Wpis z mikrobloga

1242 + 1 = 1243

Tytuł: Bogowie, Honor, Ankh-Morpork
Autor: sir Terry Pratchett
Gatunek: fantasy
Ocena: ★★★★★★

Podolski wraca do Górnika, Tusk do Platformy, a dzięki uprzejmości UEFy futbol prawdopodobnie do domu. Skoro zrobił nam się taki czas wielkich powrotów, nie mogłem pozostać temu obojętny i ja również wracam. Po pierwsze na tag, bo przestałem się tutaj całkowicie udzielać bez mała dwa lata temu, a po drugie do Świata Dysku. Uniwersum sir Terry'ego porzuciłem już prawie sześć lat temu i pomimo wielu prób nie udawało mi się do niego skutecznie powrócić. Po trzecie – i co najbardziej znamienne dla mnie - w końcu się zmotywowałem ruszyć do biblioteki, wracam do papierowych książek, stwierdziłem, że po dłuższym czytaniu cyfrowych wersji bardzo się rozleniwiłem. Jednak do przeczytania papierowego, tradycyjnego wydania łapię lepszą motywację.

Co do samej książki, to, hmm, mam mieszane uczucia. Nie wiem, czy to po tych ponad pięciu latach przerwy zadziałała kwestia czasu, wielu zmian w moim życiu, innej perspektywy, dojrzałości emocjonalnej, czy intelektualnej, czy akurat ta konkretnie pozycja mi nie leży, ale – jak mawiał klasyk - no tak średnio bym powiedział. Jak przeglądałem swoje poprzednie wpisy, to w przypadku Pratchetta poniżej 8/10 właściwie nie schodziłem, tutaj na pewno tyle bym nie dał. Ale do sedna.

Tym razem angielski autor bierze na warsztat konflikty wojenne, szczególnie te na linii cywilizacja białego człowieka vs. bliski wschód. Oberwie się samej idei wojen - czy to religijnych, czy kulturowych czy zwyczajnie na tle rasowym. Nie obejdzie się bez błyskotliwego wyśmiewania stereotypów jakimi biała cywilizacja z automatu obdarza arabski świat. A propos stereotypów, Pratchett przy okazji bardzo zgrabnie dotyka roli kobiet w bliskowschodnim świecie, a dokładnie traktowania ich przez muslimów, genialnie bawiąc się postacią Nobby'ego Nobbsa. Wątek Nobby'ego, czy to początkowa próba definiowania swojej seksualności, czy późniejsze wczuwanie się w rolę arabskiej kobiety to zdecydowanie najlepszy moment całej książki. Jedno się nie zmieniło po tych pięciu latach przerwy – Nobby bawi mnie niezmiennie tak samo i jest nadal moją ulubioną postacią w uniwersum. Do spółki z Colonem stanowią duet jedyny w swoim rodzaju – swoją drogą szkoda, że akurat ich dwóch BBC w swoim ostatnim serialu zdecydowało się ominąć.

Sam główny wątek nie powala, mamy tutaj napięcia na linii Ankh-Morpork - Klachtu, reprezentowane odpowiednio przez Straż i lorda Vetinariego oraz klatchiańskich dyplomatów i policje. Na ziemiach niczyich pomiędzy dwoma krajami dosłownie wynurza się nowy ląd i oczywiście jedni i drudzy roszczą sobie do niego pretensje. Prowadzi to do wielu spisków, kombinacji, zamachów czy też finalnie bitew lub innego rodzaju pojedynków. Jak zwykle w książkach o Straży okaże się, że rozwiązanie zagadki, kto-kogo-dlaczego-w jakim celu, było od początku pod samym nosem. Jak zwykle Sam Vimes wplątuje się w największe tarapaty, jak zwykle Marchewa przypadkowo znajduje się tam gdzie powinien. Być może robię się stary i narzekam na schematyczność, być może akurat w tej książce główny motyw nie gra jak trzeba, no do końca nie jestem w stanie zdiagnozować problemu jaki mam z „Bogami..”. Mimo wszystko daje 6/10 – myślę, że niżej nie wypada oceniać Pratchetta, choćby za warsztat, humor i wyobraźnie.

PS. Przypomniało mi się jeszcze jedno ważne zagadanienie. Kolejnym zarzutem do tej książki jest – moim zdaniem – bardzo słabe rozwinięcie postaci Leonarda z Quirmu. Kiedy pierwszy raz się z nim spotkałem podczas lektury poprzednich części liczyłem na jakiś ciekawy wątek. Postać jakby nie patrzeć dostała dużo czasu (powiedziałbym antenowego, brakuje mi odpowiednika :P) ale nie została bohaterem z krwi i kości, a raczej humorystyczną, czy kabaretową figurą. Szkoda, myślę, że szalony geniusz ma dużo większy potencjał.

PPS. Piszę te swoje wypociny tylko i wyłącznie dla siebie, jeśli ktokolwiek tutaj dobrnął to szanuję i pozdrawiam. :) Kurczę, jak poprzednio pisałem na tym tagu o Świecie Dysku ledwo jeden akapit uzbierałem, a teraz w ogóle nie mogę się wysłowić, ciągle czuję recenzencki niedosyt. :P

#bookmeter
Pobierz
źródło: comment_1625758636leqPhIUGlsajVtZNoJC9XY.jpg