Wpis z mikrobloga

#muzyka #rockprogresywny #rush #70s #kanada #lifelikejukebox
29 października 1978 r. kanadyjska grupa Rush wydała szósty album studyjny - "Hemispheres".
Materiał zawarty na płycie stanowią cztery kompozycje nagrane w walijskich Rockfield Studios.
Pierwszą z nich jest bardzo skrupulatnie zatytułowana 18-minutowa suita "(Cygnus X-1 – Book II: Hemispheres)", kontynuująca wątki z utworu wieńczącego poprzednie wydawnictwo, którego finisz stanowią oddalające się dźwięki gitary symbolizujące podróż w głąb czarnej dziury. Neil Peart zaproponował wysoce oryginalny, epopeiczny ciąg dalszy tej historii. Z jednej strony skorzystał z ustaleń psychologii i neurologii, według których lewa półkula odpowiada za myślenie logiczne, ścisłe, prawa zaś za emocje, uczucia. Zaczerpnął także szczodrze z bezdennej krynicy starogreckiej mitologii, od wielu wieków, przez szereg epok stanowiącej istotne źródło natchnienia dla artystów i myślicieli, aby skorzystać z postaci Apolla i Dionizosa. Na zasadzie tezy i antytezy uczynił ich alegoriami rozsądku i rozumu (Apollo; lewa półkula) oraz emocjonalności i hedonizmu (Dionizos; prawa półkula), toczącymi ze sobą konflikt o przewodzenie ludzkości. Pośród pogorzelisk boskiego starcia umieścił zaś kosmicznego posłańca, ochrzczonego imieniem Cygnus, który zaprowadza równowagę między jedną i drugą stroną. Tkanka muzyczna – jakżeby inaczej – nie ustępuje pod względem złożoności warstwie lirycznej. Pełno tu ciekawych, zmyślnie zestawionych motywów, zagranych z polotem i techniczną perfekcją, jak na Rush przystało.
Na drugą część płyty składają się trzy krótsze kompozycje. Pierwsza z nich, "Circumstances", ma wyraźnie hardrockowy charakter, co może się kojarzyć z wczesnymi płytami Rush. Utwór "The Trees" udanie łączy subtelne, akustyczne brzmienia z fragmentami jednoznacznie rockowymi. A przy tym zasadza się na naprawdę dobrej melodii. W przypadku zamykającego płytę "La Villa Strangiato" dość oczywista wydaje się paralela z Genesisowym "Los Endos", i to zarówno pod względem tytułu (podobna stylizacja na hiszpański: strange/strangiato i ends/endos), jak i stylu, wszak w obu przypadkach mamy do czynienia z utworami instrumentalnymi, nieco jazzrockowymi w formie i treści. Niemal dziesięciominutowa kompozycja składa się z tuzina krótkich części, niejednokrotnie zatytułowanych w humorystyczny sposób ("Buenos Nochas, Mein Froinds!"), czasem bardziej literacki (szekspirowskie "To Sleep, Perchance to Dream..."), a w wypadku odcinka końcowego jawnie nawiązujący do własnej twórczości ("A Farewell to Things"). Ponoć całość zainspirowana została przez koszmary Alexa Lifesona. Wielce to prawdopodobne, albowiem niespodziane, chwilami wręcz neurotyczne zmiany tempa i melodii mają w sobie coś z atmosfery nakładających się wizji sennych. A przy tym rzecz wcale nie sprawia wrażenia chaotycznego, wprost przeciwnie – jest to utwór śmiały i brawurowo wykonany, acz fascynujący niczym podróż przez nieznane sobie krajobrazy. Sekcja rytmiczna Rush, duet Lee-Peart daje popis swych umiejętności, ale nie brak także pierwszorzędnych, błyskotliwych partii gitary, takich jak choćby wartki, rozpędzony motyw z końca szóstej minuty, powracający później raz jeszcze.
(źródło: http://artrock.pl/recenzje/52520/rush_hemispheres.html )
Rush - "The Trees"
  • 1