Wpis z mikrobloga

Sorority House Massacre (1986)

Siemka, dawno nie było żadnego wpisu, ale zaskoczę was i powiem, że nie było to podyktowane moim lenistwem, a jedynie złośliwością rzeczy martwych, dlatego dziś przygotowałem kolejny slasher, który chciałbym wam serdecznie polecić. Zapraszam na "Sorority House Massacre" albo jak ja wolę go nazywać "Halloween 2.0"!

Beth to świeżo upieczona studentka, która właśnie trafiła do bractwa(?) studenckiego. Od samego początku dziewczynę zaczynają męczyć niepokojące wizje. Widzi w nich młodego, ociekającego krwią, mężczyznę. Nie wie jeszcze, że wkrótce te przerażające sny staną się jawą, kiedy będzie zmuszona walczyć z nim o własne życie.

Tyle jeżeli chodzi na fabułę, która jak to na slasher przystało nie jest zbytnio skomplikowana i medal z kartofla dla tego kto nie zdoła się domyślić "niespodziewanego" twistu fabularnego w ciągu pierwszych piętnastu minut. Dobra, ale dlaczego nadałem temu filmowi tak wymyślny tytuł? Ponieważ film to kropka w kropkę "Halloween" i gdyby nie fakt, że zabójca nie nosi charakterystyczniej białej maski to możecie odnieść wrażenie, że oglądacie jakąś alternatywny sequel dzieła Johna Carpentera. Wszystko jest zerżnięte do granic możliwości. Od fabuły, przez podobne budowanie napięcia, zabójstwa i kilka innych scen, których nie chce wam teraz zdradzać, ale gdy je zobaczycie to przyznacie mi racje.

Reżyserem i jednocześnie scenarzystą tego dzieła był Carol Frank, który podobnie jak wielu innych twórców, których zdążyłem wam już tutaj przedstawić postanowił pewnego dnia, że nakręci jeden jedyny film i na tym zakończy swoją karierę w branży filmowej. Za muzykę odpowiadał Michael Wetherwax, który wykonał bardzo kiepską robotę i serio nie jestem jakoś super wymagający, ale jego praca mogłaby na prawdę pomóc wprowadzić nas w klimat filmu, sprawić, że będziemy się bać czy nawet zadziałać na naszą wyobraźnię, niestety nic takiego się nie dzieje i przez osiemdziesiąt sześć minut dostajemy jeden niezły kawałek (na samym początku) i jakieś dziwne plumkanie przez resztę filmu. Skoro już tu jestem to wspomnę jeszcze o dźwięku, bo przez pierwsze pięć minut nie słyszymy nic innego jak tupanie butów, więc znowu, medal z kartofla dla tego, kto zrozumie co przez ten czas mówią do siebie główne bohaterki. Co do zdjęć, to wypadają nieźle, a nawet jak na taki horror to wypada zaskakująco dobrze, Marc Reshovsky wykonał kawał dobrej roboty i genialnie buduje napięcie i po części wynagradza nam kieską warstwę audio. Co do aktorów, no to zdecydowanie Angela O'Neill (Beth) wypada z nich wszystkich najlepiej, chociaż też nie jest to jakaś wybitna rola.

Podsumowując, czy mi się podobało? Tak, nie jest to niby coś wyjątkowego i specjalnego, to bezpieczny slasher, który dostarczy tego co powinien dostarczyć, czyli dobrej zabawy. Ogólnie polecam go na jakiś nudny wieczór ze znajomymi, bo chyba wtedy "wejdzie" najlepiej.

Moja ocena: 5/10
Link do filmweba: https://www.filmweb.pl/film/Masakra+w+domu+kobiet-1986-175622

Jeśli chcecie więcej, to zapraszam pod mój autorski tag #nwjaktonazwac
#horror #film #filmweb #ogladajzwykopem #filmnawieczor #gruparatowaniapoziomu
SuperEkstraKonto - Sorority House Massacre (1986)

Siemka, dawno nie było żadnego w...

źródło: comment_0qXuOH8pkrmfd4a6QdkIVjpw4O9ebnHZ.jpg

Pobierz
  • 2