Wpis z mikrobloga

Raz w życiu miałem grypę. Jak coś mnie łapało to przeziębienia chociaż od kilku lat te też mnie nie ruszają. Dlatego zastanawiam się co złapałem pod koniec lutego.

W ostatnim tygodniu lutego pomagałem przy sesji foto/filmowej. Na plener podwoził mnie kierowca kampera filmowego, wydawał się lekko chory. Sesja potrwała kilka godzin potem się spakowaliśmy i rozjechaliśmy w swoją stronę. Jako przynieś, podaj, pozamiataj miałem duży #!$%@? i często biegałem z krótkim rękawem mimo, że było chłodno.

Następnego dnia czułem się jak zombie, musiałem wyjść w połowie dnia z pracy bo potem nie dałbym rady wrócić, ścięło mnie na 3 dni. Potem w połowie weekendu w ciągu dnia wyzdrowiałem.

Przewiało frajera? Też tak myślałem ale jeszcze jedna osoba była chora po sesji. Dziewczyna, która siedziała cały czas w kamperze i pomagała aktorom w przebieraniu się. Co prawda narzekała, że było zimno w kamperze ... ale ona zawsze narzeka na zimno, taka typowa Aneta #pdk . Potem ją ścięło identycznie jak mnie i też szybko wyzdrowiała. Czyli z całej ekipy chore były dwie osoby które siedziały dłużej w kamperze i prawdopodobnie kierowca.

Dlatego zastanawiam się czy to przypadek czy może już wtedy złapaliśmy chińskiego syfa?

Może z ciekawości powinienem zrobić prywatny test?

#covid19 #koronawirus
  • 3
@SzubiDubiDu: U mnie rodzice tak mieli okolo polowy lutego, jedno za drugim. Mama ma czesto kontakt z ludzmi wracajacymi z emigracji. Nie mieszkam z nimi ale odwiedzalem kilka razy, mnie tylko pozniej bolalo gardlo pewnie z tydzien. Sam myslalem by im kupic te testy ale z tego co widze po opisach wyniki sa malo miarodajne - falszywie pozytywne.