Wpis z mikrobloga

Od zawsze marzyłem o tej pracy i w końcu się udało. Kto by pomyślał, że to właśnie mnie wybiorą, co prawda na szeregowego i nic nie znaczącego, ale pracownika wielkiej i wspaniałej firmy SpaceX. Może dlatego, że w podaniu uwzględnili moją nieciekawą sytuację życiową – brak starych, brak znajomych, brak perspektyw. Z sukcesów to jedynie bordo na mirko. No więc przyznacie, że taka praca, to jak schwycić pana Boga za nogi. Opłacony bilet, wiza pracownicza załatwiona. „O #!$%@?! Polecę samolotem! Zostawiam głębokie Lubuskie i spadam w wielki świat!” Tak sobie powiedziałem wtedy. Nawet nie wiecie, jak bardzo się nie myliłem z tym „wielkim światem”. No ale po kolei. Po szybkiej aklimatyzacji i pierwszych tygodniach pracy na technicznym stanowisku sterowania szlabanem przy wjeździe na prywatny parking szefa Elona, zaproponowano mi przeniesienie na inne stanowisko. Chyba nawet wiem dlaczego. W każdym razie, od dzisiaj miałem pracować już zgodnie z moim wykształceniem. Generalnie, to byłem ekspertem w wielu dziedzinach. Wiedziałem wszystko o kosmosie i lotach kosmicznych a w ostatnich dniach nawet stałem się specjalistą od himalaizmu zimowego. Pamiętam ten dzień jak dzisiaj. Błękitne niebo i błyszcząca czerwona Tesla roadster. W środku sam szef. Podjeżdża do szlabanu, uśmiecha się do mnie. Rzucam mu nieśmiało moją łamaną angielszczyzną „haj”, on kiwa głową z aprobatą. Czuję się dobrze. Mijają sekundy.. Elon pokazuję palcem do góry. „O #!$%@? – szlaban!” - szybka refleksja i naciskam ten guzik. Ten pieprzony guzik. Jeden raz, drugi.. szlaban nie chcę się podnieść. Patrzę kątem oka jak z twarzy szefa powoli zaczyna znikać uśmiech. Mi też nie jest do śmiechu. Coś się zacięło albo pomyliłem guziki. Szlaban ani drgnie. Wychodzę, żeby podnieść go ręcznie. Ni #!$%@?. Elon patrzy na zegarek, widać, że się spieszy. Musiałem go strasznie zawieść, to było widać. W końcu wychodzi z auta rzuca mi kluczyki i mówi „please, back it into a parking spot” następnie mierzy mnie wzrokiem i odchodzi. „Nie ma tego złego, przynajmniej się przejadę..” - myślę sobie i po uporaniu się ze szlabanem wsiadam do roadstera. Wystawiam łokieć i jak król decyduję się na kilka kółek dookoła parkingu. Niestety, ten model Tesli miał za dużego kopa. Nie wyczułem go po prostu i chyba pech chciał, że przy parkingu zarysowałem lekko boczne drzwi. Mogłem, cholera, tego łokcia nie wystawiać.

#spacex #pracbaza
  • 5