Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Będzie długo, bo #chcepogadac na temat mojego #rozstanie w #zwiazki, więc jeśli nie masz czasu, scrolluj dalej.
Boże, jak mi ciężko. Niebieski zmusił mnie do rozstania z nim po 3 latach, 2 dni temu. Zrobiłam to i od tej pory nie jem, nie śpię, tylko leżę i płaczę. Naprawdę kochałam tego człowieka, ale nie umiałam tego robić tak, jak on chciał. Do samego końca nie wierzył mi, że chcę z nim być. Ciągle mi wypominał, że nie rozmawiamy razem do białego rana, że nie dzielę się z nim sekretami, że nie widać po mnie, że chcę z nim być. A to nie było tak. Robiłam wszystko, co uznawałam za słuszne: słuchałam, miałam dla niego czas, gotowałam, ubierałam szpilki do łóżka, nauczyłam się w łóżku rzeczy, których się wcześniej bałam, planowałam nasze wakacje, pilnowałam, czy nie pracuje do nocy, robiłam śniadania, wyszukiwałam najlepsze seriale, robiłam masaż, pytałam co się dzieje, kiedy nie był w humorze, płaciłam za siebie połowę rachunków, ubierałam się, tak jak lubił, nauczyłam się jeździć na nartach, poznałam go ze swoimi znajomymi, nauczyłam go grać w planszówki. Jest typem samotnika, ma jednego przyjaciela i paru znajomych, a z szczątkowych informacji wynikało, że jego poprzednie związki były raczej krótkie i nigdy nie następowały etapy, które miały miejsce u nas: zamieszkanie razem, wspólne wakacje. Mam więc podstawy twierdzić, że byłam kobietą, która dała mu najwięcej uwagi i czasu w jego trzydziestoparoletnim życiu.
Nasz związek był dość burzliwy, praktycznie od początku walczyliśmy o to, komu bardziej zależy. On od zawsze oskarżał mnie o brak należytej uwagi i ciągle powtarzał, że z mojego zachowania wynika: spoko jestem w Twoim życiu to ok, ale gdyby mnie nie było to byłoby bez różnicy. Ja go z kolei oskarżałam o brak uczuć, nigdy mi nie powiedział, że mnie kocha, albo że cieszy się, że mnie ma. Napięcie narastało i po 1.5 roku rozstaliśmy się. Był wtedy gotów rozstać się bez wyjaśnień, ale przycisnęłam go i dowiedziałam się, że według niego nie widać po mnie radości z tego związku i że powinnam znaleźć kogoś, przy kim częściej się będę uśmiechać.
Po 6 miesiącach napisał do mnie pod pretekstem oddania jakiejś rzeczy, a ja #!$%@?łam się, jak na festyn się i tak poprowadziłam spotkanie, że wylądowaliśmy w łóżku (bardzo toksyczne, wiem).
Jego stan psychiczny był wtedy bardzo zły. Serce mi pękło, kiedy go zobaczyłam. Miał napady migren i słabości, musiał wziąć 2-tygodniowy urlop, lekarz powiedział, że to stres. Żartobliwie ustaliliśmy, że nasze spotkania będą dla niego terapią. Po paru dniach powiedział, że chce znowu ze mną być. Zapytałam, czy zmieniło się coś w kwestii jego uczuć, to odpowiedział wymijająco, że na pierścionek jest jeszcze za wcześnie. Od tego momentu żyliśmy sobie szczęśliwie i bez kłótni przez rok (dwie małe sprzeczki o to, kto proponuje więcej spotkań). W międzyczasie on nalegał, żebym się do niego przeprowadziła, ale nie czułam, że naprawdę tego chce. Oczekiwałam, że zrobi mi miejsce w szafie i pokaże, że na to czeka, ale powiedział, że zrobi to miejsce w szafie, jak już przyjadę z walizkami (Dokładnie tak samo było przy poprzedniej przeprowadzce, gdzie sama musiałam wnosić walizki i prosić o miejsce w mieszkaniu). Teraz zamieszkaliśmy razem na czas kwarantanny. Generalnie dla mnie, piwniczaka, to był cudowny okres. Wstawałam przed nim i robiłam mu śniadania, po pracy gotowałam i sprzątałam, wieczorem coś oglądaliśmy, dyskutowaliśmy o filmie, bzykanko i spać. Ale pojawiły się znaki ostrzegawcze: raz dostał wiadomość na fb (prawie nie dostaje wiadomości) i żartobliwie zapytałam kto to, odpowiedział: "nie jesteś moją żoną, żebym Ci to musiał mówić". Innym razem: "Jak mówisz korona, zamiast koronawirus, to brzmisz dla mnie jak największa patologia". Innym razem: "jak nie nauczysz się wyrzucać wacików z łazienki to długo razem nie pomieszkamy". Innym razem: "znalazłem liść szpinaku na talerzu, naucz się poprawnie myć naczynia". Nie podobało mi się, że spał na kanapie. Tłumaczył, że to dlatego, że jestem chora, ale byłam chora przez 3 dni, a on spał na kanapie całe 2 tygodnie. W końcu powiedziałam, że jeśli nie wróci do łóżka, to wracam do siebie. Z wielką łaską spał tej nocy ze mną, ale obudził się dość wcześnie, poderwał się z łóżka i zaczął chodzić po mieszkaniu i #!$%@?ć pod nosem, po czym zabrał się za sprzątanie. Od trzech lat, jak jesteśmy razem, nigdy w sobotę nie wstaliśmy osobno. Zawsze budził mnie (bolcem ( ͡° ͜ʖ ͡°) ), jedliśmy śniadanie, po czym decydowaliśmy, co będziemy dalej robić. Wstałam po godzinie i poszłam zapytać, co się dzieje. Dlaczego wstał #!$%@? i dlaczego mnie nie obudził, mimo że nigdy, (NIGDY!) nie pozwalał mi spać dłużej. On, nie patrząc mi w oczy odparł, że chciał dać mi pospać. Odpowiedziałam, że nigdy tak nie robił i dlaczego tym razem się na to zdecydował. Odpowiedział: "nie wiem o czym mówisz". W tym momencie byłam już #!$%@?. Poszłam do kuchni, zrobiłam sobie herbatę i w tym momencie on wszedł i zapytał, czy jestem obrażona. Powiedziałam, że nie, że przyjęłam do wiadomości, że zachowuje się dziwnie i nie chce mi powiedzieć dlaczego. Cisza. Chcąc jeszcze ratować sytuację, zapytałam jak mogę mu pomóc w sprzątaniu. "Nie wiem, rozejrzyj się i znajdź sobie coś do roboty". No to znalazłam, zlew. Zaczęłam go czyścić, po czym powiedział, że źle to robię, że mam użyć innego środka, który jest w szafce. Powiedziałam, że w takim razie może to zrobić sam. On zapytał: "O co Ci chodzi", odpowiadam: "o to, że nie chcesz mi powiedzieć, dlaczego od rana chodzisz #!$%@?". "Nie wiem o czym mówisz". "Czyli nie powiesz mi? Nie wyjaśnisz mi co się tutaj dzieje? Ok" Zaczęłam pakować swoje rzeczy. Rzuciłam "źle się czuję, jadę do siebie" "Ok, tylko żebyś tym razem niczego nie zapomniała (mówiąc to przynosi mojego kwiatka i kosmetyki)". Zabrałam wszystko, trzasnęłam drzwiami, koniec, 3 letni związek pogrzebany. Rozstawaliśmy się w kłótni 3 razy, z czego to zawsze ja wracałam na kolanach prosząc o ostatnią szansę. Tym razem nie zrobię tego. Nie widzę miłości ze strony tego człowieka, a on twierdzi, że nie widzi mojej. Tyle się mówi o tym, żeby związki naprawiać, a nie wymieniać na lepszy model. Bardzo, bardzo chciałam żeby to wyszło. Tak bardzo go kocham i nie wyobrażam sobie życia z kimś innym. Nie wiem też, jak sobie poradzi. Całe jego życie toczy się wokół pracy, znajomych prawie nie ma, bo generalnie potrafi być niezłym dupkiem. A ja teraz wiem, że nawet największy samotnik i introwertyk potrzebuje dobrych relacji. (Sama przed tym związkiem myślałam że mogłabym być sama na wieki i nie zrobiłoby mi to różnicy. Teraz już wiem, że tak nie jest.). Ale nie da się pomóc, jeśli ktoś tej pomocy nie chce.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: marcel_pijak
  • 30
via Wykop Mobilny (Android)
  • 48
@AnonimoweMirkoWyznania:
Wytłumacz mi jak normalne dziewczyny pakują się z premedytacją w związki z idiotami, a potem jeszcze płaczą po debilu który myśli, że kobieta to jest jego własność.

Nie jestem białorycerzem, ale gdybym był kumplem takiego imbecyla to sam bym mu dał w pysk za takie księżniczkowanie. Związki to nie jest przewodniczenie NSDAP. Albo się dogadujecie, albo wypad, bo fuhrer to nie jest nawet materiał na ścierę do podłogi, a ty
e


@AnonimoweMirkoWyznania: Koleś się zachowuje jak toksyczna osoba, zaakceptuj zerwanie, przeżyj to, popłacz, nie wywalaj tych uczuć z mózgu, miną z czasem. Zajmij się czymś a będziesz myślała o nim coraz mniej.
Kochasz go, ale to tylko haj hormonalny i uczucie w mózgu. Minie jak ból głowy.
Nie można kochać za bardzo, w związku powinna być równowaga wkładu z obydwu stron - emocjonalna, uczuciowa i każda inna.

Szkoda, że wpakowałaś swoje
@AnonimoweMirkoWyznania Nie masz co rozpoczać. Z tego co przedstawiłaś to rozostanie bylo najlepszym co mogło Cię spotkać. Szkoda tracić czasu na toksyczną osobę. Dodatkowo, szanuj się, dziewczyno. Związki nie polegają na jednotronnym nadskakiwaniu drugiej osobie, tylko na partnerstwie. Tu tego partnerstwa brakowalo, dlatego nic nie straciłaś. Najważniejsze jednak, żebyś wyniosła z tego lekcję na przyszłość. Sam przechodziłem rozczarowania i wiem, ze jest ciężko. "Czas leczy rany" brzmi jak banał, ale to #!$%@?
Ja byłem w związku 5 lat prawie. Jedno rozstanie po 3 latach i zejście po 3 miesiącach. Bardzo się wtedy starałem. Zeszliśmy się ja się oświadczyłem. Było mi dobrze do momentu zaręczyn. Po zaręczynach to zaczęło się planowanie ślubu. Dzień po zaręczynach. Ona bez pracy ja robiłem na wszystko. Razem nie mieszkaliśmy jeszcze. Ona zaproponowała, że mam wynająć mieszkanie ona się wprowadzi. Chciałem wspólnie wszystko, a wyszło tak, że ja mam kłaść
OP: @wojtoon: @BigBlackClock: @01ab: to nie jest tak, że ja wszystko robiłam a on nic. On robił masę rzeczy, zabierał na dobre żarcie, kupował dobrane prezenty, pomógł kupić samochód i rower (nie finansowo), robił mi budyń-niespodziankę, dbał o mnie jak byłam chora. Był dobrym chłopakiem ale nie mogliśmy się dogadać

@TakiGupiZeSzok: Weszłam na Twoje mirko i przczytałam historię Twojego życia :( po prostu łamie mi to serce.
Był dobrym chłopakiem ale nie mogliśmy się dogadać


@AnonimoweMirkoWyznania: Ależ klasycznie. To właśnie skutek tej toksyczności, że sobie teraz wmawiasz, że to dobry chłopak był. Moment w którym zaczniesz się leczyć z tego rozstania będzie w momencie, gdy już zdasz sobie sprawę z tego, że to nie jest prawda. Jak uświadomisz sobie, jak Cię zmanipulował. Jak pozwolisz sobie i swoim uczuciom na dojrzenie tego i zrozumienie. :) Może to będzie za
Marlenka: Dziewczyno! Wiem że prawdopodobnie ci ciężko, ale twój chłopak to typowy toksyk, jak poznasz normalnego, kochającego chłopaka, to będziesz sie wkurzać że zmarnowałaś trzy lata swojego życia na tego typa.
Ciesz się, że chłopak z tobą zerwał i Cię z tego uwolnił. Ja ze swoim toksykiem próbowałam zerwać rok, ale za każdym razem robił mi pranie mózgu i wpędzał w poczucie winy.
Jeśli odezwie się do ciebie, że chce wracać,
Jak dla mnie, to z Twojego opisu wynika, że byłaś w związku z toksycznym kryptopedałem. Nie masz co rozpaczać. Tego kwiatu jest pół światu - jak to mawiają ;)