Wpis z mikrobloga

Ostateczna lista literatury pięknej dla człowieka kulturalnego - 6.

Poważnym błędem, który często popełniają początkujący w każdej dziedzinie wiedzy, jest zaczynanie od początku. Parę dni temu widziałem tu na Wykopie, jak jeden z użytkowników pochwalił się swoim schematem narysowanym w szkole genealogii wczesnych książąt polskich. Ten wysiłek zasługuje na szacunek, ale nie daje nic dla prawdziwej wiedzy o historii, którą lepiej poznawać od końca współczesności, przeciw biegowi czasu, ku mętnym zaczątkom.

Tak więc w przypadku literatury amerykańskiej, której czas trafić do listy dziś, proponuję to samo podejście - zacząć od pisarzy współczesnych, a potem sięgnąć głębiej w przeszłość tą literacką tradycję.

Pisarze obecnego pokolenia, którzy zasłynęli w latach 90-tych i 00-tych to:
David Foster Wallace "Infinite Jest"
Jonathan Franzen "Freedom" ("Wolność")
Jeffrey Eugenides "The Marriage Plot" ("Intryga małżeńska")
Dave Eggers "A Heart Breaking Work of Staggering Genius" ("Wstrząsające Dzieło Kulejącego Geniusza")

Pierwsze trzy były bardzo dobrze znane sobie wzajemnie. W "Intrygie małżeńską" antagonista głównego bohatera, z którym rywalizuje on o rękę dziewczyny, ma wiele cech charakterystycznych i został napisany z Wallace'a. Franzen chciał najbardziej z nich wszystkich, aby stać się prawdziwym pisarzem, byli przyjaciółmi z Wallacem i w aktywnej korespondencji, ten jest najbardziej utalentowany z nich, i napisał najlepszą i najważniejszą powieść. Jeśli "Infinite Jest" to dla was za dużo, przeczytajcie "The Broom of the System". Eggers w dalszym etapie kariery popełnił błąd, próbując pisać o czymś, czego nie zna, jego powieści o problemach trzeciego świata lepiej pominąć. Na szczęście w tym roku zdaje się wracać do rzeczywistości, wydając oczekiwaną nową książkę poświęconą znowu jakiejś techno-utopii.

To są dobrzy pisarze lat 2000-ych. Poprzednie pokolenie to raczej przedstawiciele gatunku "middle-brow". A wy możecie ograniczyć swoją wiedzę o nich oglądając ekranizacje.
Bret Easton Ellis "American Psycho"
Chuck Palahniuk "Fight Club" ("Podziemny krąg")
Jay McInerney "Bright Lights, Big City" ("Jasne światła wielkiego miasta")

Kolejni dwaj autorzy, choć z pogardą często uważani za autorów bestsellerów, wciąż zasługują na dopisanie do każdej listy najlepszych amerykańskich pisarzy. Jeśli traktować literaturę jako rzemiosło, to są oni bezsprzecznie jego najwyższymi mistrzami.
John Irving "A Prayer for Owen Meany" ("Modlitwa za Owena")
Stephen King "It" ("To")

W USA, jak sądzę, Stephen King jest synonimem bycia pisarzem. John Irving pisze bardzo dobrze, jako opowiadacz historii jest najbardziej wciągający, można go słuchać godzinami bez żadnych przerywników, płynne pisanie.

Potem dochodzimy do wielkiej trójki, tak zwanej poważnej literatury, pisarzy amerykańskich, których każdy nauczyciel w akademii nazwie czołowymi literatami amerykańskimi.
Cormack McCarthy "Suttree"
Thomas Pynchon "Bleeding Edge" ("W sieci")
Don Delillo "White Noise" ("Biały szum")

Pozwolę sobie na dokonanie trzech poprawek w ich tradycyjnej prezentacji do czytania dla studiujących. Po pierwsze, zaczynanie Pynchona od "Tęczy grawitacji" jest równoznaczne z obniżeniem jego bazy czytelniczej o połowę, bo nie wszyscy gotowi zaczynać znajomość z pisarzem od jedzenia shitu. "W sieci" jest znacznie bardziej przystępną powieścią dla początkujących. I proszę, pokażcie go na końcu, lub przyznajcie, że jest to kolektyw pisarzy, żart stał się zbyt długotrwały. Jako reklama odosobniony pisarz to dobry motyw, ale tylko dla Amerykanów. Po drugie, "Krwawy południk" to dobra przypowieść, ale "Suttree" nie jest gorsze, choć często niezasłużenie pomijane. I po trzecie, Don Delillo nie jest wcale takim dobrym pisarzem, jest nudny i mętny, bez żadnych cech zbawiennych, poza, oczywiście, jego jedyną dobrą rzeczą - "Białym szumem".

Jest też rząd amerykańskich pisarzy opowiadań, o których należałoby wspomnieć, ale niewiele więcej.
John O’Hara "Opowiadania"
Flannery O'Connor "Everything that Rises Must Converge" ("Spotkanie")
Donald Barthelme "Snow White" ("Królewna Śnieżka")
William Vollmann "The Rainbow Stories"
George Saunders "Tenth of December"

Skoro już mowa o akademii, należy wspomnieć o szczególnym amerykańskim gatunku literatury - powieściach pisanych przez profesorów literatury angielskiej na amerykańskich uniwersytetach.
John Barth "Floating Opera" ("Pływająca opera")
David Markson "Wittgenstein's Mistress"
William Gass "Tunnel"
Alexander Theroux "Darconville’s Cat"

I to jest dobry, choć dla estetów głównie, a nawet owocny gatunek. Dało to szereg ciekawych i oryginalnie świeżych tekstów. Wszyscy koneserzy liter powinni spojrzeć w tym kierunku. Do prozy profesorskiej należy mieć tylko jedno zastrzeżenie - każdy profesor literatury oraz filologii potrafi napisać niezłą powieść, ale tylko jeden raz. Więc w tym szczególnym przypadku należy wybierać ostrożnie powieść każdego pisarza, i lepiej trzymać się polecanych.

Następne są dwa bardzo ważne obowiązkowe arcydzieła dla młodych mężczyzn, zwłaszcza o skłonnościach humanistycznych.
Jerome Salinger "Catcher in the Rye" ("Buszujący w zbożu")
John Kennedy Toole "Confederacy of Dunces" ("Sprzysiężenie głupców")

Gdzie pierwsza reprezentuje jakiś idylliczny przypadek, a druga jakoś bardziej mroczną, albo nie, rzeczywistość. Pierwsza jest o wiele bardziej znana, ale druga jest o wiele śmieszniejsza. I naprawdę rzadko zdarza się, żeby książka była naprawdę śmieszna głośno podczas czytania.

Dla niektórych ludzi głównym faktem w ich biografii jest narodowość, z którą się urodzili.
Philip Roth "The Plot Against America" ("Spisek przeciwko Ameryce")
Saul Bellow "Herzog"

Za nasze grzechy być może, jakoś w niektórych przypadkach ten temat się rozpowszechnił do obowiązkowego dla wszystkich, nawet nie dotkniętych tym szczęściem przy narodzinach. Bądźcie więc cierpliwi.

Stopniowo dochodzimy do wybitnych postaci minionego wieku. Wszyscy oni nie tylko mieli przedłużonego życia twórczego, ale wyróżniali się głośnymi pozycjami publicznymi i w życiu społecznym.
Tom Wolfe "The Bonfire of Vanities" ("Ognisko próżności")
Gore Vidal "Lincoln"
Norman Mailer "The Executioner’s Song" ("Pieśń kata")

Niektórzy mogą nawet powiedzieć, że ich społeczne pozerstwo w pewnym momencie przeważyło nad ich artystycznymi dokonaniami. Gdzieś musimy umieścić następującego człowieka, który nie pasuje do poprzednich kategorii, więc umieśćmy go tutaj, przynajmniej będzie w prawidłowym towarzystwie.
William Gadis "The Recognitions"

Połowa wieku przyniosła nam takie wielkie tytuły.
Truman Capote "Breakfast at Tiffany" ("Śniadanie u Tiffany’ego")
Robert Penn Warren "All the King's Men" ("Gubernator")
John Updike "Rabbit, Run" ("Uciekaj, Króliku")
Kutr Vonnegut "Slaughterhouse-five" ("Rzeźnia numer pięć, czyli Krucjata dziecięca, czyli Obowiązkowy taniec ze śmiercią")
Harper Lee "To Kill a Mokingbird" ("Zabić drozda")

Parę z nich na pewno już czytaliście. Są one tak znane, że nie potrzebują reklamy.

Niestety reklama czasem płata ludzkości figla. Szkoda, że współczesny czytelnik wciąż oczekuje od literatury Beatników jakichś rewelacji czy estetycznej przyjemności, podczas gdy powinno mu widzieć jedynie przykłady kiepskiego pisania i złych wyborów życiowych.
Jack Kerouac "On the Road" ("W drodze")
William Burroughs "Naked Breakfast" ("Nagi lunch")
Ken Kesey "One Flew over the Cucoo's Nest" ("Lot nad kukułczym gniazdem")

Tutaj możemy dodać Gonzo dziennikarstwa, które jest lepsze w jakości, przez wyżej wymienionych już Wolfe, i tego przyjaciela.
Hunter Thompson "Fear and Loathing in Las Vegas" ("Lęk i odraza w Las Vegas")

Dalej idą lata 20-te i 30-te.
Francis Scott Fitzgerald "This Side of Paradise" ("Po tej stronie raju")
Ernst Hemingway "Farewell to Arms" ("Pożegnanie z bronią")
William Faulkner "The Sound and the Fury" ("Wściekłość i wrzask")

A także pisarzy, którzy pisali o wadach społeczeństwa.
Theodore Dreiser "Sister Carry" ("Siostra Carrie")
Sinclair Lewis "Babbit"
John Steinbeck "Grapes of Wrath" ("Grona gniewu")
John Dos Passos "The 42nd Parallel"

I rozpoczęła się cała ta amerykańska literatura z humorystycznym Markiem Twainem i wczesnymi autorami, opisującymi amerykańskie typy ludzkie.
Jack London "Martin Eden"
Mark Twain "Huckelberry Finn"
O.Henry "Cabbages and Kings" ("Wybór opowiadań")

Dramaty jak zawsze można obejrzeć w teatrach. A o poezji nawet nie warto wspominać, bo "białe wiersze" to raczej nie poezja.
Arthur Miller "Death of a Salesman" ("Śmierć komiwojażera")
Eugene O'Neill "Long Day’s Journey into Night" ("Zmierzch długiego dnia")
Tennessee Williams "A Stretcar Named Desire" ("Tramwaj zwany pożądaniem")

Po tej wspaniałej podróży wyobraźcie sobie, że zaczęlibyście od początku, i gwarantuję, że nie ruszylibyście się dalej niż trzecia część Melville'a. I być może należy po prostu pominąć ten wczesny początek denny, ponieważ amerykańska część listy jest już długości 50 książek.
Nathaniel Hawthorne "Scarlet Letter" ("Szkarłatna litera")
Herman Melville "Moby Dick"
Henry David Thoreau "Walden" ("Walden, czyli życie w lesie")
Harriet Beecher Stowe "Uncle Tom's Cabin" ("Chata wuja Toma")
Stephen Crane "The Red Badge of Courage" ("Szkarłatne godło odwagi")
Louisa May Alcott "Little Women" ("Małe kobietki")
Edith Wharton "Age of Innocence" ("Wiek niewinności")
Henry James "Bostonians" ("Bostończycy")

#ksiazki #czytajzwykopem #literatura #kultura
mobutu2 - Ostateczna lista literatury pięknej dla człowieka kulturalnego - 6.

Powa...

źródło: comment_1627309153KjOf2wf3GqvSLUQFfA64EH.jpg

Pobierz
  • 10
@rassvet: Trudno oceniać poezję, można to robić tylko w języku, w którym została napisana. Nie czytałem Ginsberga, dla mnie to był Kerouac, to rozczarowanie bezzwrotne. Ostrzeżenia dobrych ludzi uratowali od Bukowskiego. Co do Kesey o wiele ciekawiej czyta się u Wolfe'a, który opisuje jego podróż w autobusie pełnym narkotyków przez Amerykę. Z Beatnikami jest jak z bilardem, jeśli się gra, to masz frajdę, ale oglądać (lub czytać) to niemożliwe.
@rassvet: Wydaje się to teraz trochę naiwne i dydaktyczne jak dzienny serial, ten wątek naiwnej prowincjonalnej dziewczyny jest nam zbyt znany, żeby mieć jakąkolwiek nieprzewidywalność, ok, zamienię na coś innego od Dreisera. Finansista.
@rassvet: Na szczycie arogancji jest ten, kto czytał korespondencję między pisarzami, wszyscy powinni nauczyć się tej sztuczki.
Panteon rad dla młodych ludzi, szukających sukcesu w świecie

Wszystkie poprawki są mile widziane.

Nie chodzi o to, czy coś się podoba, czy nie. Jest to kwestia rzeczy literackich, o których warto mieć w ogóle zdania, nie ważne czy pozytywne czy negatywne.