Wpis z mikrobloga

Ale Meksyk... Nieszczęście - jesteście poszkodowani w wypadku albo nagle źle się poczuliście, dzwonicie na pogotowie po pomoc. Ta już do was jedzie:

https://bi.im-g.pl/im/32/52/18/z25505586O.jpg

Wiedzieliście, że w dziewięciomilionowej stolicy Meksyku jest jedynie 45 publicznych karetek pogotowia, a cały system ratownictwa opiera się na prywatnych karetkach? Dla korwinistów taki system, to marzenie - wywiad z Luke Lorentzenem, reżyserem dokumentu "Nocna rodzinka", który o tej patologii opowiada:

Kilka lat temu przeprowadziłem się na jakiś czas do miasta Meksyk, bo realizowałem tam kilka projektów. W mojej dzielnicy widywałem czasem karetki. Jedna szczególnie zwróciła moją uwagę, bo jej załogę tworzyli mężczyzna w średnim wieku, nastolatek i mniej więcej 10-letnie dziecko - jak się potem okazało: ojciec i jego dwaj synowie. Pewnego ranka natknąłem się na nich przed wejściem do budynku, w którym mieszkałem. Pomyślałem, że taka okazja już się nie trafi, podszedłem, zagadałem. A potem oni wprowadzili mnie w arkana systemu prywatnych karetek, zaprosili do ambulansu i pozwolili obserwować swoją pracę.

Państwo zastępuje publiczne ratownictwo prywatnymi ambulansami, które obsługują także dzieci, co widać na przykładzie sfilmowanej przez ciebie rodziny. Czy pytałeś ludzi związanych z władzą w mieście, jak to możliwe?

Wybrałem się do wszystkich możliwych urzędów i instytucji odpowiedzialnych w Meksyku za kwestie zdrowia i, szczerze mówiąc, byłem kompletnie porażony tym, co usłyszałem. Meksyk obiecuje publiczną i darmową opiekę zdrowotną dla każdego obywatela, ale państwu brakuje infrastruktury, by faktycznie ją zorganizować. Władze miejskie i państwowe są skorumpowane i właściwie nie funkcjonują. Dzięki sektorowi prywatnemu migają się od zapewnienia obywatelom ratownictwa na odpowiednim poziomie.

W prywatnych karetkach, owszem, może jeżdżą ludzie marnie wyszkoleni albo niemający żadnej wiedzy o ratowaniu życia, ale to i tak lepsze niż pozbawienie ofiar wypadków możliwości przewiezienia do szpitala, co byłoby sytuacją totalnie apokaliptyczną. Władzom, służbom porządkowym i policji utrzymywanie tej sytuacji jest na rękę. Na funkcjonowanie prywatnych ambulansów nie przeznaczają żadnych pieniędzy. Opłacają je sami pacjenci i ich rodziny albo prywatne szpitale. "Tak to po prostu działa" - podsumował któryś z moich rozmówców, wzruszając ramionami.

Kiedy wezwę karetkę w Meksyku, mogę się spodziewać, że będzie ją obsługiwał na przykład piekarz?

Zgodnie z literą prawa musisz mieć specjalne certyfikaty potwierdzające ukończenie kursów ratownictwa, dokumenty poświadczające, że sprzęt w twojej karetce nadaje się do użycia i jest co jakiś czas serwisowany. Ale policja i władze są skorumpowane, więc bardzo łatwo obejść przepisy, wystarczy dać łapówki komu trzeba. Tak naprawdę jedyną rzeczywistą przeszkodą w staniu się ratownikiem medycznym jest kupno karetki. Jeśli już ją masz, a do tego dysponujesz profesjonalnym strojem, reszta jest do załatwienia. Możesz więc niemal od razu odpowiadać na wezwania i pojawiać się w miejscach wypadków.

Oczywiście rząd i władze będą starały się weryfikować twoje kompetencje. Policjanci będą pytać o wyposażenie karetki i będą je sprawdzać, ale na filmie widać, że stosunkowo niewielkie pieniądze są w stanie zaspokoić ich ciekawość. Tak naprawdę służby porządkowe nie są zainteresowane jakością obsługi i stanem prywatnych karetek. Jak każdy chcą po prostu dorobić do marnych pensji.

Ciekawe jest też, w jaki sposób te ekipy z karetek zbierają informacje o wypadkach.

Najczęściej mają znajomych policjantów, którym płacą łapówki w zamian za powiadomienie, gdzie zdarzył się wypadek. Policjanci udostępniają też załogom karetek swoje radia, co umożliwia podsłuchanie rozmów innych funkcjonariuszy albo dyspozytora przyjmującego zgłoszenie o incydencie. Podstawą wiedzy jest łapówka.

Kiedy oglądałam "Nocną rodzinkę", nurtowało mnie, co twoi bohaterowie myślą o swojej pracy. Patrzyłam, jak nieudolnie pakują na łóżko ofiarę wypadku samochodowego, która przecież mogła mieć złamany kręgosłup. Albo jak próbują przywrócić oddech niemowlakowi, trącając go w klatkę piersiową i krzycząc: "halo, bebe, bebe". Czy oni zdają sobie sprawę z tego, że w normalnych okolicznościach w ogóle nie powinni uprawiać tego zawodu?

Myślę, że ich stosunek do własnej pracy jest znacznie bardziej ambiwalentny. Z jednej strony są dumni z tego, że udaje im się pomóc wielu osobom i że gdyby nie oni, po te osoby nikt by nie przyjechał. Z drugiej jednak - są świadomi, że system, w którym tkwią, zżera choroba.

Mam nadzieję, że opowiadając historię tej jednej rodziny i jej pacjentów, udało mi się pokazać, że w tym systemie ofiarami są wszyscy.

Więcej: https://www.wykop.pl/link/5255617/marzenie-korwinistow-w-praktyce-prywatny-system-karetek-medycznych-w-meksyku/

#swiat #meksyk #sluzbazdrowia #medycyna #ratownictwomedyczne #bekazprawakow #bekazkorwina #neuropa
  • 1