Wpis z mikrobloga

#jacieniemoge, jestem w lekkim szoku, a myślę, że w jeszcze większym będzie spora grupa prawaków i katoli broniących niepokalanej cnoty prałata Jankowskiego. Okazuje się, że kłamał na temat swojego pochodzenia, jakoby pochodził z patriotycznego domu, a jego ojciec był więźniem Stutthofu. Tak naprawdę był synem stuprocentowej Niemki i polskiego folksdojcza, a pierwszym językiem małego Hainricha był niemiecki:

Wielokrotnie złapałem go na kłamstwach. Przeczytałem też jego biografię, gdzie on te swoje kłamstwa wcisnął autorowi książki. Począwszy od fałszywych informacji na temat rodziny - patriotyczny polski dom, tata więzień Stutthofu. Faktycznie był synem stuprocentowej Niemki - dobra westfalska rodzina Jeschwitzów - i Polaka, który wystarał się o trzecią grupę narodowościową niemiecką. Był ajngedojczem. Prowadził knajpę "Nur fur Deutsche”, walczył w Wehrmachcie, zginął w bojach z armią sowiecką pod Pierwomajskiem, a nie - jak prałat utrzymywał - z rąk Niemców. W Stutthoffie też nie siedział.

Sam prałat opowiadał, że zafascynowało go przedwojenne wojsko polskie, ułani i rotmistrzowie. A miał trzy lata we wrześniu 1939. Małego Heinricha - w domu mówiło się tylko po niemiecku, to był jego pierwszy język - fascynowali SS-mani i oficerowie Wehrmachtu, którzy przyprowadzali żony do salonu fryzjerskiego Frau Jeschwitz. Ale nie będę opowiadał książki. Powiem tylko, że chyba odkryłem, skąd wzięły się jego dewiacje. I to jest potworna historia.


https://www.wykop.pl/link/4817859/piotr-gluchowski-chyba-odkrylem-skad-wziely-sie-dewiacje-jankowskiego/

#pralatjankowski #efebofilia #gdansk #bekazprawakow #bekazpisu #bekazsolidarnosci #4konserwy #neuropa #mikroreklama #polityka