Wpis z mikrobloga

@jarema87: Ale przegłosować w czym? Zawsze jest podawany taki przykład, ale jak się nad nim głębiej zastanowić to pojawia się kilka problemów:

- Żadna funkcja/pozycja/tytuł nie określa definitywnie czyjegoś poziomu intelektualnego, a tym bardziej moralnego, magister socjologii może mieć mniejsze pojęcie o polityce niż piekarz albo listonosz i odwrotnie

- Dlaczego zakładamy, że osoby wykształcone podejmą bardziej "słuszny" wybór, i w jaki sposób określamy ową słuszność? Kto decyduje o tej słuszności?
@c43amg: Uważam, że prawo głosu powinny mieć tylko osoby ze zweryfikowaną wiedzą - sposób do ustalenia - moje propozycje to albo tytuł min. studiów I stopnia (ewentualnie nie ze wszystkich dziedzin, a tylko z np. politologii, ekonomii etc.), albo matura z WOSu powyżej pewnego progu albo państwowy egzamin niezależnie od wykształcenia - z podstaw systemu podatkowego, prawa, historii.
Komu by zależało - ten poświęci trochę czasu, poczyta, nauczy się i zda
@ZimnyLech90: Nikt nie powiedział, że demokracja musi oznaczać powszechne prawo głosu dla każdego biedaka czy kretyna. Na początek można by odebrać prawo głosu bezrobotnym żyjącym z socjalu. Społeczny plankton, który nie potrafi podejmować decyzji związanych z własnym życiem, tym bardziej nie powinien mieć wpływu na to, kto będzie decydował o kierunku rozwoju państwa.