Wpis z mikrobloga

#ladnerzeczy #mandzurfostrzyka
Od dzieciaka mnie zastanawiało (i ciągle zastanawia) jak kogoś boli głowa czy trawa jest tak samo zielona dla kogoś innego etc. Byłem ciekawy dlaczego ktoś lubi coś, czego ja nie trawię, w jaki sposób to czuje, jak to opowie. Następnie zacząłem się zastanawiać czy ludzie są w stanie się zrozumieć bez paradygmatów i czy różnice, które one maskują, prowadzą właśnie do nieświadomego niezrozumienia (nie; wyjaśnianie "mety siebie" wydaje się generalnie bez sensu - asymptota, ale "daje pojęcie").

Ostatnio rozpoznawałem temat okultyzmu i z jakiegoś powodu znów powróciłem do króliczej dziury nt. świadomości, podświadomości i wszelkich rzeczy "meta-".
Spostrzegłem słowo "qualia".
Kliknąłem.
Zakochałem się.
Pięknie brzmiące, wyrażająca dokładnie to wokół czego moja pierwsza filozoficzna rozkmina się kręciła.

Brzmi ładniej niż łacińskie "qualis" i wbrew zasadzie "żadnych zapożyczeń z Angielskiego" muszę je przyjąć i wychować jak swoje.
  • Odpowiedz