Wpis z mikrobloga

@Pesa_elf:
Cały dzień rozkręcania i skręcania, wiecznego czyszczenia świec i gaźnika, żeby przejechać się po lasach z kolegami (oczywiście tak długo, dopóki znowu się coś nie popsuło, a psuło się szybko). Człowiek nie rozstawał się z brudną szmatą i kluczem do świec.
Wsadzanie silnika od WSKi do przedłużonej ramy od motorynki.
Wieczny opierol od policji, że jak już chcemy jeździć, to mamy "zapiedalać do domów po kaski".

Łezka się
  • Odpowiedz
@Pesa_elf: kiedyś miałem m. in. jawę 50 - przez ok. 2 lata, jechałem na niej raz, może dwa ;-D Resztę czasu próbowałem ją ogarnąć, a że w wieku 12-13 lat znałem się na tym jak pis na ekonomii, to jeżdżone nie było ¯\_(ツ)_/¯
  • Odpowiedz
@tldr: u mnie nie było takiego sklepu w okolicy, wiec pod nieobecnosc rodziców brałem fleksa i ciąłem podkładki pod śruby na pół, wytrzymywały tak samo krótko co zwykły klin ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
@Pesa_elf:

:D

Dostałem w spadku po starszym bracie, który wyjechał na studia. Ale na wstępny remont zarobiłem sam kosząc trawe, grabiąc liście, malując płoty i pomagając przy rozbiórce jakiegoś starego domu.
  • Odpowiedz
@tldr: Widziałem patent na te kliny, w niejednym było magneto przyspawane na stałe XD

@Pesa_elf: Ja miałem Jawki, silnik i skrzynia co prawda mocniejsze, ale sprzęgło i gaźnik to była patologia, jeździło się bez ciągle, a gaźnik wylewał 2l paliwa do silnika i 2l na glebę XD
  • Odpowiedz
Ogar 2 bieg, średnio raz na 3 dni silnik rozbierany całkowicie ( kartery na pół, sprzęgło, magneto wiadomo). Ale jaka frajda jak się złożyło i jeździł. Zamiast uszczelek oczywiście uszczelniacz do okien. Złote czasy.
  • Odpowiedz