Wpis z mikrobloga

via Wykop Mobilny (Android)
  • 8
#lacunafabularniehjallbrekka
#lacunafabularnieczarnolisto


- Kurła! Kiedyś to było! Za Jarla Sigmunta to było! Wyprawy były, było co jeść, człowiek se pobudował świątynie, na polowanie poszedł… - westchnął Agni Akumularson, syn Ulfara.
- Co ty możesz pamiętać? Miałeś wtedy 6 lat może - odpowiedział mu Aslak, jego młodszy brat.
- Dobrze pamiętam, co nam opowiadał ojciec. Pamiętam też doskonale, jak zabił Sylvi. Pamiętam jak wtedy wrócił do domu z zakrwawionym mieczem i się w ogóle nie odzywał. Bałem się go wtedy, i matka chyba też. Pamiętam, jak wiele osób wytykało nas palcami, jak Bjorn Vangsa chciał wyzwać ojca, a ja nie rozumiałem o co chodzi. Ojciec sam chyba nie był do końca pewny tego co zrobił. Nawet teraz niektórzy mówią, że nie powinien był jej wtedy ścigać…
- Ciekawe czy wuja Skyard miałby jakieś wątpliwości, kto tu był zdrajcą, a kto nie. Prawie mu ucięła ptaka!

Mężczyźni dyskutowali o sprawach, które miały miejsce już dawno temu. Nie mieli prawa pamiętać ich dokładnie, a nawet gdyby, to nie mieli prawa wiedzieć co się naprawdę wydarzyło. Mało kto już dokładnie pamiętał tamte czasy, a naocznych świadków było jak na lekarstwo. Rozeszli się po świecie, poumierali, albo po prostu nie chcieli mówić…

- Wuja Skyard to był gość! A wiesz, że prawie go skazali za atak na kapłanów z Lacunvik?
- To Lacunvik? To, które spalili Horund, Odi i Gregory?
- Nie wiadomo, czy to oni. W każdym razie dlatego wtedy przyszedł król Fridmund i pobił Jarla Stiga.
- Nie, nie, nie, pomieszałeś. Oni uciekli z Hjalbrekki przed tym królem, on już tu musiał być.

Stary wiking, który przysłuchiwał się rozmowie, spojrzał na nich z uśmiechem. Jak to dobrze, że ktoś jeszcze pamięta o dawnych bohaterach. Bohaterach, którzy nie byli kryształowi, ale dzięki którym Hjalbrekka wygląda teraz jak wygląda. No właśnie, czyli jak? Czy dawniej rzeczywiście było lepiej?

- Dobra, pogadamy później. Stawaj! Potrenujemy trochę!
- Znów się prosisz o lanie? Hehe, dobra!

Agni chwycił za miecz, który jako starszy z synów otrzymał po ojcu. Aslak zabrał swoją halabardę.

- Poćwiczyłbyś lepiej jak ja, tym drzewcem. Mówię ci, to jest przyszłość broni, a nie te przestarzałe miecze. Tutaj potrzebna jest finezja i technika, a nie tylko bezmyślna siła.
- Miecze się nie zestarzeją, mówię ci. Dawaj!

Zakrzyknął Agni, po czym ugiął lekko kolana i uniósł miecz. Aslak chwycił za drzewiec i także ugiął kolana, w skupieniu obserwując brata, próbując przewidzieć jego ruch. Mężczyźni zaczęli powoli obchodzić się, cały czas mierząc się w skupieniu wzrokiem. W końcu Aslak uderzył lekko z góry, chcąc sprawdzić szybkość reakcji brata. Agni zgrabnie odparował uderzenie nie zmieniając postawy, niejako nic sobie z niego nie robiąc. Teraz z lewej! I znowu blok! Aslak zamachnął się, żeby zaatakować ponownie z góry. Agni przygotował się do sparowania, jednocześnie zrobił krok na przód, aby znaleźć się bliżej przeciwnika i spróbować kontry. Aslak uderzył halabardą w miecz Agniego, ale szybko cofnął broń i odskoczył od brata. Teraz to on był w pozycji obronnej. Agni ciął z prawej strony, Aslak odskoczył, jednocześnie blokując cios. Następnie Agni wyprowadził serię ciosów. Aslak wszystkie parował, jednak im więcej ich otrzymywał, tym mniej zgrabnie już mu to wychodziło. Agni, zniecierpliwiony niemożnością przełamania obrony przeciwnika, uderzając po raz kolejny w drzewiec, kopnął Aslaka, który stracił równowagę i upadł na tyłek.

- Kurła! Co to miało być!? - zakrzyknął Aslak, przerywając pojedynek.
- Normalna walka. Myślisz, że Słowianin albo Frank nie będą kopać? Będą się grzecznie pytać, czy walka do pierwszej krwi, czy tylko do dotknięcia?
- No ale trenujemy walkę bronią, a nie kopanie!
- Przestań się mazać. Wszystkie chwyty dozwolone.
- Oszukujesz! Tak jak Donut oszukał Franka!
- Odszczekaj to!

Tym razem odrzucili broń i zaczęli się siłować gołym rękami. Chwilę trwała szarpanina, parę razy się przeturlali po trawie, aż w końcu Agni, założył swoje ramię na szyję Aslaka, lekko go podduszając.

- Ała! Dobra! Puść mnie już! Wygrałeś.

Agni uwolnił uścisk, po czym wstał i pomógł również podnieść się bratu.

- Chodźmy! Zaraz zaczyna się uczta, ten jeleń, którego wczoraj upolowaliśmy! Mm mm! Ależ on musi skwierczeć!

I poszli powoli w stronę chaty jarla. Po drodze minęli świątynię Odyna, którą zdobiła setka tarcz, wykonanych przez Stahmira, znanego i poważanego rzemieślnika. Świątynię w której na ołtarzu, znajdowało się ukryte oko Slothiego, które niegdyś złożył w ofierze. Była tam też czaszka wieloryba, złowionego kiedyś przez Steinara, wisząca pod sufitem. Nikt nie wie po co.
Gdy weszli do holu, od razu nalali sobie cebulowej nalewki, aby pobudzić apetyt. Pieczony na rożnie jeleń leżał już na stole jako danie główne. Synowie Daga odwalili kawał dobrej roboty, jeżeli chodzi o jedzenie, to nie mieli sobie równych. Wikingowie jedli, pili i przekrzykiwali się, ciesząc się z chwili spokoju i zapomnienia, jaką dawała im uczta. Tron Jarla był pusty, a to oznaczało, że jeszcze nie powrócił. Oznaczało to, że kłopoty są jeszcze odwleczone w czasie. Ale na jak długo?
  • 1
@Akumulat:
Are przystanął na chwilę obserwując ze wzniesienia dwóch turlających się na trawie głupców. Powoli ściągnął z pleców łuk, napiął cięciwe ze strzałą i wycelował w nich. Na chwilę zamknął oczy próbując skoncentrować się i ocenić skąd wieje wiatr.
- Ziuuuu... i nie żyjesz! - Are naśladujac odgłos strzały wyobraził sobie ją lecącą i trafiająca w cel.
Co mogło być prawdą, syn Odiego Odinsona trafiał ze stu kroków w sam środek