałem pracować jako fizjoterapeuta. Dogadaliśmy się z szefem, że pacjenci mają mieć zapewnioną rehabilitację 3x w tygodniu. Priorytet dla niego to zaopiekować się pacjentami i aby ich rodzina była zadowolona. Miałem się zmieścić w 100h na miesiąc. Tyle. Nie wnikał jak to zrobię. No i dokładnie to robiłem. 3 x w tygodniu się pojawiałem, ogarniałem swoich pacjentów i spadałem do domu. Oczywiście nie był do kierat, od pacjenta do pacjenta. Wszyscy pacjenci mieli obiad o jednej godzinie i przykładowo w tym czasie praca była niemożliwa. W międzyczasie pomagałem też personelowi w przesadzaniu pacjentów. Przy cięższych wagowo pacjentach zdarzało się, że pomagałem innym fizjo. Na początku było ok.

Ale sprawa zaczęła się sypać. Raz była mała fala polegająca na ochrzanie o to, że „szefowa” nie wie kto z kim i kiedy pracuje (nie prosiła wcześniej o takie informacje) + wymóg ustalenia grafiku (na zleceniu). Piszę „szefowa” ponieważ to nie z nią podpisywałem umowę, ale jednak noszą z szefem to samo nazwisko i robi za jego prawą (a może bardziej lewą) rękę. Były też różne anonimowe donosy. Jedno przewinienie było prawdziwe, z tym że akurat odwalił to kolega, a przypisano je mnie – pozwolił sobie na lekkomyślność, ale nikomu nie stała się krzywda, szczegóły są raczej nieistotne. Reszta donosów mogła być nawet zmyślona przez szefową. Ale jakoś samo się rozeszło.

Największa akcja zaczęła się około 2 tygodnie temu. Pierwsze były ochrzany, że za długo pracuję z pacjentem. Praktycznie polecenie służbowe, że mam robić na odpierdziel, najlepiej z każdym po tyle samo. Plus stała porcja anonimowych donosów z kosmosu.

Zanim przejdę do momentu kulminacyjnego pozwolę sobie opisać zmiany w proporcjach pacjenci/fizjoterapeuci. Gdy zaczynałem była jedna osoba na etacie + 3 na zleceniu (wliczając mnie). Był okres 2 etaty(do tego dążył szef) i 3 zlecenia, później 1 etat + 4 zlecenia, a teraz jest 1 etat + 4 zlecenia + jedna DG. Pacjentów w międzyczasie w zakładzie ubyło.

Dzięki „szefowej” rotacja pracowników jest bardzo duża. Był już czas że nie mieli żadnej sprzątaczki, teraz mają 3, itp. Z resztą rodziny pacjentów też potrafi skutecznie zniechęcić. Ale ja nie o tym ;)

Przejdźmy zatem do momentu kulminacyjnego – zebranie. 5h zjebki. W skrócie zostałem potraktowany jak oszust i okradziony. Pisząc dokładniej – szefostwu nie zgadzał się mój grafik. Mówią, że czas pracy nie pokrywa się z czasem zanotowanym w karcie pracy. Czas pracy wydumali na podstawie tabel, do których (zgodnie z ich poleceniem) wpisywałem wyłącznie czas poświęcony na ćwiczenia. Przykładowo:
Iksiński (biegunka) – przeciwskazanie, nie ćwiczył
Ygrekowski (pacjent dochodzący do zdrowia, aczkolwiek potrzebujący dużo uwagi) – 60 minut
Wykopkowa – 20 minut
itd.
Oczywiście czas poświęcony na pomoc reszcie składu, przewożenie pacjentów, obchody, dokumentacje, przerwę obiadową pacjentów podczas której nie ma jak pracować(wszyscy mają o tej samej godzinie), dojście od pacjenta do pacjenta, konsultacje na temat pacjentów z personelem, załatwianie rękawiczek, ogarnianie porządku w miejscu pracy, czy fakt że też posiadam potrzeby fizjologiczne nie został w tej tabelce uwzględniony. Toteż szefostwo w ramach poszukiwania oszczędności, wspaniałomyślnie postanowiło mi za ten czas nie zapłacić. Mowa o utracie ~350zł. I zszarpanych nerwach. W końcu piszę to o 4 w nocy zastanawiając się co dalej robić w sprawie tego Januszexu…

Jeśli ktoś zdecydował się dobrnąć do tego momentu, to nie chciałbym zawieść jego ciekawości. Oto czego jeszcze dowiedziałem się na zebraniu:

-Mam postępować wbrew etyce zawodowej. To że dotychczas dbałem o pacjentów naraziło Januszex na straty. Pacjent nie jest od tego by zdrowieć, tylko od tego by leżeć jak najdłużej i przynosić zysk. Ja mam jedynie dopilnować by nie przyrósł do łóżka i zmarł nieco później niż jest mu pisane.
- Teraz czas pracy przysługujący jednemu pacjentowi jest ustalony odgórnie. Biorąc pod uwagę falę zachorowań mam teraz może z 4-5 nadających się do ćwiczeń pacjentów. Ale nie mogę z nimi ćwiczyć dłużej. Bo nie. Bo pacjent jak chce mieć dłuższą rehabilitację to musi dodatkowo zapłacić – ponownie widmo dodatkowego zysku najwyższym celem Jenuszexu. Nieważne, że i tak rodziny pacjentów płacą za nich po 3000. Czyli wychodzi mi około 2,5h na ćwiczenia. Jeżeli uwzględnie dojazd do pracy to już wcale mi się to nie opłaca. Jeżeli doliczę toksyczną atmosferę, to mogę stwierdzić, że zaczynam na tym tracić.
- Dziewczyna która niedawno się zatrudniła nie będzie miała zapłacone za pierwsze dni pracy. Dostała od szefa polecenie, że ma przez tydzień chodzić za tymi co już pracują i zobaczyć jak praca wygląda. No to chodziła z nami i pomagała, aż wybrała sobie pacjentów z którymi chce pracować. Oczywiście do czasu aż uzyskała swoich pacjentów, to jej tabela pracy z pacjentem jest pusta. Szefostwo planuje pełną zgodność tabelki z pensją w tym przypadku
- Będzie ok jeśli rozpisze co robiłem przez te „brakujące” godziny. Oczywiście nie jest możliwe bym pamiętał co robiłem miesiąc temu i kiedy. Ale mniej-więcej rozpisałem, to szefowa stwierdziła że na co jej to, szef dopisze max 10h. Nasza bezpośrednia przełożona też była u szefowej, ale ta oszukała ją że wszystko będzie ok, po to by ją zbyć, a potem dalej zrobiła swoje. Patologia polega na tym, że to ja mam udowadniać swoją niewinność. A nawet gdy to częściowo zrobiłem to zostało to zignorowane.
- Teraz WSZYSTKO ma być wpisane w tabelę. No niby ok, ale wygląda to komicznie i marnuje masę czasu. Jak myślcie, gdy pójdę za potrzebą, to też powinienem pisać „dojście, wysranie się i powrót z kibla, 8minut”?
- Wchodząc do pracy najlepiej abym był już w stroju roboczym i szedł prosto do pacjenta. Dostałem ochrzan za to, że się przebieram. Oczywiście czasu na przebranie nie wpisałem w kartę godzin pracy i nie domagałem się zapłaty za to. Ale opierdziel jest, bo nie ma siedzenia w miejscu pracy gdy się nie pracuje.

Kwiatki:
- Z „szefową” nie da się normalnie porozmawiać. Zaszczeka człowieka.
- Mam być jak pracownik Schrödingera. Z jednej strony na czas spędzony w pracy przypadło za mało pracy z pacjentem, a z drugiej czas pracy z pacjentem muszę ograniczyć aby rodzina kupowała dodatkową rehabilitację.
- Oczywiście przez 5 godzinne słuchanie narzekań szefowej wyszedłem odpowiednio później z pracy. Tak też wpisałem w kartę pracy. Szefowa umieściła obok tych godzin czerwony znak zapytania. Chyba myśli że ja tam rekreacyjnie siedziałem xD
- Nie miałem szkolenia BHP i po ostatniej akcji na pewno nie podpiszę że takowe miało miejsce.
- Nie zdziwiłbym się gdyby działanie szefostwa miała na celu bym ja i nowozatrudniona dziewczyna się zwolnili. Zebranie dla całości składu trwało niecałe 1,5h. Dla mnie i nowej dodatkowe ponad 3,5h specjalnego traktowania przez szefową. Finalnie okazało się, że wyrok już zapadł i nasze słowa nie mają żadnego znaczenia, więc mogła to załatwić w 5 minut, zamiast dawać bezsensowne zadania i opowiadać pierdoły. Jak widać ilość pacjentów spadła, a fizjo wzrosła. Nie wiem czemu bawią się w takie gierki zamiast nas po prostu zwolnić. Pewnie na zwolnionym pracowniku ciężej jest się poznęcać.
- Szefowa straszy nas monitoringiem. Już widzę jak przegląda kilkadziesiąt godzin nagrań by udowodnić kiedy robiłem, a kiedy nie robiłem…
- Wszystkie ostatnie wydarzenia mam nagrane.
- Ciekawe jak sugerowana redukcja pracy do 3-4h 3x w tygodniu odnosi się do umówionych 100h... Ale tej pierwszej rozmowy z szefem niestety nie mam nagranej :( Z resztą - z racji zlecenia to i tak nie poszło na papier.
- Szefowa wylicza takie detale jak zużycie rękawiczek. Z racji tego, że mi podbierali, to muszę je chować po szafkach xD

Podsumowując - pytanie nie brzmi "Czy odejść?", tylko "W jakim stylu to zrobić?".

Szanowne Mirki i Mirabelki. Mam do Was następujące pytania:
- Czy mam jakieś szanse odzyskać ukradzione pieniądze? Jak to zrobić?
- Czy w tej sytuacji mogę wypowiedzieć umowę ze skutkiem natychmiastowym, bez żadnych przyszłych konsekwencji? Powołałbym się na utratę zaufania do zleceniodawcy i opcjonalnie utratę zdrowia. Myślę, że po ostatnich atrakcjach spokojnie szło by u mnie zdiagnozować nerwicę.
- Jaki sposób proponujecie by odwdzięczyć się za potraktowanie mnie jak śmiecia i doprowadzenia koleżanki z pracy do płaczu?
- Gdzie zgłosić tę patologię?
- Podchodzi to trochę pod mobbing, ale czy jest sens grac tą kartą?

Mam też do Was prośbę. Nawet jeśli macie to w głębokim poważaniu, to bądźcie uprzejmi zostawić plusa. Im wyżej to zaleci, tym więcej osób to zobaczy i daje to większą szanse na to że ktoś mi pomoże. Z góry dziękuję :)

Dobra, ja uciekam do Januszexu, już ostatnie dni mam nadzieję. Miłego dnia :)

#pracbaza #prawo #januszebiznesu #fizjoterapia #pytanie #pomocy #mobbing #zlodzieje
  • 7
Wcześniej wstawiłeś umowę, bez wskazania dokładnie jej przedmiotu ( nie mogę określić do czego konkretnie byłeś zobowiązany, a to by wiele wyjaśniło) jeśli czynności które tutaj opisałeś wykraczały poza umowę to przysługuje Ci wynagrodzenie, co więcej opisana sytuacja jest sprzeczna z umową przedstawioną (wydawanie poleceń wiążących) oraz w swojej istocie ma charakter umowy o pracę - w ramach "co zrobić" zawsze można wystąpić o ustalenie stosunku pracy
@#!$%@?: dość biednie opisany przedmiot że tak powiem. Bardzo duże pole do interpretacji, w tym momencie powstaje pytanie czy celem tej umowy była tylko fizjoterapia w znaczeniu wąskim - tylko czynności faktyczne ściśle z tym związane, czy też fizjoterapia rozumiana szeroko - przygotowanie pacjenta, zabiegu, utrzymanie czystości i wszystkie czynności poboczne jakie da się wymyślić. Obstawiam że Janusz bez względu na wszystko powie że rozumiane szeroko, wobec czego nic się nie należy