Wpis z mikrobloga

Znowu na hospitalizacji. Tym razem tylko 3 dni, jednak w sprawie dość poważnej. Dzisiaj opiszę jak przeszła pierwsza chemia drugiej ścieżki leczenia, oraz co spowodowało we mnie największy stres od początku choroby.

#sarmatawalczyzrakiem #rak #nowotwory #nowotwor #medycyna #zdrowie #szpital

Po ostatnim TK okazało się, że rak nie zareagował tak jak powinien (tj. nie dostał #!$%@?) i musi zostać zastosowana nowa ścieżka leczenia. Teraz zamiast jednej chemii raz na trzy tygodnie, będę miał trzy chemie w trzech kolejnych tygodniach i tydzień przerwy. Jestem już po pierwszym cyklu nowej ścieżki.

Jak poszło? Nie mam pojęcia. Za dużo rzeczy mi dolegało, żeby jakkolwiek ocenić.

Przed rozpoczęciem nowego leczenia czułem się nieco zestresowany, jak przed pierwszą chemią w ogóle. Czekałem i liczyłem na poprawę mentalną u fizyczną, tak jak miało to miejsce właśnie za pierwszym razem.

Niestety do normalnych objawów zaczęły się pojawiać nowe, przerażające, które wywróciły mój stan zdrowia psychicznego i fizycznego.

Chemia miała być w czwartek. Jednak już od wcześniejszego czwartku odczuwałem pogorszenie jeżeli chodzi o przełykanie. Kulminacja nastąpiła we wtorek popołudniu, a potem już jak u Hitchcocka - napięcie stopniowo rosło.

Nie mogłem przełykać, nawet zupy mnie zatykały. W środę przestałem przyjmować również płyny. Byłem osłabiony i odwodniony. Ledwo spałem w nocy i nie miałem na nic sił. W czwartek w szpitalu dostałem nawodnienie PWE, które pomogło doraźnie, ale wszystko wskazywało na jedno - afagia...

Brak możliwości picia mnie przerażał, bo wiem jak szybko można się załatwić w ten sposób. Przyznam szczerze, że bardziej przestraszyłem się brakiem możliwości picia, niż wiadomością o samej chorobie w listopadzie. Po raz pierwszy odczułem strach, że może być bardzo źle.

Lekarz prowadzącym od razu zaczął szukać miejsca w którym przyjmą mnie na CITO na założenie stentu do przełyku, żeby poszerzyć i utrzymać pewien poziom "prześwitu". Umówił na dziś (a właściwie na jutro, ale dziś już w szpitalu)

Chapeau bas, za to mojej żonie, którą kombinowała co zrobić, żebym przynajmniej pił coś. Stwierdziła, że skoro jestem w stanie połykać ślinę, muszę więc pić tak, żeby brać ledwie istniejące łyki. Co okazało się najlepsze? Niemowlęca butelka ze smoczkiem z trzema dziurkami. Ciągnąć z niej na raz dostaję płynu tyle co w splunięciu, ale za to mogę tak siedzieć i ciomkać cały dzień. Takie proste rozwiązanie pozwoliło mi opanować problem picia oraz trochę rozluźniło spięty brzuch i przełyk. Z jedzeniem przestawiłem się na szejki jogurtowo bananowe z domieszką nutridrinków i jakoś w ten sposób uzupełniam braki w trybie oszczędności energii.

Dzisiaj jest już lepiej - mogę pić przez słomkę (picie normalne niestety odpada, bo jestem przyzwyczajony do łapczywego połykania), jem płynne pokarmy (szejki albo zupy bez dodatków typu makaron etc.). Mam nadzieję tylko, że nie stwierdzą, że nie mam konieczności założenia stentu "bo się poprawiło" (nie wykluczam że problem mógł mieć podłoże psychosomatyczne).

W czwartek drugi cykl chemii... Jeżeli dobrze pójdzie, to wypiszą mnie rano i pojadę prosto na Wawelską na wlewkę, ale jak będzie, to jeszcze zobaczymy. Mam też nadzieję, że będę mógł po drugiej chemii choć trochę powiedzieć czy czuję się po niej lepiej, bo nie będzie mi doskwierało nic "obok".

Pierwszy raz w życiu mogę powiedzieć, że śmierć zajżała mi w oczy. Nie polecam...

*************
Informacje techniczne:
Tag do obserwowania/czarnolistowania -> #sarmatawalczyzrakiem
Chcesz być wołany? Zapisz się na mirkolistę sarmatawalczyzrakien
Masz pytanie? Proszę sprawdź najpierw czy nie odpowiedziałem w FAQ
Pobierz sarmatawkapciach - Znowu na hospitalizacji. Tym razem tylko 3 dni, jednak w sprawie d...
źródło: comment_rswCuJKpcAIZIqL1jT8Lgc2HeDwTRtJY.jpg
  • 59
@sarmatawkapciach: Śledzę Twoje posty i naprawdę życzę Ci dużo zdrowia, ale ostrzegałem Cię 2 miesiące temu że tak będzie. Mam nawet dodany do ulubionych post w którym wyśmiewałeś mój komentarz, że przecież Ciebie leczą profesorowie... Ja wolę być zdrowy ze zwykłym lekarzem niż umierać z profesorami.
Chemia jest trucizną na której koncerny zarabiają grubą kasę, w wielu krajach chemia jest zakazana, bo wykańcza człowieka szybciej niż rak.
Naprawdę chciałbym żeby Ci