Wpis z mikrobloga

Kilka tygodni temu odwiedziła nas w domu moja teściowa. Jak to ma ona w zwyczaju, przyrządziła górę kotletów mielonych oraz gar krupnika. Tak abyśmy mieli co jeść, bo zawsze się o nas martwi. Jako, że wciąć oficjalnie mamy zimę, a temperatury nie były aż tak wysokie to gar pysznej zupy trafił na zaszczytne miejsce na balkonie, tak w rogu, żeby nikomu nie zawadzał.

Mamusia spędziła u nas kilka dni, było bardzo wesoło i serdecznie, a jeszcze weselej było gdy postanowiła nas opuścić i wsiadła w pociąg.

Kotlety w końcu zostały zjedzone, chodziliśmy sobie do #pracbaza żyliśmy swoim życiem, wieczorem oglądaliśmy seriale albo wychodziliśmy na miasto, wyjeżdżaliśmy raz do mojej rodziny a raz do niej.

Ostatnio ze względu na panującą zarazę #koronawirus postanowiłem moją #rozowypasek wywieźć do jej rodziców aby mogła uskuteczniać sobie home office, a sam jako ten bardziej odporny zostałem w #warszawa i będę chodził sobie do pracy tak jak zwykle.

Przyjechałem dzisiaj z mistycznego podlaskiego miasta wojewódzkiego #bialystok i rozpakowałem się. Poczytałem #ksiazka polurkowałem jak zwykle internety. Aż nagle poczułem na plecach powiew zimnego powietrza, me ciało przeszyły dreszcze a na czole pojawił się pot. Te uczucie niepokoju towarzyszyło mi przez jakiś czas gdy zastanawiałem się, o czym zapomniałem.

Tak, ten gar na balkonie wypełniony pysznym krupnikiem, cały czas tam stał.

Czym prędzej pognałem na balkon, zwalając na podłogę pusty na szczęście kubek po herbacie, drzwi balkonowe otworzyłem z taką nagłością, że gołąb siedzący na barierce nastroszył pióra i tak. Tak. Ten gar cały czas tam był, nigdzie nie poszedł. Czekał tam na mnie. Cierpliwie nabierał kolorów, czekał w ukryciu, w cieniu niczym snajper na odpowiedni moment. Przygotowywał się do tego spotkania przez te kilka tygodni, wiedział że przyjdę.

I oto jestem. Otwieram wieko i widzę... nic tam nie ma. Nie ma krupniku, gar jest pusty i widzę odbicie swojej twarzy w dnie garnka. Nagle moja twarz zmieniła się, zaczęła zniekształcać. Zmienił się kolor oczu, rysy twarzy nieco wyblakły, widok który zaczął mi się jawić był kompletnie surrealistyczny. Najpierw ujrzałem na dnie garnka lico Mariusza Pudzianowskiego, ale potem, gdy się przypatrzyłem to jednak nie był on.

Wyobraźcie sobie moi kochani, że objawił mi się sam Karol Wojtyła. Jan Paweł II, największy papież na świecie.

Obudziłem się potem na kanapie w swoim pokoju. Bardzo bolał mnie tyłem i w ustach czułem dziwny, jakby kwaśny smak. Bolały mnie kąciki ust jakbym sobie przegryzł albo coś.

Minęły dwie i pół godziny, tyle czasu musiała trwać moja drzemka. Doprawdy, co za dziwny sen.

#oswiadczenie #sen #sny
  • 5