Wpis z mikrobloga

Fundacja Kai Godek ma ból dupy o billboardy "Kochajcie mnie, mamo i tato". Twierdzi, że są one manipulacją, bo rodzic dziecka homoseksualnego musi zareagować na zło jakim jest w ich opinii homoseksualizm tego dziecka, a jego reakcją musi być niezaakceptowani tego homoseksualizmu w ich dziecku i próba zmiany tego stanu rzeczy:

Nieakceptacja dziejącego się zła to pierwszy stopień do zmiany sytuacji, do poradzenia sobie z problemem

https://www.zycierodzina.pl/akcja-kochajcie-mnie-mamo-i-tato-manipulacja-srodowisk-lgbt/, mirror

#bekazprawakow #bekazkatoli #lgbt #godek #neuropa #fundacjazycieirodzina
Pobierz
źródło: comment_1618390703a1M0QUsf21ofelO3mNS3Vw.jpg
  • 60
@R187 ale tak już odstawiając żarciki na bok i patrząc na tę sytuację poważnie z punktu widzenia katolika to przecież tak właśnie powinno być. Kochać, szanować, walczyć ze 'złem' jakim niby ma być homoseksualizm, ale nie wypierać się dziecka, starać się pomóc, a nie zmuszać. Pani godek to taka katoliczka schizmatyczka
@szzzzzz: Katolicka idea "pomagania" homoseksualistom to próba zrobienia z nich hetero, która jest przecież skazana nie niepowodzenie w świetle nauki, a skoro to nie pomoże, to nakazanie im życia w celibacie. Kiedyś tacy szli do seminarium po prostu i zostawali księżmi, ale jakiś czas temu papież Benedykt zakazał przyjmowania do seminariów osób otwarcie homoseksualnych, więc pozostają tylko ci skrycie homoseksualni.
@R187 no tak, ja się zupełnie zgadzam, staram się tylko znaleźć jakieś, jakiekolwiek rozwiązanie takiego 'problemu'. Człowiekowi bardzo religijnemu nie przemowisz nauką, logiką i rozsądkiem. Trzeba używać ich narzędzi, jak najmniej szkodliwych
@R187:
A co robić jeśli tego stanu rzeczy się nie da zmienić? Od razu do śmietnika czy systemowe prześladowanko aż do samobójstwa? Jeśli ktoś woli wierzyć w banialuki o zmianie orientacji zamiast zaakceptować swoje dziecko, to jest po prostu gnida bez kręgosłupa i nie powinien pouczać nikogo w kwestii wychowywania dzieci. Kochać tez trzeba umieć, ale nie da się kochać własnych dzieci nie biorąc za nie odpowiedzialności.