Wpis z mikrobloga

No to co, wracamy do szkalowanka?

Dziś w cyklu #krotkahistoriaof1 - Krótka historia o karierze w F1 Fernando Alonso. Odcinek ósmy.

Dla nowych osób w naszym kółku adoracyjnym, linki do poprzednich odcinków serii:
- Odcinek 1: okres 1999-2006.
- Odcinek 2: pobyt w McLarenie.
- Odcinek 3: sezon 2008.
- Odcinek 4: sezon 2009 i transfer do Ferrari.
- Odcinek 5: pierwsza połowa sezonu 2010.
- Odcinek 6: walka o mistrzostwo w 2010 roku.
- Odcinek 7: sezon 2011 i początek 2012.

Kolejna runda sezonu 2012 odbywała się na domowym gruncie naszego bohatera, czyli w Hiszpanii - gościł ją znany wszystkim z bycia okrutnie nudnym tor Circuit de Catalunya. Od początku weekendu Alonso był mocny, co przełożyło się także na wynik w kwalifikacjach. W Q3 wykręcił trzeci czas, za bezkonkurencyjnym Hamiltonem i Pastorem Maldonado. Hamilton jednak został wykluczony z kwalifikacji, za niedostarczenie pojazdu do boksów po zakończeniu kwalifikacji, i nieudostępnienie próbki paliwa do analizy (nawet gdyby dotoczyć samochód do garaży, paliwa było zbyt mało aby pobrać regulaminową próbkę). W związku z tym zamiast kolejnego PP Hamiltona, mieliśmy premierowe w wykonaniu wenezuelskiego wariata. Wszyscy go jednak znali (rozbił się na przykład w Australii goniąc Fernando), więc przy narracji Alonso o posiadaniu fatalnego auta, faworytami wydawały się być Lotusy, startujące z pól 3-4. W niedzielę okazało się jednak, że Maldonado jedzie wyścig życia, a Alonso wcale nie ma tak fatalnego auta, i może walczyć z Maldonado o zwycięstwo - Lotusy im nie zagrażały. Na starcie Alonso ograł młodziana, i objął prowadzenie w wyścigu. Utrzymywał je aż do drugiej tury pit stopów - Maldonado wykonał podcięcie, a Ferrari nie zareagowało na pierwszym okrążeniu - w efekcie czego Alonso natknął się na maruderów, i stracił dodatkowy czas. Po swoim postoju wyjechał zdecydowanie za wenezuelczykiem, i pozostał tam już do końca wyścigu. Na ostatnich okrążeniach Fernando nieco zwiększył dystans do Pastora, a z tyłu szaleńczą pogoń odbywał Raikkonen. I zbliżył się naprawdę mocno, gdyby wyścig trwał jedno okrążenie dłużej, to prawdopodobnie Kimi stanąłby na drugim miejscu podium. Tak się jednak nie stało, i Alonso dowiózł właśnie owe drugie miejsce przed własną, oddaną publicznością. Tryumfujący Pastor miał, jak się okazało, swoje jedyne podium w karierze, i tak jak przedłużył passę kolejnych GP z różnym zwycięzcą - tak niestety rozpoczął on też swoją, w której nie punktował przez następne 8 czy 10 wyścigów.
Po wyścigu była jeszcze mała aferka związana z garażem Williamsa - otóż jakiś czas po zakończeniu wyścigu w garażu wybuchł pożar. Doszło do kilku poparzeń, ale dodatkowo podsyciło to plotki, że bolidy w Williamsie som nieruwne, a ten prowadzony przez Pastora mógł nawet łamać przepisy. Przecież Senna tracił do Pastora półtorej sekundy na okrążeniu. I choć oficjalnie samochód Pastora nie był zagrożony pożarem (ponoć zniszczony został bolid Senny), tak faktem jest, że po pożarze dystans między kierowcami się zmniejszył, i w Q1 w Monako Senna wykręcił lepszy czas od Pastora, a i sam Maldonado nie punktował przez dobrych kilka wyścigów. Ot, ciekawostka.

Krążyły też plotki, nakręcane przez brazylijskie media, jakoby samochód Massy był jeżdżącym magazynem części zamiennych i testowych. Sklejali ulepa w którym testowali jeden element, i jednocześnie psuli coś w innej sekcji, żeby sprawdzić tylko i wyłącznie zachowanie testowanej części, bez ujawniania różnic jaką dawała nowa część. Brzmi na tyle nieprawdopodobnie, że nawet mi się nie chce w to wierzyć, no ale szukano różnych powodów dla usprawiedliwienia tempa Massy. O ile sama teza o nieruwnych bolidach jest dla mnie nawet z gatunku "noooo może jestem w stanie w to uwierzyć", tak to już było za dużo. No ale my też szukaliśmy punktów zaczepienia, żeby bronić Roberta. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Plotki plotkami, ale podobnie jak w Williamsie - w Monako kierowcy Ferrari byli już bardzo blisko siebie w kwalifikacjach, w Q3 dzieliła ich tylko 0.1 sekundy. Alonso w kwalifikacjach zajął szóste miejsce, ale po karze dla Schumachera (jedyne zwycięstwo w kwalifikacjach po powrocie, właśnie na ulicach Monako!) ostatecznie wylądował na P5, a tuż za jego plecami Michael - rozdzielając dwóch kierowców Ferrari. Start do wyścigu, no cóż - nie byłbym sobą, gdybym widział kolizję w okolicy Alonso, i nie widział tam jego winy. Alonso świetnie ruszył z miejsca, zrównując i wyprzedzając Grosjeana - jednak żeby nie wjechać w tył Hamiltona, musiał odbić w lewo, ściskając Grosjeana w stronę ściany i Michaela Schumachera, który był bardzo blisko z tyłu. Doszło do kolizji tych dwóch kierowców, w wyniku której Grosjean swój wyścig, a zwłoki jego bolidu obiły jeszcze samochód Kobayashiego, i pośrednio (przy użyciu właśnie tego auta Saubera) także Jensona Buttona. Zresztą, spójrzcie sami. Oficjalnie kary nie poniósł nikt, ale ja jak na to patrzę, to nie potrafię nie obarczać winą Fernando. ¯_(ツ)_/¯

Następny przystanek to GP Kanady - wspominałem o lekcji jaką Hamilton miał wyciągnąć z jednego z wyścigów w poprzednim sezonie, i to właśnie w tym wyścigu to doświadczenie wykorzystał - a ucierpiał na tym nasz główny bohater. W walce od początku liczyła się trójka - Vettel, Hamilton, i właśnie Alonso. Od początku zdecydowanie prowadzili właśnie w tej kolejności - po pierwszych (i wydawało się że jedynych) postojach Vettel spadł na trzecie miejsce, i podróżowali do mety dalej. Różnice czasowe nieco się powiększały, aż do 50 okrążenia - Hamilton mając nieco ponad 4 sekundy przewagi zaskakująco zjechał do boksów, co w tamtym momencie wyglądało jak utrata szans na pewne zwycięstwo. Alonso i Vettel nie odpowiedzieli, ich stratedzy byli pewni dojechania do końca na tych oponach. Ich miny musiały być nieco nietęgie, gdy Hamilton zaczął gonić o ponad sekundę na okrążeniu, dysponując początkowo 20 okrążeniami na gonitwę. Vettel został połknięty i zjechał, aby ratować miejsce na podium - z tyłu równie szybko zbliżali się Grosjean, Perez, Rosberg, Webber i Raikkonen. Wyjechał za plecami Grosjeana i Pereza, więc na P5. Alonso został na torze, próbując bronić się przed dużo szybszymi kierowcami, jednak to nic nie dało - i na ostatnim okrążeniu wyprzedził go nawet Vettel, będący w boksach jakieś 8 okrążeń wcześniej. Klątwa klifu Pirelli zebrała swoje żniwo, a Alonso ledwo wtoczył się na P5. Wyścig nudny jak flaki z olejem, aż do ostatnich 20 okrążeń, które powinien każdy obejrzeć, polecam.

Alonso na pewno nie był zadowolony z wyniku, i winą oczywiście obarczył samochód, który w końcówce faktycznie odstawał po sekundę-dwie od reszty. Przegapił chyba moment, w którym wszyscy dookoła założyli świeże opony. Złość się gotowała jednak do tego stopnia, że nie zdołał awansować do Q3 w następnym wyścigu - GP Europy na ulicznym torze w Walencji. Wyścig który uchodzi za jeden z wybitniejszych popisów jazdy Fernando, więc chyba pora obalić parę mitów ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Na początek - świetny start, wyprzedził Buttona, di Restę i Rosberga, którzy zaliczyli raczej marny start, i pogubili się w zamieszaniu w pierwszych zakrętach. Na torze uporał się z Hulkenbergiem, nad którym miał jedną przewagę - dzięki temu że nie wszedł do Q3, nie musiał startować na używanych oponach. Wykorzystał je do maksimum, zjeżdżając nieco później niż jadący przed nim Hamilton i Kobayashi. Pozwoliło to wyprzedzić tego drugiego, i nieco zniwelować stratę do czołówki. Gdy przewodził małemu peletonowi, przed ich nosem pojawił się Michael Schumacher, odgrywający rolę Jarno Trullego. Alonso stracił nieco czasu, ale wyprzedził go, i błyskawicznie odskoczył - następny w kolejce do wyprzedzania był Bruno Senna, który nie posiadał talentu swojego wuja, więc i sam manewr nie przebiegł tak gładko jak powinien. Michael zjechał, i zaczęła się walka - Kimi wyprzedził Sennę, i jeszcze w tym samym momencie pod łokieć próbował mu wejść Kobayashi, zapewne sfrustrowany stratą czasu. I doszło do kolizji, która wykluczyła tych dwóch z walki o punkty.
Alonso następnie trafił na innego zawalidrogę, Paula di Restę - ten jechał na jeden pit stop, więc Alonso wyprzedził go niemal bez walki - tak jak jego objeżdżano dwa tygodnie temu. I tym sposobem Alonso znalazł się już na P4. Z tyłu stawki doszło do innej kolizji, między Vergnem, a jadącym świetny weekend Kovalainenem (ograł obydwa bolidy Toro Rosso, awansując do Q2 w Caterhamie), i jej rezultatem był Safety Car. Przed Alonso była trójka, której przewaga wyparowała - Vettel, Grosjean, Hamilton. McLaren niemal tradycyjnie #!$%@?ł Lewisa w boksach - auto spadło z podnośnika, i Alonso wskoczył na P3. Lewis spadł aż na P6, przed jego nosem pojawił się także Raikkonen i Ricciardo. Na starcie Grosjean został zrobiony jak dzieciak, i Alonso wskoczył na P2. Romain po restarcie był tak zagubiony, że atakował go nawet Ricciardo w Toro Rosso. Po chwili doszło do awarii alternatora w samochodzie Vettela, bardzo typowej w tamtym czasie przypadłości dla samochodów napędzanych silnikami Renault. I tak Alonso znalazł się na prowadzeniu, jednak Grosjean z tyłu zaczął odzyskiwać tempo, i naciskać Fernando. A przynajmniej do momentu, gdy i jemu padł alternator. Hamilton za plecami Alonso miał potężne problemy z twardymi oponami, i niedługo potem wyprzedził go Raikkonen. Z tyłu coraz śmielej przebijali się Schumacher i Webber. Na ostatnich okrążeniach przewaga wynosiła około 4-5 sekund, więc Raikkonen nie był mega zagrożeniem, jeżeli Alonso nie popełni błędu. Hamilton był jeszcze atakowany przez Maldonado, w efekcie czego Ci dwaj zderzyli się, kończąc swoje wyścigi ledwie kilka okrążeń przed metą. Pozwoliło to Schumacherowi wskoczyć na trzecie miejsce, i wrócić na podium wyścigu Formuły 1 po raz pierwszy od GP Chin 2006. Alonso wygrał - ile w tym zasług jego, ile awarii - ja swoją opinię wyraziłem, fakt jest jednak faktem i 25 punktów dopisujemy do dorobku naszego bohatera, który stał się pierwszym kierowcą w 2012 roku, który wygrał więcej niż jeden wyścig - i to dopiero w ósmej próbie. Wszystko to oczywiście było jego zasługą, bo auto wciąż do niczego się nie nadawało.

GP Wielkiej Brytanii to kolejny festiwal spuszczania się nad boskimi mocami naszego herosa, głównie za sprawą kwalifikacji. Odbywały się one w deszczu - Q1 na przejściówkach, z perspektywą pograszania się warunków do full wetów, więc od pierwszych chwil wszyscy wyjechali na tor, żeby zdążyć ustanowić czas dający kwalifikację do Q2. I faktycznie tak było - warunki pogarszały się, i ofiarą tego zamieszania padł Jenson Button. W Q2 wszyscy wyjechali już na deszczówkach, a nasz bohater omal nie rozbił swojego samochodu, taki to rainmaster. Oczywiście całą winę zrzucił na warunki, bo nie dopuszczał do siebie możliwości popełnienia błędu - kto jak kto, ale przecież nie on?
Sesję wstrzymano na ponad godzinę, aż deszcz się trochę uspokoił. Na full wetach Alonso nie był taki mocny, i wszedł do Q3 z pozycji dziewiątej - tuż przed Vettelem, di Restą i Kobayashim, jednocześnie przegrywając z jeżdżącym magazynem części. Q3 odbyło się już na przesychającym torze, a na interach Ferrari spisywało się bardzo dobrze - i Fernando to bardzo umiejętnie wykorzystał, o włos wyprzedzając Marka Webbera. Problem w tym, że Alonso wszedł do Q3 dlatego, że poprawił swój czas pod żółtymi flagami, wywieszonymi po tym jak Grosjean znowu wypadł z toru. Sędziowie jednak uznali, że zwolnił wystarczająco (XDD) w strefie obowiązywania żółtej flagi, i nie ukarali naszego biednego bohatera. W podobnej sytuacji Button zwolnił w Q1 i nie awansował, więc głupi Jenson niepotrzebnie przestrzegał przepisów.
Ku mojej radości, w niedzielnym wyścigu Fernando zamienił się miejscami z Webberem w wyniku walki na torze, i Alonso skończył na drugim miejscu. W końcówce naciskał go jeszcze Vettel, ale Fernando utrzymał go za swoimi plecami.

Następny wyścig przyniósł kolejne deszczowe kwalifikacje, i jeżeli za coś trzeba pochwalić Alonso, to będą to właśnie te kwalifikacje. Na suchym torze w Q1 wykręcił czwarty czas, a gdy zaczynało padać - wstrzelił się w moment zrobienia czasu (czego nie zdążył zrobić np. Massa), i w Q3 pozamiatał Vettela. Jedynym wątkiem kabaretowym będzie wezwanie Felipe Massy do sędziów, będąc oskarżonym o blokowanie... Fernando Alonso, we wcześniejszych sesjach kwalifikacyjnych. Nie dość że zebrał #!$%@? w garażu, to jeszcze nasłali na niego sędziów. ( ͡° ʖ̯ ͡°)
Wyścig był raczej spokojny - Alonso prowadził niemal od startu do mety, Vettel niezbyt miał okazję aby go naciskać. Z tyłu powoli przebijał się Button, niwelując dalszą pozycję na starcie i wynikające z tego straty czasowe, aby po drugim postoju w boksach podciąć Vettela. Było to trochę spowodowane problemami (jak zwykle) z elektroniką - Vettel nie mógł korzystać z KERSu, więc nie mógł myśleć o ataku tego kolesia z przodu, a musiał się przejmować McLarenami. Zamieszanie wprowadził Hamilton - na starcie przebił oponę na szczątkach przedniego skrzydła Massy, a potem będąc szybszym od Sebastiana, postanowił się oddublować. Zwiększył w ten sposób przewagę Fernando, i jednocześnie wpychał Vettela w objęcia Buttona. W końcówce to właśnie Button miał stanowić główne zagrożenie dla Alonso, jednak nie było już wstrzymującego Hamiltona (wycofał się, nie było sensu jechać dalej z uszkodzeniami). Jenson trochę zmęczył opony próbując zmniejszyć stratę do Alonso, a na dodatek problemy z elektroniką u Vettela trochę się zmniejszyły - więc znowu kierowca z drugiego miejsca musiał oglądać się do tyłu, zamiast atakować liderującego Alonso. Vettel wyprzedził Buttona poza torem, za co otrzymał karę - i spadł aż na P5.
Pecha jak zwykle miał Massa - w kwalifikacjach nie zdążył zrobić czasu dającego awans przed mocniejszymi opadami, a w niedzielę stracił przednie skrzydło jeszcze przed pierwszym zakrętem (na którego odłamkach kapcia jeszcze złapał Hamilton). Biedny Felipe, plotki o utracie posady HUCZAŁY. Problem w tym, że przedłużenie kontraktu w Red Bullu podpisał Webber, więc jeden z poważniejszych pretendentów do fotela odpadł z gry. Najpoważniejszym rywalem Felipe wydawał się on sam, a dopiero potem Sergio Perez (przypominam, członek programu rozwoju młodych kierowców w Ferrari). Pojawiały się nawet plotki, że Hulkenberg może wskoczyć do Ferrari - w zasadzie mówiło się o każdym, więc to niech uświadomi wam jak bardzo pozycja Felipe była niepewna.

Węgry jak to Węgry, były tak nudne, że nawet nie pamiętam czy w ogóle oglądałem ten wyścig, więc nie jestem chyba w stanie nic o nim napisać. Przeskoczmy zatem przerwę letnią, i zobaczmy jak poszło Fernando w GP Belgii.
W odróżnieniu ode mnie, Alonso na pewno dobrze zapamiętał ten wyścig - na starcie doszło do próby zamachu na jego życie. Grosjean próbował wepchnąć Hamiltona w ścianę, ten stracił kontrolę nad samochodem, i zawieszając się na tylnim skrzydle Lotusa, pchał Grosjeana do przodu, nie mogąc hamować. Ten z całym impetem wleciał w samochód Ferrari, i o centymetry minął głowę Alonso. Wypadek każdy widział, więc nie wiem czy jest sens go opisywać - moim zdaniem jednak Grosjean uniknął kary, bo wykluczenie z jednego wyścigu za taki bezmyślny wypadek (zresztą kolejny, cały sezon #!$%@?ł różne dziwactwa, ale tutaj już przesadził) to jest farsa. Wiem, że patrzymy na to z perspektywy "do czego prawie doszło" - jednak technicznie była to podobna zagrywka, jak Alonso zaserwował Grosjeanowi w GP Monako, jednak skutki były znacznie mniej groźne. Problem w tym, że Grosjean odstawiał takie numery co kilka chwil, bez opamiętania - no i pomyślcie sobie, że ten koleś ciągle jest w F1, i pustogłowie jak miał, tak dalej ma. Na Monzy jego miejsce zajął Jerome d'Ambrosio, który generalnie i tak nic nie zwojował. W mistrzostwach na czoło grupy pościgowej wyszedł Vettel, z 24 punktami straty do lidera.

U naszego głównego bohatera jednak zaczęło się coś dziać - od początku sezonu samochód Ferrari był bezawaryjny. Konkurencja cierpiała okrutnie (McLaren, Red Bull, Lotus), a czerwony samochód był zaskakująco niezawodny, aż do Monzy właśnie. W piątek doszło do awarii skrzyni biegów, i musiała ona być wymieniona. Jednak nawet tutaj było szczęście w nieszczęściu - nie była to skrzynia "wyścigowa", a tylko taka zabawkowa do treningów, więc kary uniknął (w tamtym czasie za skrzynię biegów obowiązywało przesunięcie +5 na starcie). Ale spokojnie, co się odwlecze to nie uciecze, prawda? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Kolejna awaria miała miejsce w Q3 - coś poszło nie tak z zawieszeniem, i mimo że był najszybszy na treningach, to startował dopiero z 10 pola. Wymiany części w obszarze zawieszenia jednak nie były karane, więc i tym razem obeszło się bez przesunięć. Warto zauważyć, że Felipe był trzeci - Ferrari było naprawdę mocne.
Wyścig przyniósł nam jednak aferkę - doszło do niemal powtórki sytuacji sprzed roku, jednak tym razem to Alonso atakował Vettela po zewnętrznej Curva Grande - i zrobił dokładnie to samo, co Alonso rok wcześniej broniąc pozycji. Wypchnął rywala na trawę, bo skoro rok temu obeszło się bez kary, to wychodzi na to że tak po prostu można robić? Sędziowie nie podzielali tego poglądu, i ukarali Vettela. Może dlatego, że Alonso nie wyprzedził Sebastiana? Tutaj materiał poglądowy, z porównaniem obydwu sytuacji.
Vettelowi ta kara i tak nie zrobiła większej różnicy, bo potem znowu padł mu alternator, więc kolejny wyścig skończył bez punktów. Wygrał Hamilton, prowadząc niemal od startu do mety. Alonso doturlał się na P3, oczywiście przed swoim giermkiem, a za plecami Sergio Pereza. I właśnie taką regularnością Alonso miał prawie 40 punktów przewagi nad konkurentami - awarie kanibalizowały ich szanse, Red Bull z McLarenem psuły się naprzemiennie, a niezawodna Grande Machina wiozła Fernando w stronę mistrzowskiej korony. Fernando był w takiej ekstazie, że wypalił że chciałby skończyć karierę w Ferrari. Z perspektywy czasu zawsze takie wypowiedzi śmiesznie brzmią. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Na dziś wystarczy, i tak teksty są coraz dłuższe - zaczynałem od 10 tysięcy znaków, ten odcinek ma ponad 17 tysięcy, i opisuje ledwie pół sezonu. ( ͡° ʖ̯ ͡°) Kolejny odcinek obiecuję przed końcem lutego, wtedy dokończymy rok 2012, i jeżeli się uda, to przelecimy 2013 i 2014, w których działo się zdecydowanie mniej.

#f1 #krotkahistoriaof1 <-- polecam obserwować, łatwiej będzie odsiać od reszty powrutowego spamu na głównym tagu.
fordern - No to co, wracamy do szkalowanka?

Dziś w cyklu #krotkahistoriaof1 - Krót...

źródło: comment_1581247497wIOsnGRvQG4qor4fHMyIBE.jpg

Pobierz
  • 23
@milosz1204: Bardziej miało być prostowanie faktów i mitów, bo na torze zdarzało mu się być bezmyślnym - wiele osób spuszcza się nad GP Monako 1988, a to akurat był popis tego "jak nie rozgrywać wyścigu". Jeżeli powstaną wpisy, to raczej piętnujące takie bezmyślne szarże a'la husaria, a nie czepianie się za to że krzywo mrugnął (jak u Alonso ( ͡º ͜ʖ͡º))
Nie sądziłem, że to kiedyś napiszę, ale za długie. Poprzednie wpisy były bardziej zwięzłe. I chyba trochę więcej się w nich działo? Sam nie wiem. Doceniam jednak, za Alonso zawsze plus.
@milosz1204: a i owszem. Sam jestem ciekawy dlaczego do Schumachera już tak nie podskakiwał - czy za kulisami było jakieś spięcie i MSC też pokazał, że sobie nie da w kaszę napluć czy po prostu Flavio od początku pokazał, że lubi Niemca i otoczył go parasolem ochronnym?
@barystoteles:

Sam jestem ciekawy dlaczego do Schumachera już tak nie podskakiwał - czy za kulisami było jakieś spięcie i MSC też pokazał, że sobie nie da w kaszę napluć czy po prostu Flavio od początku pokazał, że lubi Niemca i otoczył go parasolem ochronnym?...

O kim mówisz ? O Fernando ?
@milosz1204: o relacji Piqueta z Michaelem Schumacherem - spędzili ze sobą razem 5 weekendów GP w Benettonie w 1991 roku. Piquet nie był łatwym kolegą do współpracy o czym szczególnie przekonał się Mansell. Właściwie najlepiej sprawdzał się model, w którym był on plus jakiś nic nie znaczący paydriver, który znał swoje miejsce w szeregu i nie wchodził w paradę playbojowi z Brazylii. Do dziś mnie nurtuje czy były jakieś spiny między
@barystoteles: Piquet już był starym dziadzią, i powoli wybierał się na emeryturę. Nie pamiętam teraz czy to on, czy jakiś inny Brazylijczyk potajemnie testował Ligiera na przełomie '91 i '92, żeby razem z Prostem spróbować odbudować ten zespół, ale chyba nie on. Raczej nie traktował małego szczurka Schumachera poważnie, bo i tak zwijał manatki na koniec sezonu.

A przynajmniej tak mi się wydaje, w tamtych czasach nie śledziłem jeszcze F1 (
@slusar_o2: Doceniam komentarz, też nie jestem szczególnie zadowolony z odcinka - niby znaków dużo, ale odcinek zawiera bardzo niewiele konkretnej treści. Samo ucięcie też mi wyszło nienaturalnie - chciałem urwać po GP Belgii, ale afery z tego wyścigu łączyły się z GP Włoch.