Wpis z mikrobloga

W środę zepsuł mi się samochód w rejonie, więc mam spore braki w rozwożeniu poczty. Przywożę list polecony do X, w domu są rodzice. Rozchodzi się o domek jednorodzinny.
Tata: Halinka, chodź, podpisz za Mariusza.
Mama: A Ty nie możesz?
Tata: Ja nie chcę, chodź na dół i podpisz pani listonoszce.
(Ja w myślach: #!$%@?, ludzie, jest po godzinie siedemnastej, #!$%@?, niepłatne nadgodziny robię... A Wy z powodu #!$%@? autografu jeszcze bardziej wydłużacie moje #!$%@?, niepłatne nadgodziny.)
Ja: Mówi się pani listonosz.
Tata: Co? A dlaczego tak?
Ja: No bo listonoszka to taki rodzaj torebki bądź torby, więc to nie jest tak jak z psycholożką. Chyba, że chce mnie Pan obrazić i nazwać torbą. To w sumie na przyszłość może Pan od razu mówić do żony: "Chodź, Halinka, podpisz, bo ta głupia torba znowu przyszła".

Śmiechom nie było końca...

A tak na serio, kiedy w takiej sytuacji najchętniej rzuciłoby się komuś awizo w twarz, ale może warto sytuację obrócić w żart... Halinka schodziła ze trzy minuty, dyskutując kto ma podpisać...

#listoniosek

Wołam: @dzieju41 , @robertx , @TeslaX , @bkwas , @ziuaxa
  • 12
@wonsz_smieszek: mnie określenie "listonoszka" nie obraża ;) Musiałam poprowadzić przez parę minut jakiś rozluźniający small talk, by podczas ich długotrwałej rozmowy na temat "Kto ma podpisać" nie wypalić zdenerwowaniem na całą sytuację, bo o tej siedemnastej jeszcze miałam przynajmniej kilka punktów doręczeń przed sobą ;)
@wonsz_smieszek: auto naprawili mi w rejonie. Ja jestem tzw. skoczkiem, zastępuję listonoszy, którzy idą na urlop. W momencie kiedy zauważyłam, że dalej nie pojadę, zadzwoniłam do listonosza i pytam, gdzie najbliższy mechanik. Mechanik był ok. 1-2km dalej, naprawił usterkę na miejscu. Ale na wszystko zeszło 2-3h. Więc zwinęłam się po naprawie na urząd pocztowy, obserwując czy z samochodem wszystko ok. Problem był w uszczelce w okolicach termostatu, z powodu której wyciekł
@Listoniosek: dzięki za wyjaśnienie :) Czytam sobie tag, bo byłem ciekaw funkcjonowania poczty. Już tu kiedyś nawet jedną mirabelkę pracującą w UP przepytywałem na okoliczność ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Kumulacja usterek widzę. Czy to się w ogóle opłaca, takie jeżdżenie własnym autem? Kilometrówka po wliczeniu właśnie różnego rodzaju awarii, amortyzacji, kosztów może wyjść zadziwiająco niska.
@wonsz_smieszek: tak i nie. Ja jeżdżę starym silnikiem 1.9D bez turbo, który na 60-90km spala mi w okolicach 25zł. Nadwyżka z kilometrówki idzie na naprawy. Starsi stażem listonosze mają swoje "fury" z instalacją LPG. Ja zamierzam czegoś takiego poszukać. Trudno na dzień dzisiejszy mi oszacować, czy się opłaca. Na naprawę coś z kilometrówki zawsze zostaje. A że samochód dopiero teraz jest mocno/ekstremalnie eksploatowany (nie oszukujmy się, tu ciągle jest gaz, sprzęgło,
@wonsz_smieszek: postojów jest tyle ile punktu doręczeń w rejonie. Listonosze nie rozwożą wyłącznie paczek, tak jak kurierzy. Mamy listy polecone, listy zwykłe, paczki pocztowe, emerytury, gazetki (tak, jesteśmy nawet czasami kioskiem). Jedna z moich wiosek to obecnie X (napiszę Ci na PW, bo nie chcę się ujawnić). Zobacz sobie odległości od domu, do domu. Na obecnym rejonie ta wieś ma najwięcej poczty zwykłej, listów poleconych, etc.
@szunis: nie pamiętam dnia, kiedy skończyłam pracę przed upływem 8 godzin. Minimum 30min-1h nadgodzin codziennie to norma. Zjeżdżasz na urząd ok. 16tej a potem musisz się rozliczyć. W poniedziałki zjeżdżamy często ok. 17-18tej.